gosiek

Rządni Krwi (6)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

***

Siedział na łóżku wpatrzony w sufit. Przypominał sobie ją, jej piękne brązowe oczy, gładkie złociste włosy i przepiękne kształty. Była ideałem kobiety, przynajmniej jego ideałem. Najbardziej pamiętał jej wraz twarzy, smutne oczy. Była smutna, bardzo. Jednak dlaczego?

— Alex, dlaczego ona tobą zawładnęła?? – spytał sam siebie
Wyciągnął z pod łóżka drewnianą gitarę i zaczął coś grać. Sam nie wiedział co, po prostu grał. Tak go to teraz wciągnęło, że zaczął dodawać słowa do tego

— Nieważne kim jesteś, nieważne jak mało cię znam. Jesteś moim marzeniem i nikomu cię nie oddam. Raz w twe oczy spojrzałem i od razu się zakochałem. Widziałem w twoich oczach żal, dlaczego odeszłaś w dal? Kiedyś jednak spotkam cię znowu...znowu- niestety wena go opuściła – Cholera, zawsze tak jest – zdenerwował się – Idę się przejść – postanowił i choć była już późna pora, bo po jedenastej w nocy, zarzucił kurtkę i wyszedł z domu

***

Noc była zimna, ale to nie było dziwne, była jesień. Ona szła lekko kuląc się. Musiała jednak dotrzeć, musiała dowieść, że jest silna i potrafi, potrafi dużo.
Doszła do parku, lekko oświetlone ścieżki prowadziły do mostku nad niewielką rzeczką. Rozejrzała się na około, czy nikt jej nie śledzi i wkroczyła prosto w tamtą stronę. Tam była umówiona z tym kimś, tym kimś komu miała pomóc.

Wielki zegar w środku miasta wybił północ, a nieznanego gościa nie było. Stała tu już od 10 minut marznąc. Oparła się o poręcz i spojrzała niepewnie w niebo. Było dość czyste, kilka chmurek zasłaniało pełny księżyc. Z zamyśleń wyrwał ją szelest i miły damski głos:

— Jednak przyszłaś...dziękuje

***

Alex wędrował po uliczkach miasta już od dłuższego czasu. Nogi same go prowadziły. Nie zupełnie był pewien po co tak łazi bez końca. Już z piąty raz przechodził obok parku. Postanowił tam w końcu wejść, bo coś go denerwowało.
Wędrował wąską oświetloną uliczką. Prowadziła ona chyba do rzeczki. Na drewnianym mostku zauważył Liz. Co ona tu robiła o tej porze? Stała zamyślona. Zastanawiał się czy do niej nie podejść, pogadać. Jednak obok niej, niewiadomo skąd znalazła się dziwna postać w czarnym płaszczu i z kapturem zasłaniającym twarz. Liz energicznie odwróciła się.

***

Przed nią stała postać w czarnym płaszczu. Wielki kaptur zasłaniał jej twarz, nie wiedziała kim jest ten ktoś, jedyne co zdradziło jej płać były widoczne piersi spod płaszcza.

— Kim jesteś?? – spytała Liz

— Chce, abyś mi pomogła...-odpowiedziała spokojnie

— W czym? – ponownie spytała

— Wiem kim jesteś...wiem, że to prawda...musimy ograniczyć swoje żądze – odparła smutno – nie chce zginąć

— Dlaczego się ukrywasz? Dlaczego nie pokażesz swojej twarzy? – Liz chciała dotknąć jej kaptura, ale ta złapała ją za rękę

— Nie rób tego! – krzyknęła – Nie mogą mnie poznać

— Nie ma tu przecież nikogo – obejrzała się odruchowo

— Oni czają się wszędzie, mogą stać pod mostem, za krzewem, w wodzie...wszędzie – dodała

— Czy ty jesteś Vilandra? – spytała gdy postać puściła jej rękę

— Tak, proszę, nie mów nikomu, oni mi już nie ufają – powiedziała spuszczając głowę
Przez chwilę stały w milczeniu, po chwili jednak postać podniosła twarz w górę i zdjęła kaptur. Liz zobaczyła na własne oczy jaka jest piękna. Wyglądała jeszcze lepiej niż na zdjęciach, od tego jak ją opisują w książkach.

— Ufam ci, wiem że ty jesteś inna – powiedziała Vilandra

— Dlaczego ja jestem inna??

— Tak jak mówią, nic nie pamięta – powiedziała jakby do siebie – Jesteś ostatnim potomkiem dobrych wampirów – zwróciła się do Liz dotykając jej policzka
Dziewczyna spuściła głowę, jakby myślała, układała to wszystko. Nie wierzyła temu co słyszy, ona jest wampirem, przecież ona nawet nie ma dużych kłów, a jak widzi krew to ledwo powstrzymuje się przed zemdleniem.

— Pewnie wydaje ci się to niewiarygodne, ale to prawda – dodała wampirzyca widząc zmieszanie Liz

— Nie, nie wierzę ci! – wykrzyknęła i rzuciła się do ucieczki
Biegnąc płakała. Nie wierzyła, ona nie chce, ona nie może. Wybuch uczuć spowodował powrót wspomnień. Migawki życia gdy była mała. Wszystko wróciło, najgorsze wspomnienia, zabicie jej przyjaciół, rodziny, a na koniec matki.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część