gosiek

Rządni Krwi (5)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Dziewczyna zrywa się ze snu. Akurat zadzwonił dzwonek. Wyszła z klasy cała roztrzęsiona. Czyżby to była jej matka, ta której nie pamięta?
Resztę lekcji przeszło jej spokojnie, nie miała żadnych snów ani wizji.
Po szkole poszła do biblioteki, w której siedział zaczytany w książkach pan Tom Howard. Był on historykiem kochającym baśnie i legendy. Liz często przebywała tutaj, lubiła słuchać jego opowieści o wilkołakach, upiorach i wampirach.

— Dzień dobry!! – powiedziała z uśmiechem widząc jak mężczyzna wyłania się ze sterty książek – nowa dostawa??

— Witam Liz – odpowiedział – Tak, właśnie je przeglądam

— Mam pytanie... – zaczęła siadając obok na krześle

— Słucham?

— Wie pan coś na temat rodzeństwa Zan, Vilandra i Rath?? – spytała z podejrzliwym wzrokiem
Howard ponownie wyłonił się zza książek i popatrzył na nią dziwnie.

— Dlaczego się pytasz?? – odparł

— No bo ostatnio obiło mi się to o uszy i jestem ciekawa – odpowiedziała ratując się przed milionem pytań nauczyciela

— A gdzie słyszałaś??

— Hmmm...no...w telewizji? – to raczej było pytanie niż odpowiedź

— Aha...-widać było że Howardowi coś nie gra, ale nie pytał dalej – Mam chyba jedną książkę, o nich...chcesz??

— Tak, bardzo dziękuje – odpowiedziała Liz
Howard skierował się w stronę pułki z książkami i wyjął z pod nich jedną dużą zakurzoną. Podszedł do Liz i podał jej.

— Tylko obchodź się z nią dobrze, jest bardzo stara, ma około 1000 lat – dodał

— Dobrze, nie zabieram jej do domu, przeczytam ją tutaj – Liz uśmiechnęła się miło i siadła do oddalonego stolika

— Aham – odpowiedział cicho i zatonął w swoich
Parker otworzyła starą księgę na pierwszej stronie, znajdowały się tam znak: dwie spirale biegnące w przeciwnym kierunku, a w środku tego było coś przypominające kropkę. Jedna ze spiral biegła lekko w dół i jakby była urwana (mam nadzieje, że kojarzycie też znak L ). Pod znakiem znajdował się napis "Historia rodzeństwa Zana, Vilandry i Ratha".
Jej brązowe oczy skupiły się jednak na znaku, postanowiła go przerysować. Zrobiła to dość szybko, później powróciła do przeglądania następnych kartek. Na którejś z kolei widniały wyrysowane portrety trzech wampirów.
Doczytała, że oni pojawiają się na ziemi co 5 lat, aby odnaleźć zaginione dobre wampiry. Zastanawiała się kim są te "dobre wampiry"

— Przepraszam panie Howard, mam pytanie – zawołała, a nauczyciel pokazał swoje okulary

— Tak słucham? – spytał

— Kim są dobre wampiry, czy one są takie, że one nie zabijają ludzi??

— Nie...niezupełnie – zaśmiał się i podszedł do Liz – Tu chodzi o to, że...hmm...bo te "dobre wampiry" doszły do wniosku, że jeżeli przeklęci będą, aż tylu ludzi zabijać to zabraknie im w końcu ludzi

— Dlaczego?

— No bo, to jest jak ze zwierzętami, jeżeli lew będzie zjadał dziennie po dwie antylopy, one nie będą w stanie się rozmnażać i lwy w końcu pozdychają z głodu bo nie będą miały co jeść, jak nie będzie nowych antylop

— Czyli, jeżeli wampiry będą zabijać tyle ludzi co teraz, może im zabraknąć w przyszłości bo ludzie nie dadzą potomstwa...

— Tak i tego dowiodły tzw. Dobre wampiry, chcieli uchronić klan przed wyginięciem i dać im do zrozumienia to, że muszą przystopować z zabijaniem – ciągnął nauczyciel – Najwyższa rada wampirów jednak nie zgadzała się z nimi i uznała ich za zdrajców i łupinów – czyli wrogów. Dobre postanowiły założyć "spółkę" gdzie będą dbać o dobro i zabijać wampiry które mają za wielkie żądze. Jednak i złe wampiry zabijały dobre, przez wiele tysięcy lat. Jednymi z takich polujących była ta trójka rodzeństwa. Zniszczyli oni większą część dobrych i byli uznani za wysoko postawionych. Jednak nie zdołali odnaleźć dwójki ostatnich dobrych, najmłodszego potomka i matki ich wszystkich. Małe podobno zostało wysłane pośród ludzi i tam miało się wzmocnić do ostatecznego ataku na rodzeństwo.

— A znajdą to dziecko w końcu? – spytała Liz

— To już nie jest dziecko, jest gdzieś w twoim wieku, nie wiem czy je znajdą, ale podobno jest strasznie silne gdyż nigdy dotąd nie używało siły na żadnego wampira, ale może nie być w stanie nad nimi zapanować lub w ogóle nie znać swojej mocy

— On może zabić wszystkie wampiry?

— Tak, ale nie jest mu to zupełnie potrzebne. Ma dać do zrozumienia wampirom, że muszą trzymać się zasady nie zabijania tylu

— Ale przecież, teraz nikt nie zabija już tych złych wampirów, bo ostatni gdzieś zaginął, a najstarsza jest już pewnie za stara – dodała Liz

— Ja nie wiem, mogliby w ogóle nie interesować się tym, gdyż masz racje młody może nie znać swojego pochodzenia. Ale widocznie złe chcą za wszelką cenę zabić wszystkie

— To jest bez sensu!

— Wiem..- zaśmiał się Howard

— Dziękuje, jeszcze to przeanalizuje – Liz wróciła do czytania książki
Tak ją ona zainspirowała, że nie zauważyła gdy jej głowa opadła na bok i zasnęła.

***

— Panno Parker, Panno Parker!! – z głębokiego snu obudziło ją szturchanie

— Co...co się stało?? – mówiła półprzytomna widząc przed sobą nauczyciela historii

— Zasnęłaś podczas czytania – zaśmiał się cicho

— Ah...która jest godzina?? – spytała zbierając swoje rzeczy

— Wpół do dwunastej...- odpowiedział patrząc na zegarek

— Aż tyle spałam, o Boże, to przecież niemożliwe...dobrze dziękuje, musze lecieć do widzenia – zarzuciła plecak na plecy i wyszła
Przypomniała sobie o dzisiejszej karteczce, musiała tam iść, aby dowiedzieć się kim ten ktoś był.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część