gosiek

Rządni Krwi (2)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

***

Liz budzi się rano. Wczoraj ledwo wróciła do domu, bała się. Tego chłopaka, kim on był. Najgorsze było to, że gdy ją całował widziała krew, pełno krwi. To było straszne, zawsze się jej bała, nienawidziła jej widoku. A do tego ten dzisiejszy sen. Był taki dziwny, jakby wspomnienia. Jednak on nie kojarzyła ich. Nie pamiętała swojego dzieciństwa, jakby coś strasznego wtedy się wydarzyło i wyrzuciła to z pamięci. A dziś znowu wróciło. To było straszne, bała się.
Wstała i ubrała się. Było późno, a ona musi jeszcze dużo się dowiedzieć.
Włączyła telewizor. Akurat wiadomości.

— Dzisiaj w nocy, w niewyjaśnionych okolicznościach zginęła trójka młodych ludzi: Pamela Ivan, James Woolf i Martina Anderson – powiedziała dziennikarka

— O boże...-szepnęła Liz – oni są z mojej szkoły

— Jedyną poszlaką jaką znaleźliśmy były dwa otwory w szyi, jakby po ugryzieniu wampira, ale one są przecież tylko fikcją, a może nie? – dodała

— Co się dzieje? – Liz wstała i zarzuciła kurtkę – muszę się dowiedzieć coś o tym
Wyszła z domu i popędziła do miejsca gdzie była wczorajsza impreza. Oni też na niej byli, musi tam coś być. Coś co ją zaprowadzi do tego chłopaka, musi się dowiedzieć kim on jest?

***

Gdy dotarła na miejsce dzięki bogu ochrona właśnie miała przerwę na lunch. Prześliznęła się pod taśmami i po cichu szukała jakichkolwiek śladów.
Na środku miejsca stał samochód jej kolegi James'a. Ten który dziś został zamordowany. Sprawdziła czy mężczyźni nie patrzą i wdrapała się do środka. Przerzuciła wszystko co tam było. Jedynie znalazła trzy płyty Good Charlotte, pod siedzeniem PleyBoya, a w schowku notes. Wzięła go i chciała już iść gdy zobaczyła małą karteczkę między drzwiami a siedzeniem. Wrzuciła ją do kieszeni i odwróciła się, aby odejść jak najdalej.

— Co pani tu robi, nie wolno tu wchodzić, nie widziała pani taśm?? – spytał męski gruby głos

— Ja...hmm...ja zapomniałam odebrać notes...już idę – przyśpieszyła kroku i odeszła jak najdalej
Gdy przeszła spory kawałek wyjęła z kieszonki karteczkę i przeczytała

— "Dzień po łowach u Lenno w Piekle" – przeczytała na głos – Lenno, Piekło, łowy...po co ja się w to plącze – powiedziała z wyrzutem gniotąc karteczkę
Nagle poczuła w skroniach ból, niesamowity ból. Złapała się za głowę zamykając oczy.


~*BŁYSK*~
Ciemna uliczka, zapach kanałów, róg, stare drewniane drzwi, trzy postacie zjawiają się przed nimi, pukają raz...dwa...trzy razy. Wchodzą do środka. Tabliczka "Zakład pogrzebowy u Roya"
~*BŁYSK*~

— Wiem gdzie to jest!! – wykrzyknęła łapiąc oddech.
W tym zakładzie zamawiano trumnę dla jej zmarłej matki, ale skąd ona może to pamiętać, ona nie pamięta swojego dzieciństwa. Może tam znajdzie swoją przeszłość.
Szybko wróciła do domu. Zjadła jakiś jogurt, wykąpała się i przebrała. Założyła czarną sukienkę i czarny płaszcz. Włosy upięła w kucyk i zrobiła bardzo ostry ciemny makijaż.
Gdy zakończyła to wszystko była już 20. Musiała już iść, daleka droga przed nią. Czuła lęk, ale nie mogła tego po sobie pokazać. Oni tylko czekają na to. Wyszła z domu.

***

— Wiesz co się z nią dzieje?? – spytała Maria

— Nie mam pojęcia, od wczoraj jej nie widziałem, jakby rozpłynęła się w powietrzu – odpowiedział Alex
Istotnie nie widzieli Liz od wczoraj, od tego zajścia na imprezie. Ale nie tylko to im zaprzątało myśli, równie bardzo interesowali ich wczorajsi goście.

— Zadzwonić do niej??

— Tak...
Maria wykręciła numer komórki. Niestety włączyła się jedynie poczta głosowa.

— "Hej, tu Liz, jeżeli nie odebrałam pewnie jestem zajęta, albo znowu na nudnej randce z Kylem, lub sama gdzieś od niego uciekłam"

— Ona musi sobie zmienić w końcu tą wiadomość...boże...- westchnęła De Luca

— Fakt – odpowiedział Alex – Na pewno niedługo się odezwie

— Mam nadzieje


Poprzednia część Wersja do druku Następna część