_liz

Konszachty II - Walka o Tron (5)

Poprzednia część Wersja do druku


Issy czekała niepewnie na to, co miało lada chwila nadejść. Na śmierć. Na ból. Jednak nic się nie działo. Isabel poczuła jedynie jak coś muska jej ciało. Jakieś barwy przed oczami jej się przesuwają. Poczuła, jakby cos śmignęło jej przed twarzą. Po chwili to cos legło u jej stóp. Czuła ciężar. Ale bała się spojrzeć w dół. Miała wrażenie, że to, co zobaczy kompletnie ją dobije. Powoli jej wzrok opadł na dół. Ujrzała zakrwawione swoje buty a na ziemi, dosłownie kilka centymetrów przed sobą, ciało. Michael. Przyjął na siebie śmiertelny atak Lereka, osłonił ją własnym ciałem. Oddał za nią życie. Isabel poczuła jak gorące, słone łzy powoli spływają po jej policzkach. Zrobiło się lekkie zamieszanie. Sol stała jak wryta, Kivar również wydawał się być poruszony. Nigdy nie ufał Rathowi, ale w tym momencie podziwiał go jak nigdy, byłby nawet w stanie sam się za niego poświęcić. Ava błyskawicznie znalazła się przy ciele Michaela. Razem z Issy klęknęły przy jeszcze ciepłym chłopaku i usiłowały go odratować. Było jednak za późno. Żadna moc już nie byłaby w stanie nic zrobić. Liz lekko zadrżała. I w jej ognistych oczach zatliły się kryształki wody. Spojrzała na Isabel, która wylewała z siebie potok uczuć. Widziała cierpienie, jakie targa nią. Samą Liz zaczął kontrolować wezbrany gniew i smutek. Wstała i wyprostowała się. Bił od niej dziwny blask. Była bardziej majestatyczna i groźna, niż wtedy w sali balowej. Kto widziałby jej oczy, jej twarz, zrozumiałby, że nie warto jej denerwować, ani przyprawiać o łzy. Rozsądna osoba, zaczęłaby nawet uciekać. Stalowy i przeszywający wzrok Avy ześlizgnął się z ciała Michaela i postaci Isabel. Powędrował na Zana. Chłopak wydawał się dopiero teraz rozumieć do czego doprowadził, sam miał minę, jakby za chwilę miał umrzeć, by połączyć się z przyjacielem. Następnie wzrok Avy padł na Lereka. Bez słowa, bez mrugnięcia, bez jakiegokolwiek gestu skierowała swoją dłoń w jego stronę. Nim ktokolwiek zdołał z siebie coś wykrztusić, Lerek leżał martwy na ziemi. A nawet nie tyle Lerek, co garstka drobnego pyłu, która z niego została. Spojrzenie Liz nadal przesiąknięte było na wskroś ogniem, gniewem, furią, żądzą zemsty. Max tymczasem jak sparaliżowany spoglądał to na nią, to na zapłakaną Issy, to na Kivara, to znów na resztki Lereka. I być może wycofałby się, przeprosił, uronił kilka łez, odpokutował, gdyby był prawdziwym Maxem Evansem. Ale zbyt długo powodowała nim zawiść, zbyt długo kontrolę nad nim miał Zan. Teraz już prawie całkowicie wziął nad nim górę. Brunet zaklął coś pod nosem i uniósł odważnie głowę. Nim ktokolwiek się zorientował co ten zamierza, błyskawicznie chwycił Liz i przyciągnął do siebie. Na nic nie czekając pocałował ją. Może w nadziei, że da jej jakąś wizję, że ona z własnej woli z nim zostanie. Jednak jedynym co otrzymał był jej krzyk, jej łzy oraz furia Kivara.

— Zostaw ją! – wrzasnął

— Nic z tego. – odpowiedział zimno Zan
Mocno przycisnął do siebie Avę i wyciągnął dłoń w stronę Kivara. Ten nie pozostał dłużny. Może ich walka trwałaby długo, gdyby Sol wraz z Isabel nie przyłączyły się do Kivara. Z każdą chwilą moc Zana słabła. Ostatecznym ciosem był moment, kiedy przez nieuwagę wypuścił Liz z uścisku i tak szybko podbiegła w stronę Kivara. Tej zniewagi Zan nie potrafił znieść. Fala wezbranego gniewu skumulowała się w nim. Teraz chciał zranić ją. Skoro ona go nie chciała, skoro go zdradziła, to nikt nie będzie jej miał. Wiązka jasnego światła wystrzeliła w stronę Liz. Gdy ta już była przy Kivarze, gdy już miała mu paść w ramiona, wiązka była coraz bliżej. Niespodziewanie Kivar chwycił ją mocno za ramiona i płynnym, szybkim ruchem obrócił tak, że to on był plecami odwrócony do Zana, a swoim ciałem zasłaniał ją. Z gardła Avy wydobył się stłumiony krzyk i płacz. A strumień srebrzystych łez oblał jej twarz, kiedy ciało jej ukochanego padło w jej ramiona. Osunęła się razem z nim na ziemię. Zapanowała cisza. Zan nie spodziewał się, ze tak to się ułoży. Sol z bólem patrzyła na siostrę, to był największy koszmar, jaki mógł ją spotkać. Isabel przełknęła ślinę i zacisnęła powieki. Kolejna ofiara bezmyślności jej brata, kolejna niezastąpiona osoba do opłakiwania. Kiedy zapłakana i zdruzgotana brunetka wciąż tuliła do siebie ciało ukochanego, Isabel stanęła twarzą w twarz z bratem. Popatrzyła mu głęboko w oczy, szukała resztki Maxa, którego znała. Odnalazła ją. Potem ostrym ruchem wydarła z jego dłoni czarny flakonik, uniosła go do góry i powiedziała zimno:

— Widzisz do czego doprowadziłeś? Nie jesteś moim bratem. Jesteś mordercą. I odpowiesz, za własne zbrodnie. – to powiedziawszy podała my flakonik i ostro kazała – Pij!
Chłopak zawahał się. Ale potem jego spojrzenie padło na twarz Liz. Tej którą kiedyś kochał, dla której był w stanie się poświęcić. Nienawidziła go, jak nigdy przedtem. I miała rację. Obok leżało ciało Michaela, który za niego byłby w stanie oddać życie, a on sam mu je odebrał. Oczy Isabel tez nie wyrażały już żadnej litości, ani uczucia. Naprawdę wyrzekła się go. Nie miał już nic, prócz żalu. Przyłożył zimny flakonik do ust i przechylił. Lodowaty płyn szybkim strumieniem wdarł się do jego wnętrza. Początkowo nic nie było widać. Aż po kilku sekundach oczy Maxa wyblakły, przysłoniła je czarna błona. Jego ciało zaczęło drżeć, aż osunęło się na ziemię. Umarł.
Isabel, Sol i Ava stały na skraju lasu i z uwagą spoglądały na ciała tych, których kochały, podziwiały, szanowały. Z każdą minutą ciała zdawały się rozpływać, aż zniknęły całkowicie. Dziewczyny odwróciły się i poszły w stronę pałacu. Trzeba było zająć się odbudową Antaru, wzmocnieniem jego sił, naprawieniem ustroju, polepszeniem sytuacji mieszkańców. Było wiele do zrobienia, a one trzy wydawały się być takie słabe. Tylko z pozoru. W istocie były prawdziwymi Królowymi. I udało im się odnowić świetność planety, która w krótkim czasie znów odzyskała dominację w Układzie Pięciu Planet. Czasy ich panowania zapamiętano jako Erę Trzech Cudów. Wkrótce tron objął syn Avy i Kivara, ochrzczony imieniem Rath, który poślubił córkę Isabel, zwaną Kivia. Historia miłości, nienawiści, zdrady i śmierci do dziś jest opowiadana i przekazywana, jako legenda.
THE END



Poprzednia część Wersja do druku