_liz

Polar Dream (9)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

— Więc ty też jesteś kosmitką? – Isabel spojrzała dziwnie na Liz
Siedzieli w piątkę w pustym Crashdown. Max wraz z Isabel w jednym boksie, po przeciwnej stronie stolika na kanapie siedziała Liz a na oparciu Michael. Maria siedziała na krzesełku podstawionym z boku.

— Tak. – odpowiedziała Liz

— Jak wyście się dowiedzieli? – zapytała Issy – Nie sądzę, abyście na powitanie się przyznali do tego, że jesteście kosmitami.

— To mniej ważne. – wtrącił Michael – Ale Liz dużo pamięta z naszej przeszłości.

— To prawda. – przytaknęła Liz – Zobowiązałam się wam o tym opowiedzieć. Ale nie wiem ile wy wiecie.

— Wiemy, że urodziliśmy się na Antarze – zaczął Max – Że zesłano nas tutaj, aby uchronić nas przed Kivarem, który zagarnął tron. I tylko tyle wiemy. Nic więcej.

— Czyli czeka mnie dużo opowiadania. – jęknęła Liz

— Mów. – zachęciła Maria i wygodnie usadowiła się na krześle, lubiła te kosmiczne historyjki

— Słuchamy. – zachęcił Max
* * *

— Na Antarze panowała dynastia. Tron objął młody król Zan, czyli ty Max. Nie był wspaniałym władcą, to trzeba przyznać szczerze, ale kochał swój lud i był w stanie zrobić wszystko, aby zapewnić ludziom dobrobyt. Zan miał siostrę Vilandrę, czyli Isabel. Ona bardzo mocno pokochała Kivara, przywódcę rebelii. Ale Kivar ją tylko wykorzystał, aby wedrzeć się do miasta i obalić króla. Posądzano Vilandrę o zdradę, ale w rzeczywistości to ona została zdradzona i przechytrzona przez Kivara. Wasza matka zesłała was tutaj. – Liz nabrała powietrza – A teraz wcześniejsze losy... Królowa Demira, wasza matka, miała trójkę dzieci. Zana, Vilandrę oraz Ratha.

— Czyli mnie? – zapytał Michael

— Tak. – potwierdziła Liz – Na Antarze żyło kilka szlacheckich rodów. Należałam do jednego z nich. Nazywałam się Riviana. Z tego, co pamiętam, to dość często przebywałam z wami, chyba nawet przyjaźniłam się z Vilandrą.

— Opowiedz o nim, opowiedz. – Maria aż podskoczyła
Wychodziło na to, że wiedziała coś więcej niż oni. Liz musiała jej opowiadać. Kiedy Maria zażądała opowieści "o nim", Liz się nieco zmieszała. Jakoś nie bardzo chciała o tym mówić.

— O kim? – zapytał Max

— O jej wielkiej miłości. – Maria powiedziała z rozmarzeniem

— Cóż... – zaczęła Liz, wszyscy wpatrywali się w nią z zaciekawieniem, nie miała wyjścia, musiała opowiedzieć – Dzieci dorastają. My też dojrzewaliśmy, wiadomo. I zakochiwaliśmy się. Vilandra zakochała się w Kivarze. Zan też się zakochał niesamowicie. Z wzajemnością. To była ładna dziewczyna, córka pułkownika. Ava... – Max w tym momencie nieco pobladł – A ja... Też się zakochałam.

— I też z wzajemnością. – wtrąciła podekscytowana Maria – Ale Riviana była zaręczona z kimś innym, chociaż tego nie chciała. Więc spotykała się ze swoim kochankiem potajemnie. – Maria westchnęła głęboko – To takie romantyczne.

— Mniejsza o to. – mruknęła Liz – No i to chyba tyle. W sumie więcej nie pamiętam.

— Chociaż tyle. My nie wiedzieliśmy praktycznie nic. – powiedziała Issy i podziękowała – Dzięki Liz.
Isabel i Max musieli wychodzić, już przeszło godzinę temu mieli być w domu na rodzinnej kolacji. Maria stwierdziła, że zabierze się z nimi, bo ma po drodze. Michael też zbierał się do wyjścia, ale jakoś strasznie powoli mu to szło. Kiedy wszyscy wyszli, a Liz chciała już zamykać, Michael podszedł do niej i powiedział:

— Riviana?

— Co? – Liz podskoczyła, nie wiedziała, że on jeszcze tu jest

— Nazywałaś się Riviana?

— Tak. – powiedziała i opuściła głowę

— Wiesz... – Michael zaczął – Ja tez co nieco pamiętam z Antaru.

— To chyba dobrze. – powiedziała Liz i wzięła krzesło, które przystawiła sobie Maria, aby je przenieść
Michael jej jednak wyrwał krzesło z dłoni i odstawił z powrotem. Kiedy dziewczyna znów chciała je zabrać, chwycił jej dłonie i przysunął ją do siebie. Spojrzał jej w oczy i szepnął:

— Pamiętam cię Riv...

— Rath. – jęknęła Liz
Michael pocałował ją. Jego ramiona zacisnęły się wokół jej ciała, przysuwając ją całkowicie do niego. Liz oparła dłonie o jego klatkę piersiową i w zupełności się poddała. Uwielbiała jego pocałunki i zawsze tak jej brakowało tego. Jednak namiętny pocałunek przerwał im dźwięk otwieranych drzwi. Michael i Liz oderwali się od siebie i spojrzeli w tamtą stronę. Na progu stał Max.
c.d.n.





Poprzednia część Wersja do druku Następna część