_liz

Polar Dream (17)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Isabel sprowadziła brata na dół i kazała mu usiąść razem z nimi, choć ten upierał się, aby wrócić do Liz. Maria czekała w napięciu i zaczęła:

— Po pierwsze Max, Alex ustalił, że tylko ciebie Liz poraża prądem, bo to jej funkcja obronna.

— Że co? – Evans nie bardzo rozumiał

— Chodzi o to, że ona traktuje cię jak wroga, bo chcesz ja rozdzielić z Michaelem i dlatego nie pozwala ci się do siebie zbliżyć.

— Ale to nie prawda, że ja chce ich rozdzielić. Przecież...

— Ona to czuje podświadomie. – wyjaśniła Isabel – A teraz Maria nam łaskawie wyjaśni co się dzieje z Liz. Niestety jest tak roztrzepana, że nie mogła tego zrobić już wcześniej. – dodała cynicznie
Maria zignorowała słowa Isabel, przygryzła wargę, jakby się jeszcze nad czymś zastanawiała i zaczęła:

— Kiedy Liz mi wyznała kim jest i tak dalej, to opowiedziała mi też, waszą historię. Wiecie o całym tym zamieszaniu i tym podobne. I o tym swoim ukochanym.

— No i?

— I opowiedziała mi o kilku takich ciekawych przepowiedniach, klątwach. Szczególnie zapamiętała jedną z klątw, którą rzucono na Królewski dom, w tym na was. Chodziło mniej więcej o to, że stanowiliście tam totalnie nierozłączne pary. Isabel i Kivar, Zan i Ava, wiecie, o co chodzi?

— Tak. – Alex się niecierpliwił

— Podobno Wyrocznia przepowiedziała, jednocześnie jakby nakładając wam to jako klątwę, że jeśli dwie nierozłączne połówki się zejdą, to zaczną funkcjonować jako całość. Czyli powiedzmy Zan i Ava się nie znają, ale któregoś dnia się spotykają, zakochują się w sobie od razu, bo przecież są pokrewnymi duszami. I tak od tej chwili funkcjonują tylko razem. Jeżeli jedno z nich umrze lub coś się stanie, to drugie cierpi, aż w końcu samo umiera.

— Co to ma wspólnego z Liz? – Max wciąż chyba nic nie załapał

— Michael. – szepnęła sama do siebie Isabel

— Co Michael? – Max spojrzał na nią

— Isabel ma rację. – powiedział Alex – Tu chodzi o niego. Jak Liz opowiadała historię z waszego poprzedniego życia, to powiedziała, że Zan był z Ava, Isabel z Kivarem, i że ona tez kogoś miała.

— Ale nie powiedziała kogo. – powiedział Max

— Ratha. – wymamrotała Maria

— Ratha. – powtórzyła za nią Isabel
* * *
Michael szedł posępnie pustą szosą. Wokół rozciągał się krajobraz pustyń, ani jednej żywej duszy nie było widać. Samochód przejeżdżał tędy może co jakieś cztery godziny. Pot lał się strumieniem po twarzy Guerina, a ciemne okulary już powoli przepuszczały słoneczne promienie. Mimo to uparty chłopak szedł dalej. Na ochłodzenie i zajęcie czasu, zaczął wspominać. Początkowo przypominał sobie kilka zabawnych chwil z Maxem i Isabel w rolach głównych. Ale potem uporczywie nasuwały mu się myśli dotyczące Liz. I kiedy tylko pomyślał o niej, w ręce znów złapał go palący ból. Aż upuścił torbę na szosę i zaklął. Spojrzał na dłoń. Wyglądała zdrowo, tylko ten przeklęty dziwny znaczek palił go niemiłosiernie. Początkowo Michael usiłował zabandażować dziwaczną ranę, ale znak przepalił bandaż. Po kilku minutach ból mijał, ale powracał z każdą myślą o Liz. Wraz z kolejnym atakiem bólu w dłoni, Michael miał też wizję. Błysk! Roswell. Crashdown. Isabel i Maria zatroskane, spanikowany Max, smutny Alex. Ciemny pokój Liz. Ona. Cierpiała, bardzo cierpiała. Jej ból zdawał się być nie do zniesienia. Błysk! Sama wizja przysporzyła Michaelowi więcej bólu, niż jego dłoń. Na nic nie czekając, zawrócił.
c.d.n.





Poprzednia część Wersja do druku Następna część