Vonnie

Strażniczka (3)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

"Nie mów im o Tobie i o Zanie. Skłam, że byliście tylko przyjaciółmi. I walczyliście w jednej sprawie. Z Kivarem. Oni nie zrozumieją, że byliście połączeni miłością. Zwłaszcza Tess . To jeszcze nie jest odpowiedni czas" usłyszała Liz. Odwróciła głowę i zobaczyła Shall w samochodzie Maxa, Gdy ich spojrzenia spotkały się, Shall skinęła głową w stronę Liz.

—Czy mogłabyś mi opowiedzieć o mojej matce- zapytała Isabel. Shall usiadła bokiem i przyjrzała im się:
Michael wydawał się skupiony na krajobrazie, który mijali, jednak Shall zauważyła rzucane prze niego spojrzenia pełne znaków zapytania.
Max zaś patrzył na drogę, ale odwracał się co chwilę, by spojrzeć z wyczekiwaniem na nią.
Isabel miała łzy w oczach. Nie mogła ukryć, jak bardzo jej zależy na odpowiedzi na swoje pytanie..

—Twoja matka była niezwykle piękna i dobra. Była ukochana królową swojego ludu- zaczęła Shall i pokrótce opowiedziała im o ich planecie, życiu i śmierci.
Wreszcie dotarli na pustynie do wyznaczonego miejsca. Była ciemna noc, lecz niebo było usłane milionami gwiazd.
Wszyscy pełni oczekiwania wypatrywali statku.
Północ. Wtedy to poczuli. Ogromna energia była bardzo blisko i zbliżała się z zawrotna prędkością.
Nagle zobaczyli światło, najpierw żółte dalej pomarańczowe, różowe, niebieskie, zielone, czerwone...Kolory utworzyły tęczę, której koniec spłynął na ziemię tuż przed nimi.
Następnie poczuli wibracje. To nie ziemia drżała... Tylko powietrze...
Później spostrzegli srebrny refleks i ukazał się statek.
Wyglądał zupełnie jak latające talerze, tak chętnie pokazywane naiwnym turystom. Jednak widząc prawdziwy statek kosmiczny, nie można było oczu od niego oderwać. Materiał , z którego był zbudowany –błyszczał polerowanym srebrem i zachwycał potęgą i niezniszczalnością.
Statek wylądował. Drzwi się otworzyły i stanął w nich mężczyzna. Mógł mieć 22-,23-lata. Był wysoki dobrze,
zbudowany i przystojny. Wpatrywali się w niego bez słowa.

—Jak miło spotkać się znowu z rodziną!- zawołał z ironicznym uśmiechem

—Kivar- szepnęła Shall to, czego wszyscy już się domyślili.

—Nie cieszycie się, że znowu mnie widzicie?- zakpił znowu- Nawet ty moja kochana?- zwrócił się do Isabel.

—Wynoś się stąd – rzekł twardo Max i wystąpił na przód.

—Och, przecież to nasz ukochany król, Zan- kpił wciąż Kivar.

—Wynoś się stąd albo my cię wyrzucimy- krzyknął Michael.

—Jest i nasz waleczny vicekról i zdradzony mężuś.

—Nigdy nie zdradziłabym Michaela dla ciebie- zawołała Isabel

—Zobaczymy, zobaczymy- rzekł Kivar i zaczął schodzić na ziemie- Zaraz zabiorę cię do Twojego domu Vilandro, a wtedy przypomnisz sobie wszystko. A teraz Zan nadszedł czas, by pozbyć się Ciebie raz na zawsze. Walcz!- zawołał na koniec i wyciągnął rękę.
Max przyjął wyzwanie. Gestem nakazał reszcie cofnąć się, a sam wyciągnął dłoń.
Obaj wystrzelili równocześnie. Ich moc złączyła się w więź, taką jaka kiedyś połączyła Isabel i Whitaker. Ich energia emanowała wszystkimi kolorami, jak tęcza widoczna przy. Lądowaniu statku. Gdy energia pojazdu i ziemi nagle zderzyła się ze sobą.
Max pierwszy raz czuł taki wysiłek. Nigdy wcześniej nie spotkał tak silnego kosmity. Nagle dostał wizji:
~~~BŁYSK~~
Ojciec Zana uczy go podstaw pojedynkowania się. Mały chłopiec jest zachwycony nauką z ojcem.
~~BŁYSK~~
Jego pierwszy pojedynek. Z Rathem. Chłopcy odbywają ze sobą trening.
~~~BŁYSK~~
Ojciec kibicuje synowi w czas pojedynku z jego przyjacielem, Lerekiem. Ostatnie szczęśliwe chwile ojca i syna.
Max czuł radość i dumę emanującą z tych wspomnień. Wiedział również, że były one tylko przyjacielskimi pojedynkami . W których żadna ze stron nie chciała zrobić nikomu krzywdy. Ale teraz było inaczej...
Nagle Max poczuł, że wraca do rzeczywistości. Nie wiedział co go obudziło.
Przegrywał.
Dlatego się ocknął. Ogrom siły Kivara przewyższał go. On sam wielki król Max nie korzystał z mocy, by być bezpiecznym. Teraz potrzebował tej mocy.
Nagle poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Rath. To jego moc. Następnie ktoś położył rękę na jego drugim ramieniu. Vilandra.
Wreszcie ktoś złapał go za wolną rękę. Czuł ją całym ciałem i duszą. To była jego ukochana, Ava. Przypomniał sobie swoją całą miłość do niej. Była ogromna. Czuł, że ona pomoże mu wygrać.
Shall przypatrywała się walce "Razem są niepokonani" pomyślała kiedy cała Królewska Czwórka stanęła naprzeciw Kivarowi. Wiedziała, że dołączyli się do Zana podświadomie. Jakaś moc im podpowiedziała co robić. Ona.
Teraz. Razem. Wygrywali. Cała energia zwróciła się przeciw Kivarowi. Nastąpił wybuch tysięcy kolorów. A gdy to wszystko opadło –zostało tylko puste miejsce. Kivar nie żył.
Napięcie, które powstało w finale walki, nie opadło. Wszyscy stali nieruchomo i wpatrywali w miejsce, w którym przed chwilą stał Kivar.
Z Maxa opadło w końcu napięcie, obrócił głowę i zobaczył Michaela i Isabel trzymających dłonie na jego ramionach. Następnie spojrzał na swą dłoń, w której trzymał czyjąś rękę. Podniósł wzrok. To była Liz.
Liz czuła się dziwnie. Pierwszy raz użyła swojej mocy. W trakcie pojedynku czuła się połączona z Maxem , Michaelem i Isabel. Jakiś impuls kazał jej podejść, bo inaczej wiedziała , że Max przegra.

—Wygraliście!- zawołała Maria i podbiegła do Michaela. A ten przytulił ją.
Po tym okrzyku radości ze wszystkich zaczęły upływać emocje: strach, niepewność.
Zapanowała ogólna radość, każdy gratulował kosmitom. Tylko jedna osoba stała nieruchomo, jakby wiedząc, że to jeszcze nie koniec.

—Jest jeszcze jedna sprawa do załatwienia zanim dacie się ponieść radości zwycięstwa. –rzekła Shall tak, by wszyscy ją usłyszeli. Zamilkli natychmiast .

—Co masz na myśli? – spytał podejrzliwie Michael.

—Jest jeszcze jedna sprawa. Jeden problem. Jeden zatarg.

—Jaki?
Powiedz nam wreszcie!- zawołał Kyle.

— W naszym poprzednim życiu- zaczęła Shall – miał się odbyć pojedynek pomiędzy dwójką z was. Już czas , by mogły wyrównać rachunki.

—Niby dlaczego mamy się nawzajem zabijać?! Przecież jesteśmy przyjaciółmi- zaprotestował Kyle.

—Pośród was nastąpiło już jedno morderstwo

—Co?!- zawołali równocześnie

—Alex- Isabel prawie zemdlała wypowiadając to imię.

—Tak. O niego mi chodziło- powiedziała cicho Shall

—Kto to zrobił?! -zawołała z płaczem Maria.

—Nie mogę wam powiedzieć

—Natychmiast mów kto!- krzyknęła Isabel

—To nie odpowiednia chwila

—Nie obchodzi nas czy to odpowiednia chwila! Mów natychmiast!- wrzasnął Michael.

—Teraz czas na pojedynek. Kiedy on się skończy, dowiem się czy jesteście gotowi na prawdę.

—Możemy cię zmusić do mówienia- zagroził Kyle
Ty może mnie zmusisz? Nie wydaje mi się
. Zresztą jeśli mnie zabijecie to nigdy nie dowiecie się prawdy. Więc może lepiej postępować jak ja chcę, prawda?

—Dobrze. Niech Ci będzie- zgodził się Max- kogo to pojedynek?
To pojedynek Avy i Belle. Liz i Tess.
Dziewczyny czuły od początku, że to o nie chodzi. Teraz wystąpiły z grona przyjaciół i ustawiły się naprzeciw siebie.

—Czas stoczyć walkę przeszłości z teraźniejszością!
Stały naprzeciw siebie ,czekając na znak do rozpoczęcia walki. W ich oczach zdeterminowanie i ... strach.
Jeden głęboki wdech i Shall dała znak.
Zaczęło się.
Liz i Tess jednocześnie wystrzeliły z mocy, której promienie odbiły się od siebie. Wyzwoliło to wybuch. I dziewczyny odleciały do tyłu. Pierwsza podniosła się Tess i zaatakowała. Liz uchyliła się , lecz nie dostatecznie szybko, bo osmaliło jej bluzkę . Tess i Liz wymieniały strzały , lecz nie trafiały w siebie.
Shall widziała bezsensowność tej walki -"Jeśli nadal będą bały się trafić, to zostaniemy tu jeszcze bardzo długo"
I wtedy Tess trafiła Liz. Dziewczyna złapała się za poparzone ramie i zachwiała się. Była wkurzona. Teraz zaczęła się walka na serio. Strzały były bardziej przemyślane, sprecyzowane i silniejsze.
A potem strumienie ich mocy złączyły się i powstała więź. Na początku walka była wyrównana , ale Liz pierwszy raz walczyła sama i szybko się zmęczyła. Szala zwycięstwa zaczęła przechodzić na stronę Tess.
I nagle Shall poczuła energię Maxa. Nie fizycznie, ale emocjonalnie połączył się z Liz. A ona odnalazła w sobie moc do dalszej walki.
Następnie Shall wyczuła energię Marii. Choć ludzie wykorzystują tylko 3% swojego mózgu i nie potrafią korzystać ze swoich mocy, to jednak Marii się udało.
Następnie dołączyli do Liz Isabel i Michael.
Liz skupiła się i czując , że nie jest sama, uwolniła resztę energii chowanej w sobie. Jasny strumień mocy , jaki dziewczyna wypuściła , szybko przedostał się na stronę Tess , powodując eksplozję. Tess odrzuciło. Była ledwo żywa. Liz stanęła nad nią z wyciągniętą ręką. Shall podeszła do niej:

—Zwyciężyłaś! Teraz moja kolej – to powiedziawszy, uklękła przy Tess. Zamknęła oczy i położyła dłoń na głowie Tess, a drugą na jej sercu. Wyglądało to jakby chciała uzdrowić dziewczynę. Tess zesztywniała. Liz domyśliła się ,że Shall ją zamroziła.

—Teraz zabiorę na swoją gwiazdę- rzekła Shall wstając.

—Teraz? Już lecisz?- spytała z niepokojem Liz.

—Nie, teraz czas naprawdę. To odpowiednia chwila.

—Więc powiedz kto zabił Alexa!- chciał wiedzieć Max

—Nie do końca tą chwilę miałam na myśli. Liz opowiec im pierwszą część ,a ja w tym czasie przygotuje statek Kivara. Odlecę nim.
Liz skinęła głową i zaczęła opowiadać, że Zan i ona bardzo się kochali. I, że umarli razem z miłości niczym Romeo i Julia.



Poprzednia część Wersja do druku Następna część