moniczka

Historia jedenj miłości (9)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Część dziewiąta

Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, leżeli na łóżku Liz całując się gdy wszedł konduktor aby zapowiedzieć, że pociąg zatrzymał się na ich stacji już kilka minut temu. Oboje zrobili się czerwoni ze wstydu i szybko wysiedli z pociągu.
W momencie gdy Liz wysiadła z pociągu poczuła zapach morza. Uśmiechnęła się i wzięła Maxa za rękę.

—Chodź, chcę iść na plażę.

—Ok, tylko pozwól mi zanieść nasze bagaże do środka. – Max zaśmiał się i dał jej szybkiego całusa.
Poszli do domku Evansów, aby zostawić bagaże i przebrać się w bardziej odpowiednie ciuchy na plażę.
Liz odwróciła się do Maxa z uśmiechem igrającym na jej twarzy.

—Jak moja bielizna znalazła się w tej torbie?
Max przygryzł wargę, aby powstrzymać uśmiech i odpowiedział jej wzburzonym tonem.

—Nie mam pojęcia!
Uśmiechnęła się i dała mu całusa w policzek, poszła do łazienki aby się przebrać.
Kiedy wyszła z łazienki miała przed sobą najwspanialszy widok. Widok Maxa. Rozebranego do pasa, leżącego na łóżku. Miał zamknięte oczy, Liz uśmiechnęła się do siebie.
Powoli podeszła do łóżka na którym leżał Max, położyła się obok jego cudownego ciała.
Nagle Max otworzył oczy, które były wypełnione zaskoczeniem, miłością i szczęściem.
Od momentu gdy weszła do pokoju, Max wiedział, że Liz coś planuje. Szybko pocałowała go i kazała mu wstać z łóżka.

—Mamy iść na plażę!
Zaśmiał się z jej podniecenia, ona była taka śliczna

***
Liz zaśmiała się i podbiegłą do Maxa, który trzymał dla niej ciepły ręcznik. Otulił Liz ręcznikiem aby ją rozgrzać. Woda była zimna, lecz Liz nie mogła do niej nie wejść, czuła się tak dobrze. Czuła się dobrze w jego ramionach, przy jego sercu. Łagodnie nakrył jej usta swoimi i pocałował ją tak jakby to miałby być ich ostatni dzień.
Ich pocałunek został przerwany przez dziwny odgłos pochodzący z żołądka Liz. Obydwoje odsunęli się od siebie śmiejąc się.

—Wygląda jakby ktoś tu był głodny.

—Tak myślisz?
Pocałował ją, wziął za rękę i zaprowadził do najlepszej restauracji w mieście.

***
Max nie mógł się powstrzymać, musiał się uśmiechnąć gdy patrzał jak Liz jadła. Pochłaniała to w takim tempie jak gdyby to był jej ostatni posiłek, wydawała się być szczęśliwa.

—To muszą być najlepsze owoce morza jakie kiedykolwiek jadłaś.
Spojrzała się na Maxa i popatrzała w jego czułe oczy, tak bardzo go kocha. Liz nie mogła powstrzymać rumieńca pod jego przenikającym spojrzeniem.

—Widzę to! – zaśmiał się.
Nie mógł sobie przypomnieć kiedy był tak szczęśliwy. Nie miał pojęcia dlaczego musiał wrócić do Tess. Może coś wymyślą, może będzie mógł zostać z Liz, ze swoją prawdziwą miłością.
Spojrzała na uśmiechającego się Maxa i nic mu nie odpowiedziała, chciała zatrzymać ten moment w swoim sercu na zawsze.

***

—Max, zatrzymaj się. Max. – zaczęła się śmiać gdy Max ją złapał.

—Więc co mówiłaś? – podniósł ją w ramionach.
Było już po pierwszej w nocy, a Liz zadecydowała, że chce nocnej kapieli w morzu i oczywiście Max poszedł za nią bez zastanowienia.

—Jesteś człowiekiem.

—I?

—Jesteś wspaniały.

—I? – trzymał ją tak, że wisiała do góry nogami.

—I to był najlepszy weekend w moim życiu, I kocham Cię.
Max nie spodziewał się takich wyznań. Powoli postawił ją na ziemi i przytulił.

—Max.

—Myhm?

—Kochaj się ze mną.

—Co? O czym ty mówisz. Nie mogę tego zrobić, nie mogę ci tego odebrać.
Jego oczy zrobiły się wilgotne od łez, wiedzial że nie mógłby.

—Proszę, wiem że nigdy nie będzie w moim życiu nikogo takiego jak ty. Proszę zakończmy tak ten tydzień. Nigdy nie czułam się tak szczęśliwa w moim życiu. Chcę właśnie to pamiętać jako zakończenie tych dwóch dni.
Obydwoje płakali. Wiedzieli, że to było niemądre, lecz wiedzieli również, że albo teraz albo nigdy. Mieli jedną jedyną szansę bycia razem i zamierzali ją wykorzystać.

***
Powoli Liz budziła się ze snu, gdy już zorientowała się gdzie jest oraz co się wydarzyło nie mogła powstrzymać uśmiechu, uśmiechała się jakby była obłąkana. Kochała się z Maxem. Wiedziała, że nigdy nie zapomni tej nocy.
Wydlądał tak słodko, śpiąc ze słodkim uśmiechem na ustach, Liz nie mogła się powstrzymać od pocałowania go. Max natychmiast gorąco jej odpowiedział tym samym.

—Max.

—Mmm?

—Myślę, że powinniśmy się ruszyć, jesteśmy na publicznej plaży i ludzie zaraz przyjdą.

—Nie interesuje mnie to, zresztą jest listopad.

—Max!!
Podniósł Liz w ramionach i pobiegł z nią do chatki.

***
Liz patrzała ze smutkiem przez okno, dopóki para silnych rąk nie przytuliła jej. To wywołało u niej uśmiech. W ten weekend Max i Liz prawie zapomnieli że Max musi być z Tess, ale nagle podczas posiłku Liz znowu to sobie uświadomiła, obowiązek Maxa.
Poddali się, nie chcieli walczyć o tą miłość, po prostu zaakceptowali to, że Max i Tess muszą być razem, że pewnego dnia będą musieli wrócić na swoją planetę, która znajdowała się w galaktyce V. Max i Liz zaakceptowali to że nie mogą być razem lecz na zawsze w ich pamięci pozostanie ten weekend.

***
Gdy tylko Max wysiadł z pociągu, skoczyła na niego Tess i pocałowała go.

—Tęskniłam za tobą, jesteś taki dobry dla tego bachora, nie mam pojęcia jak ty to robisz. Jesteś takim dobrym człowiekiem, ale nie musisz nic dla niej robić, ona na to nie zasługuje, jest....
Tess kontynułowała swoje gadanie na temat Liz. Max nie słuchał, wiedział że nawet gdyby powiedział coś Tess to i tak by nic nie dało. Może Liz się myliła, może on był wstrętnym potworem, który zasługuje na życie u boku kogoś kogo nawet nie lubi, gdy prawdziwa miłość jest w zasięgu ręki. On mógł na takie życie zasłużyć, ale dlaczego miało się to wiązać z cierpieniem Liz.

***
Liz powoli szła za Maxem i jego przeznaczeniem, nie będzie płakać, nie zrobi mu tego. Wiedziała że on jej potrzebuje, powiedział jej to. Obiecała że będzie jeść nawet jeżeli jej serce będzie martwe. Miała żyć tak jakby wszystko było w porządku. Chciała by Max był szczęśliwy i nie musiał się o nią martwić.

***
Tess była wściekła. Jak ta suka mogła spędzić cały weekend z Maxem za jej plecami. Jak wielkie było jej zaskoczenie gdy po weekendzie spędzonym u Pam Troy, jej najlepszej koleżanki, dowiedziała się że Max zabrał Liz na całe dwa dni no i noc. Lecz wygląda na to że Max nie kocha Liz, jest jej i zawsze będzie.





Pamiętajcie nadal czekam na wasze komentarze!!


Poprzednia część Wersja do druku Następna część