moniczka

Historia jedenj miłości (6)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Część szósta

Podróż spędzili w milczeniu. Obydwoje mieli przeczucie, że zdarzy się coś strasznego, chcieli nacieszyć się sobą i zyskać siłę z towarzystwa tej drugiej osoby. Kiedy przyjechali do Michaela widok wszystkich samochodów powiedział im że wszyscy już na nich czekają. Puls Liz niepokojąco wzrósł gdy powróciło o wiele silniejsze uczucie, że może stracić Maxa.

***
Isabel się denerwowała, Max i Liz jeszcze nie przyjechali. Z tonu Liz, Isabel wywnioskowała, że mają rozmawiać o czymś bardzo ważnym.
Popatrzała dookoła pokoju, w którym znajdowali się wszyscy, których znała i na których jej zależało. Lekka rozmowa i skarżenie Tess było wszystkim co słyszała. Jej oczy zatrzymały się na jej chłopaku. Isabel jeszcze nikomu nie powiedziała, że chodzi z Alexem. To zdarzyło się niespodziewanie i ona chciała to jeszcze przez jakiś czas utrzymać w sekrecie. Usłyszeli dzwonek do drzwi i wszyscy zamilkli. Tess zerwała się na równe nogi i pobiegła do drzwi.

***
Liz nie mogła zmusić się aby spojrzeć na Maxa podczas gdy on otwierał jej drzwi jeepa, ani kiedy prowadził ją w stronę mieszkania Michaela.
Max czuł się jakby jego serce zostało wyrwane. Nawet jeżeli ona powiedziała, że to nie miało znaczenia, to tak naprawdę dla niej miało wielkie znaczenie. Max był innym gatunkiem, nie był człowiekiem. Zawsze bał się chwili, w której ona to zrozumie. W każdym razie on nie żałował widoku jej szczęścia gdy zobaczyła pod mikroskopem jego komórki. Liz miała prawo wiedzieć. Wiedzieć, że Max był niczym więcej niż zwykłym potworem.

***
Ona nie powinna mu mówić że go kocha, to był wielki błąd z jej strony. Jak ona mogła być rozczarowana, że Max nie odwzajemnił jej uczuć? Przecież jej nie kochał. On jest zakochany w Tess, ona jest jego przeznaczeniem, jego żoną. Liz była w najlepszym wypadku jego siostrą, nie była nawet jego siostrą. Liz była córką przyjaciół jego ludzkich rodziców, która trafiła pod ich opiekę po śmierci jej własnych rodziców. Ona była dla niego tylko kłopotem.
Chciało jej się płakać tak długo aż zabrakłoby jej łez, ale nie mogła tego zrobić Maxowi, nie zasłużył na jeszcze więcej kłopotów z jej strony. Dlatego nie mogła spojrzeć na Maxa, bo gdyby to zrobiła nie mogłaby już powstrzymać łez.
Byli już przy drzwiach, lecz Max chciał ją przytulić, powiedzieć jej że ją kocha i że wszystko będzie OK. Tylko, wiedział że nawet jeżeli Liz by tego nie pokazała, brzydziłaby się jego dotyku, gdy zrozumiała dokładnie czym on jest.

***
Liz usiadła na podłodze, podczas gdy każdy siadał obok swojego chłopaka lub dziewczyny.
Max otwierał drzwi, upewniwszy się że jej nie dotknie. Liz to bardzo zabolało. Powinna była się domyślić, że teraz ją znienawidzi i będzie się trzymać od niej z daleka, jak mogła być tak głupia? W chwili gdy weszli do Michaela mieszkania Tess była w Maxa ramionach i całowała go tak jakby nie widzieli się bardzo długo. Teraz siedziała na jego kolanach. Maria również siedziała na kolanach ale Michaela, natomiast Isabel siedziała bardzo blisko Alexa. Liz podejrzewała, że między nimi zaczęło się coś dziać, ona miała taką nadzieję. Czuła się zraniona, że Isabel jej niczego nie powiedziała, ale rozumiała ją. W końcu była tylko jakimś podrzutkiem i kłopotem dla Maxa i Isabel.
Wszystkie oczy były skierowane na Maxa, który czuł się bardzo nieswojo.

—Nie patrzcie na Maxa, dzisiaj to ja będę mówić, jeżeli nasz lider nie ma nic przeciwko.
Wszyscy zaczęli się śmiać, lecz Liz nadal czuła się podło.
Wyjaśniła ich odkrycie. Trójka kosmitów wydawała się całkiem szczęśliwa, że odkryła coś nowego o sobie.
Tess była zachwycona wiadomościami. Miała powód aby popisać się przed Liz. Ostatnio zdawało jej się że Liz z Maxem była stanowczo zbyt blisko i Tess chciała to zmienić. Zaczęła całować Maxa, tak że zabrakło mu tchu, wtedy powiedziała mu jakie wspaniałe jest to, że są inni od innych ludzi, i że to jest normalne ponieważ oni są parą królewską, o wiele wyższą od człowieka.
Max był tak zaabsorbowany litowaniem się nad sobą, że nie zauważył wyraźnego uwodzenia go ze strony Tess, czy nawet wyjścia Liz z pokoju. Zorientował się dopiero po jej wyjściu. Max rozumiał jak ciężko jej było być tak blisko niego.

***
Gdy była już bezpieczna w Michaela łazience, pozwoliła swoim łzom płynąć swobodnie, przed spoliczkowaniem się za bycie tak głupim. Ona będzie miała wystarczająco dużo czasu do użalania się nad sobą w swoim własnym pokoju. Umyła oczy i wróciła do reszty.

***
Max, Isabel, Tess i Liz wsiadali do jeepa aby jechać do domu, gdy nagle wszystkie ich koszmary stały się rzeczywistością. Zobaczyli kilka samochodów otaczających ich i usłyszeli.

—FBI

—Niech wszyscy wysiadają, ręce do góry, powoli....


Poprzednia część Wersja do druku Następna część