gosiek

Dziecko Szczęścia (4)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Is zrywa się z łóżka. Spogląda w stronę okna, ranek. Na zegarku widać dziesiątą. Położyła się na poduszce i patrząc w sufit myślała o tym śnie. Nagle do jej uszu dobiegły odgłosy śmiechu Liz. Założyła szlafrok i zeszła na dół.
Na schodach słychać było jeszcze śmiech dziecka i chłopaka...Alex, wiedziała, że to jego śmiech, poznawała go. Zbiegła szybko.
Chłopak słysząc huk na schodach wstał z krzesła i spojrzał w tamta stronę. Isabel stanęła na samym dole z uśmiechem, przez chwilę, ani nie drgnęła. Nagle coś w niej się obudziło i rzuciła się chłopakowi na szyję.

— Tęskniła – szepnęła mu do ucha zaciskając oczy byle się tylko nie rozpłakać

— Ja też – odpowiedział chłopak

— Liz opowiedziała ci wszystko?? – spytała Is siadając i widząc małego Miky'ego w siedzonku

— Tak, jak przyszedłem rano nie chciał się ode mnie oderwać, przyszedł do mnie raczkując i nie chciał zejść z rąk, w końcu Liz go jakoś wsadziła do tego siedzonka i dała jeść

— Nom, trzymał się go jakby go znał, jeszcze bardziej był chętny do zabawy z nim niż z tobą – dodała Liz

— Jestem zazdrosna...- Isabel udała smutną minę – Jak było w Szwecji?? – spytała po chwili

— A dobrze, nawet, ale nie tak dobrze jak z tobą tutaj – uśmiechnęli się

— Dobra to ja idę małego umyć i ubrać, a wy sobie pogadajcie – powiedziała Liz wstając i biorąc chłopca na ręce

Przez chwilę siedzieli w milczeniu, patrząc na siebie od czasu do czasu zmieszani. Czasem próbowali coś wyjąkać, ale kończyło się to zazwyczaj jedynie odgłosem "yyy" lub "eee".
Isabel wstała aby poprawić sobie swój szlafrok. Gdy tylko się uniosła poczuła dłoń Alexa dotykającą lekko jej. Chłopak powoli się podnosił patrząc w oczy dziewczynie.
Dotknął jej policzka, było takie delikatne. Dawno tego nie czuł, w pewnym sensie tęsknił za jej nieoczekiwanymi pocałunkami. Przypomniał sobie swój sen, chciał bardzo, aby to o czym śnił kiedyś spełniło się. Z ich pierwszej próby bycia razem nic nie wyszło, powód – Głupie przeznaczenie. Miał dosyć paplania o tym ich Antarskim pochodzeniu, chciał ją mieć dla siebie, przynajmniej przez chwilę.
Zbliżył swoją twarz do jej i pocałował, najlepiej jak tylko potrafił.

~*BŁYSK*~

Czuje się jak ptak, leci nad lasem, gęstym, zielonym. Na niebie, o dziwnym purpurowym odcieniu, migoczą małe gwiazdki.
Księżyc wygląda jak zachodzące słońce. Jego jasna połowa znajduje się nad srebrzystą wodą. Wyglądało to ja z bajki.
Nagle jej wzrok znajduje się na plaży, pół skalistej pół piaszczystej. Wydaje jej się, że idzie w stronę wysokich skał, ale nie to nie ona, to jej oczy same wędrują.
Spogląda za jeden z wysokich kamieni. Widzi...siebie...z kimś się całuje, ale to nie było zwykłe całowanie, to zapowiadało cos o wiele większego. Nagle chłopak z którym leży podnosi głowę...to Alex

~*BŁYSK*~

Koniec pocałunku jej i Alexa, oddala się mając dalej zamknięte oczy, to było takie piękne. Po chwili przypomniało jej się to co widziała. Było to takie straszne, a zarazem piękne. Ciekawa była czy to tylko jej fantazja, czy coś innego, przyszłość...a może przeszłość.

— Is, śpisz?? – spytał trochę zdziwiony Alex patrząc na dziewczynę, która ma cały czas zamknięte oczy

— JA... nie nic – zerwała się jakby naprawdę zasnęła – czy ty też to widziałeś?? – spytała

— Co? – nie wiedział o co jej chodzi

— A nie nic, to tylko moja fantazja...- ratowała się

— Fantazja...aż taki dobry jestem?? – spytał Alex zachwycony

— Tak byłeś wspaniały – uśmiechnęła się – tak ja zawsze – dodała
Alex także się uśmiechnął słysząc tak miłe słowa z jej ust i pocałował delikatnie w policzek. Is zapytała później chłopaka czy ma ochotę zjeść coś, odpowiedział z podnieceniem, że tak.
Evans stanęła przy kuchni i zaczęła pichcić omlet (tradycyjne śniadanie Amerykanów). Włączyła małe radio i słuchając Daft Punk "One more Time", ruszała się w takt muzyki.
Gdy skończyła omlet podała go Alexowi, a sama poszła się umyć i ubrać. Chłopak z apetytem zaczął zajadać się śniadaniem, nie dość, że był bardzo głodny, to jeszcze – przecież to omlet dla niego od Isabel Evans. Musiał go zjeść.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część