gosiek

Inna Liz (8)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

***

Liz gdy tylko usłyszała, że zaraz teren się zwolni, wstała z łóżka i podeszła do lustra. Poprawiła makijaż który rozmazał się pod wpływem łez.

— Liz, nie martw się. Wszystko będzie dobrze. On po prostu nic nie pamięta- mówiła sama do siebie
Po upływie ok. 10 min, zamknęła oczy, wciągnęła powietrze i skoncentrowała się "Nareszcie poszli, chata wolna". Otworzyła naraz oczy i otworzyła drzwi. Wyszła i stanęła przy lodówce. " Poproszę lody waniliowe" I wyjęła z zamrażalnika cały kubeł lodów (nie znaczy to, że sobie je wyczarowała). Rzuciła się na tapczan, wyjęła z szafeczki obok Discmana i włączyła. Zajadając lody słuchała, z zamkniętymi oczami, swojej ulubionej płyty, Dido. Właśnie leciała jej ulubiona piosenka "White Flag". Wstała i zaczęła kręcić się w kółko po całym pomieszczeniu, w dalszym ciągu zajadając lody.
W tym samym momencie, gdy piosenka się skończyła ona poczuła wielki przeszywający ją ból. Otworzyła oczy. Przed nią stał jakiś facet. Popatrzyła na miejsce gdzie bolało ją najbardziej. W brzuchu miała wsadzony wilki nóż. Otworzyła z bólu usta, z rąk wypadło jej pudełko lodów i osunęła się bezwładnie na podłogę. Słyszała tylko półprzytomna jego śmiech i słowa "Nasado Będzie zadowolony"

***

Max biegł jak strzała przez tunel choć jeszcze nie znał drogi wiedział gdzie biec. Zatrzymał się dopiero przed wejściem stanął jak dąb. W pomieszczeniu stał jakiś facet, trzymał cały zakrwawiony nóż w dłoni i z szyderczym uśmiechem na twarzy. Lecz nie to zwróciło jego uwagę, na podłodze tuz obok tamtego leżała ona, Liz. Cała zakrwawiona. Bez namysłu wystawił rękę przed siebie i blask niesamowicie niebieskiego światła rzuciła tamtego o ścianę. Podbiegł do dziewczyny ze łzami w oczach i powiedział:

— Liz, musisz na mnie spojrzeć proszę – dziewczyna resztkami sił otworzyła oczy i spojrzała na Maxa. Chłopak położył dłoń na jej ranie z niej wydobyło się identyczne niebieskie światło.

~*BŁYSK*~
Max widział migawki życia na Antarz. Jak poznał Liz, Ave, na balu z okazji jego 14 urodzin, jak od tamtej pory bawili się cały czas razem, jak oświadczył się jej na jej urodzinach, jak Khivar oznajmił, że jeżeli nie będzie z Khivą zamorduje Vilandre, jak potem spotykali się potajemnie
~*BŁYSK*~

Max poczuł ból w klatce piersiowej. Pochylił się lekko, aby odetchnąć. Nagle usłyszał głos:

— Max, Max co się stało?? – mówiła jeszcze trochę nieprzytomna Liz.

— Liz, udało się. Żyjesz – chłopak złapał ją za rękę i przysunął do swojej piersi. Liz usiadła i przytuliła się do niego.

— Liz, Liz co się stało??- wykrzyknęły naraz Maria i Is które właśnie przybiegły. Widząc plamę krwi na bluzce Liz rzuciły jej się na szyję. Max wstał i podszedł do leżącego nieruchomo faceta pod ścianą.

— Kto cię tu nasłał, mów bo inaczej zginiesz – złapał go za koszule i przyłożył dłoń do jego serca – gadaj go cię zabiję

— To Nasado – i osunął się z braku sił. Wszyscy słysząc to popatrzyli na siebie z niedowierzaniem.

***

— Boże, ja go zabiłem – Max odsunął się od mężczyzny – ja zabiłem człowieka

— Max...- do chłopaka podeszła Is – ty po prostu broniłeś jej, swojej...- w tym samym momencie usłyszała głos Liz "Proszę, Is, jeszcze nie czas" – ...Liz, uratowałeś ją

— A to poza tym nie jest człowiek...- wszystkie twarze zwróciły się w stronę Marii – to jest Skór

— Kto?? – spytali Isabel i Max naraz

— To takie istotki, które żyją na planecie Khivara, są im posłuszne, i niszczy je światło – dopowiedziała Liz

— Popatrzcie na jego twarz – dodała Maria wskazując na mężczyznę

— Przecież on wygląda jak stary dziad – powiedziała Is z kwaśną mina. Faktycznie facet który przed chwilą nie wyglądał na więcej niż 30 lat, teraz na co najmniej 70.

— Zaraz stąd zniknie, pozostanie tylko kupka pyłu – Liz strasznie zpowarzniała. I tak też się stało.
Nagle w mieszkaniu pojawili się Michael i Alex. Gdy tylko zobaczyli krew na ubraniu Liz podbiegli do niej i obrzucili mnóstwem pytań typu: "Co ci się stało?" Isabel opowiedziała im wszystko, ale gdy doszli do wątku o Nasado, Michael przerwał:

— Czekaj, czekaj, Jak to Nasado nasłał tego faceta na ta dziewczynę??

— Ona ma imię – powiedziała Maria poprawiając beznamiętnie chłopaka – Liz

— Dobra, mniejsza o to...co to wszystko ma znaczyć??

— Bardziej by cię to interesowało jakbyś wiedział, że to twoja siostra – mruknęła pod nosem De Luca

— Co?? – Michael jednak to usłyszał

— No bo...Liz proszę nie przerywaj mi mam tego dość – zwróciła się do brunetki-...Liz to twoja siostra, Tam i tu też – i eksplodowała

— Liz czy to prawda??- spytał Max

— Tak – mruknęła pod nosem – Tak jestem siostrą Ratha, księżniczką AVARH. Jednej z planet układu 5 planet. Po co ja to wam mówię – Liz złapała się za głowę

— Liz, dobrze, że to zrobiłaś. Przynajmniej niech wiedza tyle na razie – do dziewczyny podeszły Maria i Is przytulając ją.

— A możemy wiedzieć trochę więcej?? – spytał niepewnie Max

— Co jeszcze możecie wiedzieć?? Hmm...no może to, że ja i Maria jesteśmy także książętami, no ja to już królem, planet też w tym samym układzie. Maria jest z tak zwanej Soris, a ja Ashmah (czyt. Aszmah). Wiecie już, że Isabel i Max jesteście rodzeństwem. I to na tyle – opowiadał z obojętną miną Alex, cały czas patrząc na Is

— A co z Tess?? – spytał po chwili Machael gdy poukładał sobie wszystko

— Tess...No o to muszę się zapytać Liz...Mogę??

— Tess, jest siostrą Khivara...- Liz odpowiedziała sama na to pytanie, podchodząc powoli do Maxa. Evans i Guerin zamarli, nagle Max spojrzał na siostrę

— Is, nawet mi nie mów, że wiedziałaś o tym – patrzył na nią pytająco

— No...ja wiedziałam, ale nie wszystko – Is wiedząc, że Max i tak jej to wybaczy udawała smutną minę.
Alex myśląc, że to naprawdę, podszedł do niej i bez wahania przytulił ja. A ona odwzajemniła to. To samo zrobił Max podchodząc bliżej Liz i łapiąc ja w pasie (w tle piosenka Nickleback "Sameday").
Maria nie mogąc na to wszystko patrzeć odwróciła się napięcie. Nagle poczuła jak ktos łapię ja z jeden bok. Odwróciła się. Był to Michael, popatrzył jej głęboko w oczy i powiedział:

— Proszę cię pozwól mi chociaż raz...- dziewczyna zamiast odpowiedzi pocałowała go delikatnie w usta i przytuliła mocno.
Miłą atmosferę przerwał telefon Maxa:

— Max, to ja Tess, nie wrócę dziś na noc, jestem u ciotki...tak u ciotki Jenny...opowiadałam ci kiedyś o niej??

— Nie

— To trudno, wrócę jutro albo pojutrze, na razie

— Na razie – Max wyłączył telefon

— To Tess?? – spytała Liz, Max przytaknął

— Czego chciała?? – spytał ostro Michael

— Nic, nie będzie jej około 2 dni – odpowiedział chłopak

— Aha...tym lepiej dla niej, będzie miała 2 dni spokoju- Is uśmiechnęła się do Alexa

— Dobra mamy 18 co robimy?? – spytała Maria

— O...zapomniałem wam powiedzieć, jutro o 20 jest ta impreza w Zayanie – powiedział Alex

— Dobra, ja nie idę, nie mam ochoty – odpowiedziała Liz

— Ja też, po dzisiejszym nie mam siły – dodała Maria

— A ja pójdę z przyjemnością – Isabel zwróciła się wyłącznie do Alexa

— Oki, dziewczyny przyszykujecie ją na jutro? – spytał Alex

— Spoko, Jutro i tak nie mamy co do roboty, ja przy okazji zrobię większe zakupy jedzenia – powiedziała De Luca

— A ja, pójdę po prostu dla przyjemności...- Liz lubiła takie wypady

— Nie, ty to idziesz zrobić zakupy jakiejś ładnej wieczorowej sukni – powiedział Max

— Jakiej sukni, ja nie chodzę w czymś takim...- Liz zrobiła skwaszoną minę

— To załóż ją przynajmniej jutro na kolacje, proszę – Max zrobił błagalny wyraz twarzy

— Jaką kolacje??

— No jutro o 20 pójdziesz ze mną do ekskluzywnej restauracji. W takim stroju raczej nas nie wpuszczą, nie sądzisz – Max wskazał na skąpe ubranie dziewczyny

— Masz coś...- Liz próbowała udawać złą, ale zaraz jej przeszło – Ale ja nie umiem...

— Is ci pomoże, prawda siostrzyczko?? – Max zwrócił się do Isabel

— Oczywiście, wy mi, ja wam – uśmiechnęła się szeroko i siadła wygodnie na kanapie, tak samo jak ona postąpiła reszta.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część