Unknown

Czerwona Komnata

Wersja do druku

Noc. Cisza. Max śpi w łóżku w swoim pokoju, oświetlony lekko tylko majaczącym światłem księżyca...
W pokoju obok, w swoim łózku leży Isabel. Patrzy w sufit, złe przeczucia nie dają jej spać tej nocy. Słychać tylko rytmiczne tykanie zegara...
Nocną ciszę przerywa nagły przeraźliwy krzyk Isabel:

— Max!!!
Jej "telepatyczny" impuls dociera również do Michaela, Liz i Marii.
Isabel wbiega do pokoju Maxa, ale już go tam nie ma...
Z zewnątrz słychać pisk opon ruszającego gwałtownie samochodu!
Isabel rzuca się do okna. Mimo ciemnej nocy dostrzega pewne szczegóły pojazdu. Jest to czarny samochód terenowy, nie posiadający tablic rejestracyjnych. Gruba warstwa kurzu wskazuje, że przebył on długą drogę.
Samochód znika za zakrętem...

Cała czwórka spotyka się w Crashdown Cafe. Sytuacja jest bardzo napięta. Dlaczego Max nie próbował się bronić? Czy został aż tak zaskoczony, czy może przeciwnik był aż tak potężny?

— Może szeryf Valenti będzie w stanie nam pomóc? Może zauważył coś nietypowego?

— Liz, przecież nie możemy zawsze na niego liczyć!

— Ale tu nie chodzi o jakiś drobiazg! Tu idzie o życie Maxa!!!

— Poradzimy sobie sami!!!

— Nie Michael! Nie tym razem...

Szeryf Valenti zaniepokojony telefonem Liz przyjeżdża do Crashdown Cafe.

— Wczoraj w nocy ścigałem czarnego Jeepa na drodze 69! Jechał bardzo szybko, nie posiadał tablic rejestracyjnych, więc to pewnie ten sam! Jechałem za nim aż na granice stanu, ale mój wóz niespodziewanie zupełnie odmówił posłuszeństwa! – szeryf zawiesza głos, jakby obarczając się winą – Skontaktowałem się z szeryfami z innych stanów, ale nikt go nie widział, zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu!
Valenti wyciąga mapę i pokazuje miejsce na międzystanowej 69, gdzie zakończył pościg.

— Pojadę tam teraz i poszukam śladów, a Wy zostańcie tutaj. Nie róbcie nic na własną rękę – spogląda znacząco na Michaela – Będziemy w kontakcie.
Szeryf opuszcza lokal.

Oczywiście mimo prośby Valentiego, cała czwórka wsiada do samochodu i osobiście wyrusza na poszukiwanie Maxa. Po kilkugodzinnej męczącej jeździe po nieprzyjaznej pustyni, dojeżdżają na miejsce wskazane przez szeryfa. Ostatnie zabudowania pozostały daleko za nimi. Dookoła jak okiem sięgnąć głuche pustkowie. Jest sucho i duszno. Słychać tylko złowrogo pojękujący wiatr, przeciskający się przez szczeliny spękanej ziemi...

— Przecież tu nic nie ma! Musimy jechać dalej!

— Możemy tak jechać w nieskończoność! Isabel, może tym razem uda Ci się nawiązać kontakt z Maxem?

— Spróbuję – Isabel skupia się, niestety ponownie bez rezultatu, jakby coś blokowało jej myśli.
Niespodziewanie silnik gaśnie. Samochód zatrzymuje się. Wszelkie próby ponownego uruchowmienia okazują się nieskuteczne.

— Co teraz?! – przerażona Maria spogląda na Michaela.

— Nie wiem! Wszystko niby jest w porządku, paliwo, silnik, a i tak stoimy! Samochód jest unieruchomiony! – Michael z trzaskiem zamyka klapę silnika.
Isabel odchodzi parę kroków od samochodu. Nagle w jej głowie pojawiają się błyski i obrazy. Widzi Maxa w ciemnym pomieszczeniu, skutego łańcuchami, nieprzytomnego...

— Max jest gdzieś blisko! Widziałam ból i cierpienie! On jest gdzieś...pod ziemią!!!
W tym samym momencie Michael zauważa na piasku prawie zupełnie przysypany pulsujący lekkim światłem odcisk dłoni, podobny do tego na skale z inkubatorami.

— Isabel! Znalazłem coś!
Nie czekając na odpowiedź Michael dotyka symbol. Kilka metrów przed nim podnosi się ciężka kamienna pokrywa, odsłaniając wejście...

Cała czwórka schodzi do wąskiego, dusznego i wilgotnego korytarza. Ciemności rozświetla jedynie słabe światło wpadające przez właz, który nagle z łoskotem zamyka się! Teraz już nie widać nic...
Mimo paniki, powoli, po omacku, przemieszczają się wzdłuż korytarza. W końcu docierają do niewielkiej, ale wysokiej skalnej komnaty lekko tylko oblanej czerwoną poświatą. Na przeciwnej ścianie zauważają Maxa przykutego łańcuchami!

— Max! – Liz ze łzami w oczach podbiega w kierunku Maxa, niestety zatrzymuje ją pole siłowe rozpostarte wokół niego.

— Osuń się Liz, rozwalę to! – Michael skupia się wyrzucając silny impuls energii, ale pole siłowe nie ustępuje.
Nagle do ich uszu dociera znajomy, lecz niemiło wspominany głos:

— A jednak tu dotarliście! Może i nie jesteście tacy głupi! Ale teraz to już nieważne! Zrobicie co wam każę, a jeśli nie...
Nieprzytomny dotąd Max zaczyna krzyczeć z bólu!

— Dostaniesz co chcesz, tylko wypuść Maxa! – Liz upada błagalnie na kolana.

— Mówicie mi gdzie jest GRANILIT, daję wam spokój. Nie powiecie, pozostanie królewska trójka!

— Nigdy się tego nie dowiesz! – Michael zaprzecza stanowczo, próbując jednocześnie wypatrzeć wroga...
Max ponownie krzyczy z bólu!

— Wasz Max jest coraz słabszy, a ja mam dużo czasu! Gdzie jest GRANILIT!!!

— Dobrze, powiem! – Liz nie mogąc patrzeć na cierpienie Maxa decyduje się powiedzieć – GRANILIT jest w...
W tym samym momencie spadający odłamek skalny zdradza agresora! Błyskawiczna reakcja Michaela pozwala namierzyć słabo oświetloną postać stojącą w szczelinie skalnej parę metrów nad Maxem!

— Mam cię, gnojku! – Michael wysyła energetyczny pocisk w tamtym kierunku!
Wróg zostaje trafiony. Max uwolniony z więzów osłabiony osuwa się na ziemię. Pole siłowe znika. Jaskinia zaczyna się trząść, a ciężkie kawałki skał zaczynają spadać z łoskotem na ziemię! Właz otwiera się.

— Szybko! Wynosimy się stąd! – Michael chwyta Maxa.
Gdy cała piątka wychodzi na powierzchnię, jaskinia zapada się zupełnie. Na zewnątrz czeka zdumiony Valenti.

— Znalazłem wasz samochód, ale was nigdzie. Jakbyście się pod ziemię zapadli... Max! Czy wszystko z nim OK?
Max powoli odzyskuje przytomność. Liz obdarowuje go namiętnym pocałunkiem, a Maria znacząco przytula Michaela.
Isabel spogląda na szeryfa:

— Wracajmy do domu...


Wersja do druku