Joli

Świat Liz (2)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Droga była długa. I ciężka. Nienawidziła tyle jechać samochodem. N dodatek ogarnął ją strach jak tam będzie. Czy sobie poradzi i czy udźwignie ciężar tajemnicy. Nie, nie powie o tym nikomu. Ludzie nie lubią odmieńców. Tego nauczyła się w Nowym Yorku. Jeśli Sam będzie szczęśliwy to i ona tez będzie.
Kiedy wjechali zdziwił ja spokój panujący w miasteczku. Sam od razu pojechał do nowego domku. Był mały, akurat na ich dwoje.

— OK, Liz jesteśmy. Czas zacząć rozpakowywanie.

— Nie Sam. Ja na dziś mam dość. Ile można?! Idę spać.

— Dobrze już dobrze nie zrządź tak- powiedziała Sam z uśmiechem na ustach.- Dobrze że masz wakacje. Jutro to posprzątasz jak ja pójdę do pracy.

— Co?! Jesteś poganiaczem niewolników! Ale za to cię kocham- podeszła do niego i go mocna uścisnęła- OO. Pasuje mi ten układ, ale na razie de spać. Dobranoc.

— Pa Liz. Pamiętaj ja idę na ósma do pracy. Zostajesz sama. Poradzisz sobie?

— Tak. Jestem silna. Nie martw się.
Tak skończywszy poszła na górę. Był tak zmęczona, ze padła na łóżko i natychmiast zasnęła.

Spala jednak krótko. To następna uciążliwość. Jej organizm potrzebował mało snu. Usiadła na łóżku zaczęła. Myśleć jak to będzie. Nie przyznała się Samowi, ze strasznie boi się zmian. Ale teraz nie ma co narzekać, trzeba tu poukładać. O czym pomyślała, tak zrobiła. Pół nocy sprzątała swój pokuj. Kiedy rano Sam szykował się do pracy, ona siedziała cicho w pokoju. Kiedy tylko ten wyszedł ruszyła do boju. Postanowiła jak najszybciej poukładać w domu. A potem... może znaleźć nowych przyjaciół!
No ale łatwiej było powiedzieć niż zrealizować. Z tym był problem. Cały dzień sprzątała,, układała ale końca nie było widać. Zastanawiała się skąd oni maja tyle klamotów. I nici z wyjścia. Sprzątnie zajęło jej tydzień. W tym czasie Sam codziennie chodził do pracy i coraz bardziej kochał to miasto. Ona natomiast jeszcze ani razu nie była tak dla przyjemności poza domem. No ale w końcu dom aż lśnił, a ona nie miał żadnych pomysłów co dalej. Pomyślała "OK. Co mam do stracenia." Sam opowiadał o miłej knajpce niedaleko jego pracy Crashdown. Może pójdzie tam. Podobno spotyka się tam młodzież z miasteczka. A więc tam. Jutro tam pójdę ubrana szałowo i podbije to miastem swoja osobowością. Ale JUTRO!!!...



Poprzednia część Wersja do druku Następna część