Graalion

Isabell & Zack (6)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

— Ale ulewa – zawołała przestępując próg. Całe ubranie miała przemoczone. Woda kapała na podłogę tworząc szybko rosnące kałuże.

— Nawet nie zauważyłem jak się zachmurzyło – Zack wskoczył za nią i zatrzasnął drzwi.
Otrząsnął się jak pies po wyjściu z wody. Isabel pomyślawszy o tym roześmiała się.

— Cieszę się, że mimo wszystko nie straciłaś humoru – Zack z uśmiechem wszedł do salonu i kiwnięciem ręki dał znać by podążyła za nim. – Tam jest szafa z moimi ubraniami. Możesz coś założyć póki nasze rzeczy nie przeschną – zniknął w kuchni.

— Dzięki – podeszła do szafy. – Przebiorę się w łazience.

— Ależ nie musisz sobie robić kłopotu – dobiegł ją jego rozbawiony głos. – Z chęcią bym popatrzył.

— W to wierzę – odpowiedziała lustrując zawartość szafy i w końcu sięgając po zieloną flanelową koszulę. – Marzyciel.
Drzwi do łazienki zamknęła na zamek. Tak na wszelki wypadek. Omiotła spojrzeniem wnętrze. Była już u Zacka dwa razy, a mimo to nie mogła się przyzwyczaić do porządku jaki tu panował. Maszynka i krem do golenia, pasta do zębów, dwie szczoteczki (jedna jeszcze nie rozpakowana), grzebień, mydło i kilka ręczników. To wszystko. Przypomniała sobie swoją łazienkę i westchnęła. Faceci jednak mają dobrze. Szybko ściągnęła bluzkę i spodnie. Jednym z ręczników błyskawicznie się wytarła i sięgnęła po koszulę Zacka.

— Zaraz będzie gorąca herbata – usłyszała jego głos. – Wiesz, kiedyś mieszkałem w Nowym Jorku. Umiałbym otworzyć taki zamek w parę sekund.

— Ani mi się waż – krzyknęła przestraszona. Była w samej bieliźnie.

— Spokojnie – najwyraźniej dobrze się bawił. – Nie zamierzam naruszać twojej prywatności. Nie zostawiłem tam przypadkiem włączonej kamery?

— Nie.

— Cóż za przeoczenie.

— Zacku Zane'ie, ostrzegam cię – mimowolnie się uśmiechnęła. – Jeśli nie przestaniesz świntuszyć, natychmiast wracam do domu.

— Dobrze już, dobrze – usłyszała jego oddalające się kroki. – Nie mogę przecież dopuścić, by moja dziewczyna dostała zapalenia płuc wędrując po mieście w deszczu i w przemoczonym ubraniu.
Musiał specjalnie hałasować odchodząc, gdyż zawsze poruszał się cicho niczym kot. Isabel wsunęła rękę w rękaw koszuli. Zack był wysoki, koszula sięgała jej do połowy uda. Jego dziewczyna. Przytuliła materiał do policzka. Czuła zapach Zacka, koszula była nim przesiąknięta. Jego dziewczyna. Powoli zapięła guziki. Zdała sobie sprawę, że się uśmiecha.
Gdy wróciła do salonu, Zack właśnie stawiał kubki z gorącą herbatą na stoliku. Przystanęła w drzwiach, plecami oparła się o framugę. Zdążył założyć suche spodnie, ale z włosów nadal kapała mu woda ściekając po plecach i klatce piersiowej.. Przypomniała sobie jego sen. Był dokładnie taki jakim go zapamiętała. Wysoki, umięśniony, poruszał się z naturalną lekkością. Odwrócił się jakby wyczuwając jej spojrzenie. Jego oczy z zachwytem prześliznęły się po jej sylwetce. Sprawiło jej to przyjemność. Nagle zdała sobie sprawę, że są sami w jego mieszkaniu, on w samych spodniach, ona w jego koszuli pod którą miała tylko bieliznę. Zmieszana spuściła wzrok.

— Wyglądasz w niej lepiej niż ja – odezwał się.
Podszedł i stanął tuż przed nią. Spojrzała w jego oczy.

— A ty wyglądasz lepiej bez niej – odpowiedziała zaskoczona własną śmiałością.
Delikatnie, samymi opuszkami palców, dotknął jej policzka. Przymknęła oczy, jak zwykle porażona siłą jego dotyku. Z upływem czasu wrażenie wcale nie stawało się słabsze.

— Powinnam powiesić swoje rzeczy, żeby szybciej wyschły – szepnęła.

— Powinnaś – zgodził się.

— A ty powinieneś się wytrzeć. Możesz się zaziębić – nadal miała przymknięte oczy. Czuła opuszki jego palców przesuwające się delikatnie na szyję i z powrotem na jej policzek.

— Powinienem.

— Zack, nie powinniśmy ... – jej głos był cichszy niż tchnienie dziecka. Spod na wpół przymkniętych powiek widziała jego zielone oczy wpatrujące się w nią z pożądaniem.

— Wiem – szepnął ze smutkiem. – To by nie było w porządku.
Nagle cofnął rękę i minąwszy ją poszedł do łazienki. Widziała jak zbiera jej rzeczy i wkłada je do suszarki. Była zaskoczona. Myślała, że ... Do cholery, jak można doprowadzić dziewczynę do takiego stanu i po prostu odejść. Wściekła podeszła do stolika i wzięła swoją herbatę. Spróbowała. Herbata była okropna. Roześmiała się. Wreszcie znalazła coś w czym nie był dobry. Nagle podjęła decyzję. Odstawiła kubek i poszła do łazienki. Zack właśnie wycierał włosy.

— Isabel? – był autentycznie zdziwiony. – Co ty tu ...
Nie dała mu dokończyć. Ujęła jego głowę w obie dłonie i pocałowała go. Zastygł zaskoczony, lecz jego usta bezwolnie odpowiedziały na pocałunek. Po chwili upuścił trzymany ręcznik i objął jej talię. Ich ciała dzieliła jedynie cienka warstwa materiału.

— Isabel – jęknął – my naprawdę nie powinniśmy. Ja ...

— Zack – spojrzała mu prosto w oczy – zamknij się.
Przytuliła się do niego i powoli jeszcze raz dotknęła jego warg swoimi.

— Och, do diabła z zasadami – mruknął i przycisnął ją do siebie.
Nie przerywając pocałunku pochylił się i wziął ją na ręce. Przytuliła głowę do jego piersi gdy niósł ją do sypialni. Delikatnie położył ją na łóżku. Wsunęła palce w jego włosy, a on czule spojrzał w jej oczy. Przesunął dłonią wzdłuż jej ciała, poczynając od szyi i zatrzymując się dopiero na nagim udzie. Oparła dłoń na jego piersi. Ich oczy połączone rozpalonym spojrzeniem wyrażały to samo pragnienie. Ich wargi ponownie się zetknęły.
Reszta niechaj pozostanie milczeniem.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część