Liz

Niespodzianka z Vegas (1)

Wersja do druku Następna część

To opowiadanie jest napisane przez Gaudicię. To ona jest autorką tego świetnego ficka która ja tylko tłumaczę. Mam nadzieję, że się wam spodoba.


Niespodzianka z Vegas


— To się nie dzieje... – Liz powtarzała wciąż i wciąż
Michael nie mógł nawet spokojnie oddychać. Liz zacisnęła powieki a potem ponownie je otworzyła.

— Nie, nie, nie... Liz tylko myśl, myśl – Liz wróciła myślami do tego co się stało:
* * *

— Liz, idź i nie trzęś się, pamiętaj, to nie jest zabawa. – Jak tylko się odwróciła Michael złapał ją za ramię.

— Zapomnij o tym. Nauczysz się jak się dobrze bawić, nawet gdyby miało cię to zabić. Idziesz ze mną.
Zanim Max wypowiedział słowo porady Michael dosłownie wyniósł Liz z pokoju. Michael zabrał ja do baru. Liz usiadła w kącie, a Michael powiedział:

— Wracam za kilka minut.
Liz pokiwała głowa i zaczęła się zastanawiać jak się tu znalazła. Zauważyła jak kelner podaje komuś drinka. 'Czemu nie, w końcu Michael chciał wydać trochę pieniędzy' pomyślała

— Poproszę piwo. – Liz powiedziała, podając mu studolarówkę. On rozejrzał się i jeszcze zanim wziął pieniądze od razu podał jej piwo. Liz wzięła łyka i musiała przyznać, ze jej posmakowało; wzięła kolejnego drinka. Michael stał z otwartą buzią patrząc na Liz i stojące przed nią dwie butelki po piwie.

— Liz, co ty robisz?
Liz podniosła kolejną butelkę do ust.

— Dobrze się bawię. – Liz wypiła do końca napój i poprosiła o kolejny; już się czuła nieco zakręcona
Po wypiciu kolejnych drinków wstała i poszła na parkiet, słysząc jedynie jak Michael szedł za nią.
* * *

— Proszę powiedz mi, ze to sen. Proszę, proszę, proszę... – Liz błagała na sam smak wspomnień
Michael usiadł, zakrywając prześcieradłem dolną część swojego ciała.

— Masz. – powiedział podając jej kawałek papieru – Znalazłem to na szafce.
Liz drżącymi dłońmi wzięła papier i zarumieniła się czytając jego treść. Czytała nadal, mając nadzieję, ze przynajmniej nie były tam ich nazwiska, ale kiedy dotarła do końca rozpoznała swoje niezręczne pismo. I nie było to nawet podpisane jako Shirley Temple i Dr.Love, ale Elisabeth Parker i Michael Guerin. Jej podpis był obok Michaela.

— To wszystko twoja wina, Michael – Liz oskarżyła go

— Moja wina?! – Michael krzyknął, zabierając wzrok z nagich piersi Liz

— Tak! Dobrze wiesz jak działa na ciebie alkohol. Upiłeś się!

— To nie była moja pieprzona wina! Ktoś podmienił mi drinki i się nie zorientowałem – Michael bronił się zaciekle

— Boże, jak ja cię nienawidzę! – Liz powiedziała cicho ale stanowczo. Nigdy by mu nie powiedziała tego, aż do tego dnia, ale wiedząc, ze z nim spała, czuła swobodę mówienia tych słów.
Michael poczuł się nieco urażony, ale nie potrafił wyjaśnić dlaczego

— Mała Liz Parker pokazuje pazurki. – zakpił
Liz spojrzała na niego.

— Pamiętaj, że przez ciebie to teraz Mała Liz Guerin! A teraz ubierz się i wyjdź, żebym mogła zrobić to samo
Michael patrzył na nią z niedowierzaniem i ze złością potrząsnął głową.

— Ty się ubierz i wyjdź, żebym to ja mógł zrobić to samo.
Liz z furią potrząsnęła rękoma w powietrzu, potem otuliła się prześcieradłem i wyszła z łóżka, zostawiając Michaela nago. Michael wściekły złapał końcówkę materiału i pociągnął w swoją stronę tak, że mógł okryć siebie, sprawiając, ze Liz upadła z powrotem na łóżko.

— Co teraz? – Liz zapytała

— Słuchaj, nie możesz mi zostawić tego prześcieradła? – Michael zapytał nieco spokojniej
Liz zakrztusiła się śmiechem:

— I co mam paradować nago na twoich oczach?

— Tak jakbym miał zobaczyć coś nowego – Michael powiedział przez zaciśnięte zęby.
Liz westchnęła a potem zakpiła.

— A może byśmy oboje pozbyli się prześcieradła? To nie byłby pierwszy raz, kiedy widzielibyśmy siebie nago, prawda? Więc jak się tego pozbędziemy ja przebiorę się w łazience a ty tutaj.
Michael zgodził się

— Na trzy. 1...2... i...3
Oboje wyskoczyli z łóżka. Liz błyskawicznie owinęła prześcieradło wokół siebie, zebrała ciuchy i poszła do łazienki.

— Liz, oszukiwałaś! – Michael usłyszał tylko zatrzaskujące się drzwi i śmiech Liz z wygranej
* * *
Liz wyszła z łazienki, trzymając w ręce prześcieradło. Rzuciła materiał na łóżko, a potem wyciągnęła rękę przed siebie:

— Zdejmij ją. – zażądała
Michael spojrzał i zauważył tę samą rzecz, która on usiłował zdjąć, ale nie mógł. Wziął jej rękę i niespokojnie zaczął nią szarpać.. Usiłował zdjąć obrączkę ślubną z jej palca

— Nie mogę.
Liz zaczęła go bić dłonią po ramieniu

— To wszystko twoja wina! Gdyby nie twoja mania "zabawy" nie byłoby tego bałaganu!
Michael złapał ją za ręce, powstrzymując od bicia go, i przewrócił ich oboje na łóżko. Położył jej ręce nad głową a ich oczy spotkały się, oddech stał się płytszy, ich ciała zaczęły drżeć. Ich twarze zbliżały się ku sobie, byli już o milimetr od pocałunku, kiedy zorientowali się co się dzieje. Michael szybko zszedł z niej i usiadł obok. Zaczął rozglądać się wszędzie omijając wzrokiem Liz, aż zobaczył niewielką czerwoną plamę na łóżku.

— Przepraszam – szepnął, kiedy dotarło do niego skąd wzięła się krew
Liz była zmieszana i westchnęła tylko 'Och.'

— Pamiętasz... ostatnią noc? – Michael zapytał cicho

— Nie. – Liz skłamała ostro i szybko
Michael podrapał się po brwi z niedowierzaniem i powiedział:

— Lepiej się zbierajmy.
Michael wstał i użył swoich mocy, żeby pościelić łóżko:

— Gdybym tylko mógł ten bałagan tak łatwo posprzątać.
Zamknął drzwi i obrócił się w stronę Liz, w tym momencie ona też się obróciła do niego.

— Czy moglibyśmy innym nie mówić co się stało? – powiedzieli jednocześnie
Liz lekko się uśmiechnęła

— Możemy wziąć rozwód w Roswell i nigdy się nie dowiedzą co się stało.

— Więc trzymamy to jako sekret?

— Tak – Liz westchnęła

— Ok. Chodźmy znaleźć innych.
Michael i Liz postarali się, żeby się nie dotknąć, bojąc się co mogłoby się stać. Gdy tylko przekroczyli próg hotelu, zostali praktycznie otoczeni przez resztę przyjaciół.

— Gdzie wyście byli?

— Tak się o was martwiliśmy!

— Myśleliśmy, ze coś wam się stało.

— Mieliśmy właśnie dzwonić na policję.

— Za dwie godziny jedziemy.
Michael ponownie podrapał się po brwi, kiedy Liz gapiła się na podłogę.

— Zostaliśmy w innym hotelu. Byliśmy śmiertelnie zmęczeni. Zasypialiśmy praktycznie na stojąco – Michael skłamał gładko.
Max przerwał im.

— Mniejsza o to. Porozmawiamy o tym później.

— Dobra, idziemy się spakować, Maxwell.
Liz dosłownie wparowała do pokoju, ani razu nie natykając się na ich spojrzenia.
* * *
Liz gapiła się w okienko samolotu; nie odzywała się do nikogo odkąd wrócili z hotelu. Z jakiegoś powodu jej myśli powracały do jej 'nocy poślubnej':

Chichotała czując wilgotne ślady palców na plecach, śmiech zamienił się w mruczenie, kiedy poczuła jak wsysa się w jej szyję, a potem westchnęła, kiedy ją obrócił twarzą do siebie.
Widziała jego twarz nieco wyraźniej, ale jej umysł nadal nie wiedział co się dzieje oprócz jego chłodnych ust na niej.
Usiłowała go położyć, żeby móc go pocałować, ale on ułożył jej ręce powyżej głowy. Zaczął językiem wirować po jej szyi i klatce piersiowej. Nie było w tym żadnych błędów, nieśmiałości czy niezdarności; na nic nie zwracali uwagi, jedyne co chcieli to mieć siebie. Kochali się i nie mieli w tym żadnych skrupułów, było im dobrze, a nawet bosko.
* * *

— Ile byś dała za niepamięć? – Liz usłyszała jak Michael mówi, gapiąc się na nią. Zarumieniła się na wspomnienie ponowne tej nocy. Spotkała jego oczy i zobaczyła Marię obok niego, jej głowę na jego ramieniu, jej ramiona wokół jego ciała. Liz zastanawiała się jak to możliwe; gwałtownie podskoczyła, kiedy poczuła coś dziwnego, coś czego nie mogła wyjaśnić. Obróciła się w stronę Michaela i zobaczyła jego uśmieszek.

— Więc pamiętasz? Okłamałaś mnie? – usłyszała jak pyta, ale jego usta nie poruszały się, zdała sobie sprawę, ze mówił do niej w myślach. Miała zamiar go zapytać jak to zrobił, ale on powiedział:

— Porozmawiamy później.
Liz tylko przytaknęła i odwróciła się jeszcze bardziej czerwona, rozumiejąc, ze widział wszystkie jej wspomnienia.
Jak tylko wysiedli z samolotu, Liz nie czuła się szczęśliwsza, ze nie rozmawiała z Maxem o jego przyszłej wersji.

— Hej maleńka gdzie idziesz? – Maria zapytała Liz.

— Do domu. Musze zrobić kilka rzeczy – Liz wyjaśniła.
Chciała odejść, kiedy poczuła czyjś uścisk na ramieniu.

— Spotkamy się za godzinę w biurze pana Evansa – Michael rozkazał

* * *


Michael i Liz stali przed biurem Pana Evansa i wpatrywali się w siebie. Właśnie byli u niego na spotkaniu i czego się dowiedzieli? Że ich ślub jest pełnoprawny, bo Michael w przypływie 'miłości' użył mocy i załatwił zgodę rodziców i bez ważnych powodów nie można im dać rozwodu. Musza razem mieszkać i zachowywać się jak małżeństwo, dopóki nie będzie wystarczających dowodów na to, ze ich małżeństwo nie ma sensu.
Michael pomagał Liz nieść jej bagaże.

— I co zrobimy teraz? – Liz zapytała – To jest wyłącznie TWOJA wina. Gdybyś nie użył swoich mocy, to pozwolenie nigdy by nie istniało!
Liz była wkurzona i paplała jak najęta:
– Jak ja bym chciała nigdy cię nie spotkać!
Michael rzucił jej walizki na ziemie, chwycił ja za rękę i przyciągnął jej ciało bliżej. Podniósł ja do siebie, i używając jej zaskoczenia oraz swojej przewagi, wsunął swój język do jej ust. Jego dłonie zaciskały się na jej biodrach, kiedy ich języki ze sobą walczyły, a on przysuwał ją coraz bliżej siebie. Liz uwielbiała uczucie jego języka w swojej buzi, sprawiał, ze zapomniała co miała powiedzieć. Ugryzła go lekko w język co wywołało u niego lekki pomruk, który zbudził ich oboje aż od siebie odskoczyli. Michael pospiesznie chwycił jej walizki i wymamrotał:

— Chciałem tylko zamknąć ci buzię, żebyś przestała gadać.
Liz była zbyt zszokowana, żeby nawet odpowiedzieć, w ciszy poszli do Crashdown. Rodzice Liz szybko do nich podeszli

— Gdzie byłaś pannico? – Pani Parker zapytała wściekła

— Liz, martwiliśmy się. – Pan Parker był łagodniejszy

— Mamo, tato – Liz powiedziała przerywając im – Musze wam coś powiedzieć.
Liz wzięła głęboki oddech:

— Mamo, tato wyszłam za mąż. Wzięłam ślub z Michaelem.

— Zabieraj swoje rzeczy i wynoś się – Michael usłyszał jak pani Parker chłodno i ostro mówi do swojej córki
Widział jak Liz z opuszczoną głową idzie na górę. Po godzinie Liz wróciła z kilkoma torbami. Michael zbliżył się do niej i pomógł nieść kilka z nich
– Chyba pójdziemy do mnie.
Liz przytaknęła i wyszła razem z nim. Usłyszała jak Michael idzie tuż obok niej. – Nie, nie chcę o tym rozmawiać – powiedziała

— Skąd wiedziałaś, ze mam zamiar o to zapytać? – Michael zapytał zdziwiony
Liz spokojnie przekroczyła próg jego mieszkania. Michael poczuł dziwne napięcie, kiedy wszedł do środka. Włożył ręce do kieszeni i powiedział niedbale:

— Możesz zostać w moim pokoju, ja będę spał na kanapie.
Liz potrząsnęła głową:

— Nie przeszkadza mi spanie na kanapie. Nie chce przeszkadzać.

— Liz zajmujesz moje łóżko, ok.? – powiedział stanowczo
Liz wiedziała, ze nie ma sposobu, który zmieniłby jego zdanie. Przytaknęła.
* * *
Liz ledwo otworzyła torbę, kiedy drzwi mieszkania się otworzyły. Odwróciła się a Michael gwałtownie wstał, stanęli twarzą w twarz z całą resztą paczki. Michael i Liz zobaczyli jak ich wzrok z porozrzucanych rzeczy Liz przenosi się na ich oboje

— Co się tu dzieje? – Maria zapytała

* * * *
Liz i Michael spojrzeli na siebie, nie wiedząc co odpowiedzieć.

— Liz? – Max zapytał
Michael uśmiechnął się, ale w rzeczywistości był to jedynie żałosny śmieszek nic nie znaczący. Liz monotonnie westchnęła, była zmęczona, fizycznie i emocjonalnie i nie chciała się tym bólem dzielić.

— Wprowadzam się – Liz powiedziała powoli nie pozostawiając żadnych wątpliwości czy niedomówień
Wzrok Marii wędrował od twarzy Liz do twarzy Michaela i z powrotem. Michael otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale nic mu nie przychodziło do głowy. Liz założyła włosy za ucho. Nawet nie myślała, kiedy odpowiadała na ich niewypowiedziane pytanie:

— Jesteśmy małżeństwem. Dzięki panu "Dobra zabawa".

— Co?! – wszyscy krzyknęli

— Dlaczego? – Maria zapytała tak miękko, że Michael wolałby, żeby krzyczała

— Czy to prawda? – Max wciąż zastanawiał się jak Liz mogła go tak zdradzić To z Kylem w łóżku, to było coś innego, ale to było przekroczenie granic, tak jakby wyszła za jego brata... Jedynie Alex pomyślał racjonalnie:

— Hej, czemu nie wyjdziemy? Wrócimy jutro, kiedy wszyscy ochłoną i będziemy mogli się nie stresować.
Wszyscy się zgodzili a Liz spojrzała na niego, jakby ofiarował jej właśnie cały fort złota.

— Maria... – Michael zawołał za nią wyciągając rękę

— Nie... nie dotykaj mnie – wykręciła się i wyszła razem z resztą
Michael widział jak drzwi się za nimi zamykają
– Czemu im to powiedziałaś? – był wściekły
– Musiałam im coś powiedzieć. Poza tym nie wydawało mi się, żebyś zamierzał udzielić im jakiejkolwiek odpowiedzi.

— Mogłaś chociaż skłamać! – Michael wrzasnął podchodząc do niej

— A co k**wa miałam powiedzieć?! – Liz odcięła się z furią i zanim nawet się zorientowała usta Michaela już były na jej. Jego język wcisnął się na jej wargi, jej stłumiony oddech, kiedy wsunął się do jej ust. Liz zarzuciła ramiona wokół jego szyi, całując go niecierpliwie, wylewając całą frustrację i złość w ten pocałunek. Michael jęknął, czując jak biodra Liz są coraz bliżej jego. Nie miał pojęcia co się działo czy nawet co kazało mu się tak zachowywać wobec niej, jedyne co wiedział to, że nie miał zamiaru przestawać. Przesunął usta na jej szyję, wgryzając się tam, gdzie czuł jej przyspieszony puls. Chciał pozostawić na niej ślad, tak by wszyscy wiedzieli, że ona do kogoś należy, nawet nie wiedział skąd bierze się u niego ta żądza posiadania jej. Rozpiął jej bluzę i pieścił jej piersi, wywołując mruczenie i jęki. Liz poczuła jego nogi pomiędzy swoimi i przysunęła się bliżej. Poczuła jak Michael zrzuca z niej bluzę oraz stanik wciąż czując nieodparta przyjemność. Liz wsunęła swoje dłonie pod jego koszulkę i zdjęła ją. Wiedziała, ze będzie miała znaki po ustach Michaela na całej szyi i na piersiach, ale nie chciała aby przestał. Szybko pozbyli się też dolnych części swoich ubrań. Michael przycisnął ją do ściany i podniósł, a ona plecami opierając się o ścianę oplotła go nogami. 'Michael' westchnęła, i całą sobą przysunęła się do niego, wtuliła, przypominając sobie tamta noc. Michael przygryzł wargi , kiedy poczuł paznokcie Liz wbijające się w jego plecy. Oboje słyszeli jak sąsiedzi narzekają na hałas, ale nie zwracali na to uwagi. Kiedy było już po wszystkim, Michael i Liz osunęli się na podłogę i położyli się obok siebie, spełnieni. Leżeli w ciszy, odzyskując energię.
Oczy Liz zaszkliły się od łez. Wiedziała, że on teraz myślał o Marii i czuła się upokorzona. 'Jak on może myśleć o niej, kiedy akurat kochał się ze mną' zapytała samą siebie i sama sobie odpowiedziała 'Nie kochałam się, uprawiałam czysty sex. Duża różnica' Liz powoli wstała, zbierając swoje ciuchy, czuła na sobie wzrok Michaela i powiedziała:
– Idę wziąć prysznic.
Liz wchodziła do łazienki, kiedy się obróciła i spojrzała na niego. Nie obchodziło jej czy była naga, już ją taką widział poza tym czuła się zbyt upokorzona, by się tym przejmować.

— Nie martw się, Michael. Pomogę ci naprawić sprawy z Marią. – po tych słowach zamknęła drzwi
Michael był zdziwiony, tym, ze Liz wiedziała, ze myśli o Marii. Michael poczuł się głupio winny. Myślał o Marii, po tym jak kochał się z Liz, ze swoją żoną. Ale cząstka jego nadal miała nadzieję, ze Liz rzeczywiście pomoże.

* * * *

Telefon zadzwonił dwa razy zanim Michael go odebrał.
– Michael, naprawiłam sprawy z Marią. Idzie do ciebie i cokolwiek ci powie, przyznaj jej rację, ok.? Na razie. – Liz powiedziała to wszystko jednym tchem i rozłączyła się jeszcze zanim zdążył odpowiedzieć
Wyszła z budki telefonicznej , a jej serce było pełne ciężaru i bólu. Zrozumiała, że przestała kochać jednego kosmitę... zakochując się w drugim. 'Kosmici powinni mieć na czole wypisane ostrzeżenie: Pokochaj kosmitę, żyj w cierpieniu'
* * *
Michael otworzył drzwi i cofnął się widząc Marię na progu, która zarzuciła mu ręce na szyję. Zachowywała się jak maniaczka, obcałowując go całego.

— Czemu mi nie powiedzieliście?! Zrozumiałabym. Cieszę się, ze Liz wreszcie powiedziała któremuś z was o Maxie z Przyszłości. – Maria nawijała – Wiedziałam, ze możesz zrobić coś pożytecznego, chociaż ten jeden raz. Byłam wściekła! Ale ci wybaczam.
Michael był wstrząśnięty słowami Marii, jego myśli płynęły tylko w kierunku "Future Max?".
Maria spojrzała na niego jak na idiotę i powiedziała:

— W porządku, ja wiem. Liz opowiedziała mi wszystko: jak przyszedł z przyszłości, mówiąc jej że musi trzymać od siebie Maxa z daleka. Ale ty już o tym wiesz. – Maria uśmiechnęła się i znów zaczęła go całować
Michael był zachwycony pocałunkami, ale wciąż myślał o tym co właśnie usłyszał. Pomyślał o tym telefonie od Liz i o tym, że musi z nią porozmawiać. Maria całowała go, a on myślał o Liz, minęły ponad dwie godziny, odkąd ostatnio ją słyszał. Zamruczał uświadamiając sobie, ze myślał o Liz będąc z Marią, a wcześniej będąc z Liz myślał o Marii. 'Nie mogę się zdecydować?!'




Wersja do druku Następna część