lizzy

Powrót do Roswell (1)

Wersja do druku Następna część

Stalo sie. dostalam szanse. wyjechalam z roswell. zostalam slawnym biologime i ciesze sie z tego.
to bylo moje marzenie. Ale dlaczego kosztem milosci?
to on tak on mi kazal wyjechac. powiedzial ze nie moge rezygnowac z marzen dla niego...
ale ja chcialam zrezygnowac...chcialam..."
Liz zamknela dziennik. Miala juz 24 lata.
Byla slawna w calym kraju. Oprocz tego ze byla biologoime pisala rowniez ksiazki.
Ludzie cenili jej wysilki.
Od wyjazdu z roswell minely juz 4 lata.
4 dlugie lata podczas ktorych wiele zrozumiala. Wiele rzeczy sie zmienilo.
Przez dwa lata korespondowala z maria ale pozniej ich kontakt sie urwal. Maria wyjechala
z roswell. Tak ja liz chciala cos przezyc
Chciala i moze by spoelnila swoje marzenia gdyby nie zostala ranna w wypadku samochodowym.
Od roku jest w spiaczce.
Liz ostatni rok myslala tylko o niej.Odwiedziala ja codziennie.
Rozmawiala. I ciagle ma nadzieje na jej przebudzenie. Cigale wierzy
w cud. Gdyby mogla powiadomilaby micheal,maxa, mame mari..ale stracila z nimi wszelki kontakt..
Czesto zastanawial sie nad powrotem do domu.
Wkoncu zdecydowala ze zabierze marie do domu.

—Mario? Mam swietny pomysl. -liz trzymala przyjaciolke za reke- wrocimy do domu. wiem ze bys tego chciala...i ja rowniez..

—porozmawiala z nia jeszcze chwile i wyszla.
Zadzwonila z budki.

—chris? hej to ja liz. zalatwm mi samolot. tak bedzie nim tez leciala maria dzieki liczne na ciebie papa.

Przez pare nasteonych dni liz zaczynala mysle co bedzie gdy wroci.
czy ja poznaja? czy ja przyjma? Myslala rowniez o maxie. co sie znim
dzialo przez te 4 lata. czy moze ma kogos..wkoncu tess zostala z nimi w roswell.
max nadal mysli ze liz przespala sie z kylem choc to wierutna bzdura..
Zastanawiala sie jak on przyjmie jej powrto. czula lek.
wielki lek przed zmierzeniem sie z przeszloscia.

wkoncu nadszedl ten dzien. Marie powoli wniesiona do samolotu nastepnie byly bagaze a na samym kocnu weszla liz.
Patrzyula na marie i wiesziala ze bedzie walczyc. bedzie walczyc z calym swiatem ale sie przebudzi.
czula to cala soba.
Lot minal spokojnie. Gdy wyladowali liz nie chciala odrazu pokazywac sie w crashdown.
wynajela pokoj w hotelu i zamieszkala tam wraz z maria.
przez 3 dni wogole stamtad nie wychodzila.
Dopiero w 4 dzien zrozumila ze nie moze sie ukrywac.
uczesla wlosy w konskiego kucyka, ubrala czarna bluzke na ramiaczkach i spodnice do kolan.
Marie zostawila pod opieka chrisa i sama ruszyla na spoitkanie rzeczywistosci.

Stala chwile przed crashdown. zza szyby widziala ojca. Pracowal.
Wygladal na pare lat straszgeo niz naprawde. Zauwazyla micheala i isabell przy jednym stole.
zmienili sie. Isabell maila krotkie blad wlosy i troche schudla. Micheal mial lekki zarost i wlosy sciete na jezyka postawione.
W drugim stoliku zaobaczyla kyle z jakas dziewczyna. wogole sie nie zmienil \.
Teraz jej oczy stanely na jednej parze.
Krotko scietej blodnynce, ladnej. a kolo niej siedzial...tak to byl on Max. \.
Prawie sie nie zminiel.. Byl nadal przystojny jak nikt inny.
A wiec tak blondynka siedzaca kolo niego to tess.
Wkoncu liz zdecydowala sie na ten krok.
Wziela dwa duze wdechy i weszla do srodka.
Dziewczyna rowniez sie nie zmianila. Nadal miala dlugie ciemne wlosy. I byla taka jak zawsze, slawa jej nie zmienila.
Nagle wszystkie oczy zwrocily sie w jej strone. Polowa ludzi siedzacych w crashdown rzucila sie aby zdobyc jej autograf.

—witam- rzekla niepwnie.
zaczela wszystko podpisywac. Zauwazyla zdzienie na twarzach kosmitow i kyle \.
Podeszla i przywitala sie z ojecem.

—liz to naprawde ty?

—tak ojcze..to ja! tesknilam za toba- i rzucila sie ojcu na szyje!

—tak sie ciesze ze wrocilas!ah liz-pan parker byl bardzo szczesliwy i nie mogl wydobysc z seiebie slowa.
Liz odwrocila sie i zawuazyla ze zlibazja sie w jej kierunkue Kyle, michaela, isabell tess i max.

—a..witjacie

—boze liz to ty?bardzo sie zmienilas. wydoroslalas.- isabell goraca przytulila liz.

—dziekuje milo was znowu widziec..-spojrzal na maxa. widziala w jego oczach bol i tesknote. poptrzyla na niego i wszystko
sobie przypomniala.
tak bardzo chciala znowu poczuc jego usta, jego zapach.

—musze z wami poromawiac. chodzmy na zaplecze.
wszysyc siedzdli na kanpaie i zwrocili swoje oczy w kierunku liz.

—a wiec jak wiecie wyjechala. chcialam z wami utrzymywac kontakt ale to bylo trudne..bolsene..
kornspondowala wiec tylko z maria. wlasnie jesli o nie chodzi to jest tutaj ze mna..-przerwala a w jej oczach pojawily sie lzy.

—czemu z toba nie przyszla? czy cos sie talo?- dopytywal sie zdenerowaany michaela.

—ona miala bardzo powazny wypadek. jest w spiaczce.

—o boze..-isabell nie mogla uwierzy w tto co uslyszla. bardzo lubila marie i traktowala ja jak pryzjaciolke.
i nie chciala jej stracic. z jej oczu rowniez zaczyl kapac lzy.
max cialge patrzyl na liz. wzbudzilo to zazdrosc tess. zminila sie. stala sie bardziej zyczliuwa.

—lekarze daja jej szanse?- spytal michela. ciagle mocno kocha marie.

—tak..daja jej i to duze. przepraszam was ale ja musze juz isc. pa
Wyszla z crashdown w calkiem nielzy humorze.
Cieszyla sie ze zobacyzla ich wszystkich. znowu poczula sie jak w domu.
ale chciala poczuc dane uczucie. chciala poczuc maxa.
chciala na powrto z nim byc.

Wersja do druku Następna część