Majandra Delfino

Jedność

Wersja do druku

Czuła, że źle zrobiła pozwalając mu odejść. Siedziała skulona w fotelu, ciepły koc otulał jej zimne ciało. Jednak gdzieś w środku kotłowały się, wrzały uczucia. Kiedyś wszystko było takie proste, lecz zjawił się on i nagle świat przestał istnieć, rozprysł się na tysiące kawałeczków, które ranią i wbijają się w serce. Teraz, w tym ciemnym pokoju, czuła się niezwykle samotna. Jak mogła pozwolić by ktokolwiek tak zaważył na jej życiu, ktoś zupełnie obcy, pozornie zupełnie do niej nie pasujący. Gdy już go nie było, poczuła, że nie tylko on odszedł, poczuła o wiele większą pustkę, ponieważ zabrał ze sobą część jej samej, tą najważniejszą i najbardziej potrzebną do życia. Chociaż jej rozum mówił, że postąpiła tak jak należało, ona wiedziała, jej dusza wiedziała, że to był ogromny błąd. Miała ochotę wstać, wybiec za nim tak jak była- nawet na boso, z rozwianymi włosami, na których jeszcze było czuć zapach jego dłoni. Na samą myśl skuliła się jeszcze bardziej, a dziwny dreszcz zatrząsł jej ciałem. Czy jedno słowo może zmienić całe życie? Tak i ona właśnie tego doświadczyła. Nagle przypomniała sobie te wszystkie chwile spędzone razem, pocałunki i gorące wyznania. Jakaś siła kazała jej wstać, koc opadł bezwładnie na ziemię, a ona jakby prowadzona w transie otworzyła mechanicznie frontowe drzwi. Zaczęła iść ulicą w ślad za nim. Jej stopy rozchlapywały wodę, a deszcz spływał po jasnych włosach. Szła coraz szybciej i szybciej, aż zaczęła biec. Na horyzoncie zamajaczyła jej znajoma sylwetka. Serce zabiło szybciej. Nie wypowiedziała ani jednego słowa, ale on przystanął i odwrócił się do niej. Deszcz zmył już z jego policzka niedawne ślady łez, lecz miejsce dawnych zastąpiły teraz nowe- łzy radości. Ona zatrzymała się w biegu, spojrzała na niego swoimi niebieskimi oczyma. Nagle rzucili się sobie w objęcia i zrozumieli, że nie mogą żyć bez siebie. Stanowią jedność, której nie wolno rozdzielać.

Wersja do druku