Liz Parker

Kocham Was Oboje (9)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Kocham was oboje cz.9

— jestem o co chodzi?

— Bo widzisz... znalazłam coś i chcę cię o coś zapytać.

— Słucham.

— Popatrz.

— Liz! Skąd to masz?

— Nie ważne powiedz mi co to jest.

— Liz ja...

— I tak już mnie w to wplątaliście, a po związaniu z którymś z was i
tak będę do tego wszystkiego należeć więc mi powiedz.

— Ok. no więc ten znak pochodzi z naszej planety. Jest on czymś w
rodzaju pisma , którego my nie umiemy przetłumaczyć. Skąd to
masz.

— Znalazłam

— Gdzie ?

— Tutaj

— Jak to tutaj?

— Po prostu.

— Jak to się mogło tu znaleźć?

— Nie wiem myślałam że to twoje- skłamała, nie mogła inaczej.

— Nie to nie moje, ale mam coś podobnego, tylko jest większe, a to
jest naszyjnik z małym wisiorkiem. Rany z czego to jest zrobione.

— Czemu pytasz?

— Popatrz to nie pochodzi stąd.

— Jak to!?

— To nie jest żaden z materiałów ziemskich

— To złoto.

— Nie to nie złoto, przypatrz się temu bliżej.

— Masz rację. Złoto się aż tak nie świeci.

— Więc.........

— Więc?

— Nie mam pojęcia jak się to tu mogło znaleźć, ale kto kolwiek to tu
zostawił pochodzi to z znaszej planety.

— Może to Michael?

— Możliwe.

— Albo Isabel.

— Nie raczej nie, jakby Isabel posiadała coś takiego to bym wiedział.
Prędzej to byłby Michael, nie widzieliśmy się przeszło rok......

— Max..

— Tak?

— A właściwie kim byliście na waszej planecie?

— Dlaczego pytasz?

— Jak opowiadaliście mi waszą historię to mi tego nie powiedzieliście, a
chyba przysali was tu w jakimś celu no nie?

— Właściwie masz rację.

— To byliście kimś w rodzaju astronautów, którzy chcą poznać obcą
cywilizację?

— Nie Liz to jest bardziej skomplikowane. Bo widzisz jak
opowiadaliśmy ci naszą historię, nie powiedzieliśmy ci wszystkiego.

— To znaczy?

— Opowiedzieliśmy ci tylko tyle na ile to było potrzebne, nie chcieliśmy
cię w to wciągać.

— Nie rozumiem.

— Liz, zanim się tu przeprowadziliśmy......może inaczej
przeprowadziliśmy się tu z konkretnego powodu.

— Tak wiem twój tata został tu przeniesiony.

— Nie zupełnie.... mówiliśmy ci że ten statek z 47 to był nasz

— Tak i...

— I jak wyszliśmy z inkubatorów przydzielono nas do rodziny
zastępczej poza Roswell

— Tak...

— Nasi rodzice wiedzą kim jesteśmy

— Tak?

— Tak zanim się tu przeprowadziliśmy cały czas walczyliśmy...

— Z kim?

— Z armia kosmitów kochanie.

— Co!? I mówisz to tak spokojnie.

— Liz całe życie walczymy, raz ze skórami, raz z innymi mutantami.

— Ale dlaczego?

— Na naszej planecie byłem królem, Michael moim zastępcą, a Isabel
księżniczką.

— CO??!

— Tak Liz jesteśmy rodziną królewską, na tamtej planecie zabili nas.
Była wojna, nasi naukowcy połączyli nasze DNA z DNA ludzkimi i tak
powstaliśmy my, hybrydy.

— To niesamowite!!!

— Ludzie którzy nas zabili to znaczy Kavar, szukał nas i próbował zabić
nas również tu na ziemi.

— Ale od roku nic się nie dzieje

— Masz rację, jeszcze nas nie znaleźli, albo szykują coś wielkiego!

— Max....

— Liz wiem że to dla ciebie wstrząs, ale obawiam się że oni coś knują i
że tu byli.

— Co!?

— Liz ktoś to tu musiał zostawić. Liz wracamy do Roswell.

— Ale...

— Nie ma żadnego ale grozi ci śmierć. Ide po samochód, a ty spakuj
swoje rzeczy.
Liz nie miała wyboru, bo co mu powie? Że przyszła kobieta która miała
jej pomóc w wyborze?

— O cholera- Liz zaklęła- Jasna cholera- Liz wszystko już zrozumiała.

— Ta kobieta.... ta opowieść to o Maxie, Michaelu i mnie!!! Książę to
Max pomocnik to Michael, ta dziewczyna to ja!!! O mój Boże!!! Ta
kobieta powiedziała że źle wybrała!! Tą kobietą jestem ja!!w
przyszłości!! Ona musiała źle wybrać i dlatego opowiedziała mi tą
historię dodawając, że czasami teraz też powinno się słuchać
rodziców na przekór swoim potrzebom!!! Rodzice uwielbiają Maxa,
zaś nienawidzą Michaela za to co mi zrobił!!! Czyli powinnam wybrać
Maxa!!! Ale co się takiego stało, że ona wróciła do przeszłości żeby
mi o tym powiedzieć?....................



C.D.N.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część