Liz Parker

Kocham Was Oboje (11)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Kocham was oboje cz. 11

Rodzice, którzy przeczuwali że coś jest nie tak uspokoili się jak zobaczyli
Liz z Maxem trzymających się za ręce. Liz pomagała rodzicom w
przygotowaniach, które szły pełną parą, bez chwili odpoczynku. Liz
przymierzała suknię ślubną kiedy do jej pokoju wszedł Michael.

— Pięknie wyglądasz

— Michael!

— Tak to ja, czy o czymś nie zapomniałaś?

— Michael ja...

— Tak chciałaś mi powiedzieć ale kiedy? Co?

— Dziś wieczorem

— Myślałaś że się nie dowiem?

— Michael jak przyjechałam zaraz chciałam iść do ciebie, ale rodzice
mnie zatrzymali i nie mogłam im przecież powiedzieć im
przepraszam ale musze iść do Michaela!

— Wstydzisz się mnie?

— Michael dobrze wiesz że nie o to chodzi!

— Ok. ale to nie zmienia faktu że wybrałaś Maxa!

— Michael to nie była łatwa decyzja!

— Wiem, ale Liz Zath to moje dziecko!!!

— Wiem o tym i przecież możesz się z nim spotykać, ale zrozum
Michael, zostawiłeś mnie z dzieckiem na przeszło rok!!!!!! I nagle
zjawiłeś się jakby nigdy nic i mówisz że się zmieniłeś i przewracasz
moje życie go góry nogami!!!!

— Liz ale ja cię kocham i ty mnie też!!!!!! I czuję i wiem że bardziej od
Maxa, Liz nasza miłość była wspaniała mamy dziecko , możesz się
jeszcze wycofać ze śubu z Maxem!!!

— Nie Michael między nami wszystko skończone, to nie ma sensu
I co z tego że mnie kochasz!! Michael miłość to nie wszystko! Jest
jeszcze zaufanie, którym ciebie nie mogę już obdarzyć!

— Liz to nie tak, gdybyś wiedziała......

— Co Michael co bym wiedziała?

— Nie ważne Liz, a jednak ważne gdybyś znała prawdę zmieniłabyś
zdanie!

— Co? O czym ty mówisz!?

— Nie mogę powiedzieć Liz, proszę wybierz mnie ja Cię Kocham!!!

— Michael ja nie będę z tobą szczęśliwa..

— Skąd możesz wiedzieć?

— Nie ważne!

— Jak nie ważne Liz! Bardzo ważne, skąd możesz wiedzieć że nie
będziesz ze mną szczęśliwa?

— Bo mnie zdradziłeś Michael, z co myślisz?

— Liz byliśmy razem przeszło rok! Wiem kiedy kłamiesz!!!!!!

— Michael zostaw mnie w spokoju!

— Liz ona też Ci się śniła prawda? widzę to w twoich oczach!

— Nie wiem o czym mówisz i póść mnie!

— Liz co to za krzyki! Michael!!!

— Max

— Puść ją i zostaw wreszcie w spokoju! Ona wybrała mnie!! Odpuść
sobie!!!!
I uderzył go z taką siłą że aż walnął o ścianę.

— przestańcie wreszcie chcecie się pozabijać?!!

— Co się tu dzieje- Ojciec Liz wszedł do pokoju- Michael ty dranie jak
możesz ją jeszcze nachodzić i to w przeddzień jej ślubu co??!!!
WYNOŚ SIĘ ŁAJDAKU!!!!!!!!!!!!

— Tato uspokój się!!!

— Jak mam się uspokoić co?!! Wykorzystałeś moją córkę i zostawiłeś
ją z dzieckiem!!! Jak możesz ją odbierać własnemu bratu?!!

— A jak on mógł ją mi zabrać?!!!

— Zostawiłeś ją Michael, zostawiłeś ją na pastwę losu!!!odeszłeś do
innej!!

— Wcale nie!!

— Jak możesz jeszcze zaprzeczać!!!!

Nagle Michael się o mało nie przewrócił.

— Michael nic ci nie jest?

— Nic, poza tym że mam złamane serce, żegnaj Liz!!!

— Mich....

— Zostaw go Liz. Musi odejść tak będzie najlepiej dla nas wszystkich
Max przytulił Liz. Ona wtuliła się w niego i nie chciała puścić. Wiedziała
że to co mówi Michael jest prawdą kochała go a teraz serce jej się
krajało i chciała za nim pobiec pocałować go i powiedzieć że wszystko
będzie dobrze, ze będą razem do końca życia ona on i mały Zath. Ale
również dobrze wiedziała że nie może tego zrobić. Maxa również
kochała i wiele mu zawdzięczała, bardzo wiele a to co mówiła Future Liz
miało znaczenie i nie mówiła tego na darmo. Została jeszcze jedna
tajemnica do rozwiązania, ale końca chyba się nigdy nie dowie.
Ciekawiło ją o czym mówił Michael o jakiej prawdzie i dlaczego
zaprzeczył mówiąc że ją nie zdradził? I jeszcze to co powiedział: „Liz
ona też Ci się śniła prawda? widzę to w twoich oczach!

— Liz?

— Tak?

— Wszystko dobrze?

— Tak, chyba tak

— Nie martw się wszystko będzie dobrze, będziemy razem szczęśliwi,
bardzo szczęśliwi.

— Tak Max, ty ja i mały Zath.

— No Liz zabieramy się do pracy zostało mało czasu a jutro będziesz
już panią Evans. Nie cieszysz się?

— Cieszę i to bardzo, tylko jestem tym wszystkim oszołomiona.

— Jasne ja też, a może zrobimy sobie małą przerwę?
Przyciągnął ją bliżej siebie

— przerwę mówisz- powiedziała Liz z uśmiechem- chyba będziesz
musiał poczekać do nocy poślubnej.

— OOOo Liz do jutra jest daleko!

— Jak jeszcze trochę poczekasz mój królu to będziesz jeszcze bardziej
napalony.

— I o to ci chodzi co? Zamęczyć biednego Maxa na śmierć co?

— Ale jakbym mogła wasza królewska mość.

— Moja królowo proszę nie rób mi tego!

— Dzieci wytrzymajcie jeszcze trochę jutro jest ślub- powiedział Pan
Parker gdy zobaczył leżących na łóżku obejmujących i całujących się
Liz i Maxa.
Oni zaś zaczerwienili się i zaczęli się śmiać, gdy tylko pan Parker
wyszedł.
Wszystko szło bardzo dobrze: Max miał już smoking dopasowany do
jego (wspaniałego ?) ciała, obrączki kupione, Liz miała ostatnie
przymiarki, a ich rodzice byli tak szczęśliwi (choć zagonieni tymi
wszystkimi sprawami) że wszyscy tylko spoglądali na nich i się
uśmiechali. Drużbą Maxa został Alex, a druhną Liz oczywiście Maria.
Nadszedł dzień ślubu. Wszyscy się cieszyli, tylko Liz była jakas nie w
sosie. Maria próbowała ją pocieszyć, że każda panna młoda tak ma, ale
Liz to nie pocieszało była niezdecydowana, bała się że może popełnia
błąd. Przypomniała sobie jednak o Liz z przyszłości a wtedy się
uspokoiła i pomyślała że Maria ma rację pewnie przeżywa to co każda
panna młoda.
Rozpoczęła się ceremonia.
Liz ubrana w piękną suknię podeszła do ołtarza przy którym stał jej
przystojny przyszły mąż Max. Ślub odbywał się w parku nad jeziorem.
Sceneria była wprost przepiękna. Rozpoczęły się słowa przysięgi. Padło
podwójne słowo TAK! Max i Liz połączyli się w pierwszym małżeńskim
pocałunku. Na „miodowy tydzień" pojechali do Las Vegas. Przyjechali
tak szczęśliwi że wszyscy mieli wrażenie że nic nie może ich szczęścia
zepsuć, ale nie przypuszczali co się jeszcze wydarzy.........



C.D.N.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część