Raechel

Princess of Roswell (20)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Nota tłumacza: Po pierwsze primo, soooorry, że tak długo, ale ten chapter to istne Kongo. Po drugie primo, jak to Kongo, gorąco się robi, także poniżej 17 wara! No i wrażliwcom pragnącym żyć w błogiej nieświadomości, co do nastoletnich hormonów też odradzam. Po trzecie i ostatnie primo, sorry jeśli wyjdzie mi to bardziej harlequinowo niż namiętnie. To nie moja liga. D

Część 20

Max czuł jak radość rozpływa się po całym jego ciele. Wypowiedziała te dwa słowa, a po wyrazie jej twarzy mógł być pewny, że mówiła prawdę. Naprawdę go kocha...

„No, więc teraz...” Max został wyrwany ze swojego momentu szczęścia, gdy Liz kontynuowała. „Muszę wiedzieć...”

Max popatrzył się na nią zanim zaczął powoli iść w jej kierunku. „Muszę wiedzieć, czy mówiłeś serio.” Mówiła, próbując za wszelką cenę nie patrzeć mu w oczy. Ale nie mogła się powstrzymać, wbrew sobie spojrzała w górę, i aż zaparło jej dech w piersiach widząc pożądanie i... miłość w jego oczach.

„Czy ty..” Siliła się by wydusić z siebie słowa czując jak jego ręce szybują w górę jej szyi i chwytają jej twarz. Patrzyła jak jego usta się zbliżają, coraz bliżej i bliżej i próbowała sobie przypomnieć, co właściwie miała powiedzieć.

"Czy ty.. mnie kochasz?" W końcu udało jej się wykrztusić, jej usta ocierały się o jego z każdą sylabą. A po chwili jego usta były już całkowicie zespolone z jej. Kciukami gładził boki jej twarzy, jego język szukał w jej ustach jej języka.

Nie czuła nic poza językiem pieszczącym jej język. Nie poczuła nawet, gdy objęła ramionami jego szyję, ani gdy podskoczyła i oplotła nogami jego pas. Dopiero, gdy poczuła za sobą drzwi zdała sobie sprawę, że to ona kontroluje swoje ciało.

Liz wciągnęła powietrze, gdy Max zaczął całować jej szyję. "Max?" Spytała, zdyszana.

"Mmm?" Powiedział dalej całując jej szyję.

"Nie odpowiedziałeś na moje pytanie." Powiedziała. Mimo że nie chciała by ten moment się skończył, musiała wiedzieć.

Max uniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy. Uświadomił sobie, że tego potrzebowała, zapewnienia, że ją kocha, że między nimi wszystko w porządku. Uśmiechnął się łagodnie i założył jej lok jedwabistych włosów za ucho. Pochylił się i pocałował jej nos, potem jej usta, trochę dłużej, potem się odsunął.

"Kocham cię." Powiedział.

Liz odetchnęła z ulgą i przytuliła go. Teraz, kiedy wiedziała, że ją kocha, ogarnęło ją błogie uczucie ulgi. Ze swoich własnych uczuć zdała sobie sprawę dość późno i bała się, że jej niepewność wszystko zniszczyła. Zagłębiła głowę w zgięciu jego szyi, trzymając go mocno, i nie chcąc puścić... nigdy.

Max, trzymając ją mocno w pasie, zaniósł ją na kanapę i położył się na niej podtrzymując cały swój ciężar na łokciach. Gdy głowa Liz uderzyła o poduszkę i jej włosy rozsypały się na około niej, Max nie mógł się powstrzymać, pochylił się, by jeszcze raz posmakować jej miękkich ust. Uwielbiał ją całować. Uzależnił się od pierwszego razu, kiedy zaprosił ją na bal. Oczywiście to było całkiem niezamierzone. Sam nie wiedział, dlaczego to zrobił. Ale pocałował ją, nie żeby się skarżył oczywiście. Nie, z pewnością mógł się do tego przyzwyczaić.

Liz złapała go mocniej, przyciągnęła bliżej, chcąc pogłębić pocałunek. Westchnęła błogo czując jak jego język pieści jej język. Uwielbiała jego pocałunki, niezwykle ją pociągały, a teraz mogła je mieć, kiedy tylko miała na nie ochotę.. Mięśnie jej brzucha odruchowo zacisnęły się, gdy poczuła jego ciepłe delikatne dłonie wślizgujące się pod jej bluzkę, pocierając jej brzuch. Jego duże dłonie, rozłożone na jej brzuchu leniwie kreśliły kółka na jej skórze. Pocałowała go mocniej, niecierpliwie, gdy jej pożądanie wzrosło.

Max uwielbiał uczucie jej skóry pod swoimi palcami. Jej brzuch był równie gładki i delikatny jak jej plecy. Przypomniał sobie jak dotykał jej pleców na balu. Niewiarygodne było dla niego jak coś może być tak miękkie, a teraz, kiedy dotknął kolejnej jej części, znów się tak poczuł. Ale wciąż potrzebował więcej...

Max wsunął ręce wyżej wzdłuż jej ciała, aż dotarł do dolnej części jej miękkich piersi, gdzie gwałtownie się zatrzymał. Nie miała na sobie stanika, sama myśl, że nie miała nic pod tym cienkim topem powodowała spustoszenie na jego zmysłach. Przerwał pocałunek i spojrzał na nią.
Jej oczy były czarne z pożądania, jej twarz zarumieniona, a usta różowe i spuchnięte od pocałunków. Jeszcze nigdy nie widział jej tak pięknej, była dla niego jak anioł. Jak to się stało, że nie wiedział wcześniej o jej istnieniu?

Max zapomniał, co właściwie chciał powiedzieć, więc ponownie rozpoczął swoją eksplorację. Jego ręce nie pozostawały bezczynne, wędrując dalej w górę jej brzucha, okrążając jej piersi. Liz jęknęła z aprobatą. Max potarł poduszkami kciuków jej sutki i został nagrodzony kolejnym jęknięciem, gdy wygięła się w łuk. Całował jej brodę i gardło, przejechał językiem zagłębienie między obojczykami, wciąż masujac jej piersi. Ale wkrótce i to było za mało. Musiał ją zobaczyć, posmakować.

Liz jęknęła z dezaprobatą, gdy Max przestał jej dotykać i wyjął recie spod jej bluzki. Ten brak kontaktu był absolutnie niedopuszczalny i już miała zacząć protestować, gdy poczuła, że opuszcza ramiączka jej topu. Spojrzała na niego, gdy złapał górę jej bluzki i zaczął ją powoli opuszczać. Spojrzał jej w oczy, bezgłośnie prosząc o pozwolenie. Skinęła. Max ściągnął jej bluzkę w dół i po raz pierwszy zobaczył swoją piękność. Patrzył z aprobatą na jej idealne piersi. Idealne. Nie za duże, nie za małe. Ponownie zakrył je dłońmi i uśmiechnął się widząc jak świetnie pasują w jego rękach.

Max spojrzał na Liz, wyrzuciła głowę do tyłu i miała zamknięte oczy. Nie mógł już wytrzymać, musiał jej posmakować. Max pochylił się i zaczął całować jej gardło, zdjął ręce z jej piersi i gładził kciukami skórę zaraz pod nimi. Całował ją schodząc coraz niżej, powoli, drażniąc ich oboje, aż w końcu jego usta dotarły do wzniesień jej piersi. Uniósł na chwilę oczy, zanim eksperymentalnie dotknął czubkiem języka jej szczytu. Przejechał językiem prawy pąk, słuchając z satysfakcją jej jęków. Max wziął cały sutek do ust, jego język tańczył wokół wierzchołka, podczas gdy usta ssały jej pierś. Do tego też mógłby się przyzwyczaić.

Gdy Liz jęknęła ponownie, Max zajął się drugą piersią. Złapała tył jego głowy, przyciągając bliżej. Wiedziała, że nie powinni tego robić, na pewno nie tak wcześnie, poza tym wuj i ciotka czekali na nią z kolacją. Ale nie mogła przestać, nie chciała, było tak wspaniale. Liz wygięła się w łuk, gdy Max zaczął mocniej ssać. Przeczesywała palcami jego włosy, desperacko próbując przyciągnąć go bliżej.

"Max." jęknęła, gdy jego usta powędrowały z jej piersi do doliny między nimi, i dalej, wyżej, do jej szyi. "Max.."

Ich usta zderzyły się, nie pozwalając Liz dokończyć zdania. Jego język ponownie zagłębił się w jej ustach, sięgając najdalszych, najciemniejszych zakamarków. Jego palce odpięły guzik jej jeansów i zaczęły rozpinać zamek.

Od kiedy jest taki śmiały?

"Max, musimy... przestać." Powiedziała między pocałunkami. "Mój wujek.. może po mnie przyjechać w każdej chwili.. a to mu się chyba nie spodoba."

Max zmusił się by przestać. Jego głowa opadła na jej ramię, nagle zastanawiając się jak mógł pozwolić tak się ponieść emocjom. Dopiero, co się zeszli, a on już chciał jej wskoczyć do łóżka? Max zamknął oczy i westchnął czując jak Liz przeczesuje palcami jego włosy. Zdał sobie sprawę jak ciasne stały się jego jeansy. Jasne, zdawał sobie z tego sprawę, kiedy się zabawiali, ale wtedy była możliwość, że będzie mógł sobie ulżyć. Ale teraz, kiedy wiedział już, że nic z tego, ból narastał z każdą sekundą. Będzie musiał wziąć długi, lodowaty prysznic, i to jak najszybciej.

Liz podniosła głowę i lekko pocałowała go w usta. Max uklęknął. Złapał ją za ręce i pomógł usiąść. Patrzyła jak bierze ramiączka jej topu i podciąga je jej na ramiona. "No." Uśmiechnął się szeroko. "Teraz możemy się twojemu wujkowi pokazać."

Uśmiechnęła się i przytuliła do jego boku kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Zamknęła oczy i westchnęła z zadowoleniem. Jak mogła tyle czasu się bez niego obyć? Wyjazd do Kalifornii wydawał się teraz absurdalnym pomysłem. Chciała go zawsze mieć przy sobie. Nie podobał jej się jedynie fakt, że mogła się zmienić w jedną z tych lasek żyjących tylko dla swoich chłopaków. Bzdura, Liz odrzuciła tę myśl, takie dziewczyny są słabe, nie mają silnej woli. A siły woli akurat Liz nie brakowało, i nie zamierzała się z nią rozstawać.

"O której masz być w domu?" Max spytał, gładząc jej ramię.

" O szóstej. Mam zdążyć na kolację." Odpowiedziała.

Max spojrzał na zegar video. "Masz pół godziny spóźnienia." Powiedział.

Liz otworzyła oczy i spojrzała na zegar. "To bardzo wyrozumiali ludzie, nie będą mieli mi za złe, jeśli się trochę spóźnię."

"Więc.." Max powiedział patrząc się na nią. "Jeśli nie wrócisz, powiedzmy.. do jutra rana.. nie będą mieli nic przeciwko?"

Liz przewróciła oczami, potem nachyliła się i pocałowała go w usta. "Nie przeginaj." Powiedziała, kładąc głowę z powrotem na jego piersi i zamykając oczy.

Jeszcze tylko parę minut...

CDN




Poprzednia część Wersja do druku Następna część