Lizzy_Evans

Tajemnice istnieją (2)

Poprzednia część Wersja do druku

Max i Liz spędzili wspaniałą noc. Liz ulżyło że w końcu wyjawiła Maxsowi prawdę. Było jej tak trudno to przed nim ukrywać. Max z kolei upewnił się jak ważna jest dla niego Liz i jak bardzo ona go kocha. Przecież ile dla niego zrobiła. Można powiedzieć że to był dla nich pewien test miłości.
Isabel, Maichel i Maria cały czas szukali Maxsa i Liz. Nie wiedzieli co mogło im się stać. Przecież wzorowi i zawsze punktualni uczniowie nigdy się nie spóźniają. Ich rozmyślenia przerwał odgłos dzwonka na lekcje.
Max i Liz rozmawiali trochę w samochodzie gdyż utknęli w korku.

— Max ...

— Co się stało – zapytał się i spojrzał na nią z uśmiechem na twarzy

— A... jak chcesz powiedzieć Tess no wiesz o.. nas

— Dziś wieczorem pójdę do niej i porozmawiam z nią. Mam nadzieję zę nas zrozumie

— A jak nie – Liz trochę spochmurniała – Max czy my dobrze robimy ?

— Liz – pocałował ją – Zrozumie , na pewno zrozumie

— Czy myślisz o tym co ja ? – Liz zapytała i dała niewinny uśmiech

— Jeśli myślisz o urwaniu się z lekcji to ....

— Jesteś kochany – pocałowała go po czym zapytała – A gdzie pojedziemy ?

— To będzie niespodzianka, spodoba Ci się
A w szkole nauczyciel właśnie sprawdzał obecność i zaniepokoił się nieobecnością Maxsa i Liz. Oczywiście reszta musiała wymyślić coś aby uspokoić nauczyciela choć nieźle się martwili. Były przecież dwa wyjścia : Albo urwali się z lekcji i gruchają jak dwa gołąbki albo .... o tym woleli nie myśleć. Na lanczu postanowili się spotkać i wszystko obgadać. Wszyscy prócz Tess.

— Maichel nie rozumiesz że mogło się im coś stać – Isabel była wyraźnie zdenerwowana i nie podobały jej się wytłumaczenia Maichela – Może ktoś ich porwał! Przecież nawet nie zadzwonili

— A może Tess będzie wiedzieć gdzie jest Max !?

— Pójdę ją poszukać – oznajmiła Isabel i wstała od stołu

– Tess ! Tess poczekaj chwilkę

— O Isabel cos się stało ?

— Posłuchaj był wczoraj u Ciebie Max ?

— Umówiliśmy się wczoraj aby odrobić zadanie domowe ale on nie przyszedł. A co z nim jest ?

— No właśnie nie wiemy. Nie ma ani Liz ani Maxsa. Martwimy się o nich. No ale skoro nie wiesz gdzie oni są to trudno. Lece papa – po tych słowa Isabel pobiegła do reszty niestety bez żadnych wiadomości które pomogły by im.

— Czyżby oni znowu byli razem – Tess mówiła sama do siebie i zacisnęła pięści – Jeśli to prawda to tym razem zastosujemy silniejsze środki. Kalia nigdy nie dostanie Zana
A tymczasem Max i Liz świetnie się razem bawili. Zabrał ją gdzieś za miasto. Nie znała tego miejsca ale było dla niej urocze. Wszystko co robiła z Maxsem było piękne.

— Max może powinniśmy zadzwonić do kogoś, może się martwią

— Teraz są w szkole a zresztą chyba zorientują się wyjechaliśmy ?

— No wiesz, ostatnio nie byliśmy razem no to ...

— Dobrze zadzwonię do niej ale za chwilkę ok. ?

— No ok. ale ty musisz jeszcze porozmawiać z Tess za ja z Seanem no i z Isabel

— Wiem Liz pójdę do niej dziś wieczorem

— Ok. a teraz zadzwoń do Isabel

– Halo ? – zapytała Isabel

— Cześć Isabel to ja Max

— O Boże Max gdzie ty jesteś ?

— Dzwonię po to żeby Ci powiedzieć ....

— Isabel kto to dzwonił – zapytał zaciekawiony Michael

— To to dzwonił Max

— Czyli wszystko w porządku ?

— Nie to znaczy nie wiem telefon się rozłączył

— Ale czy był zdenerwowany ?

— Nie chyba nie wydawał się spokojny

— Widzisz wszystko musi być w porządku on po prostu urwał się Liz z lekcji – Michael złapał Isabel za ramię – Będzie dobrze

— Przepraszam czy coś się stało ? – właśnie podeszła do nich Maria

— Dzwonił przed chwilą Max

— I co ? – Maria dosiadła się do nich – I co z nimi jest ?

— Nie wiemy, telefon się rozłączył

– Max oni teraz myślą na pewno ze nam coś się stało

— No ale przecież do nich dzwoniłem

— Ale telefon się rozłączył ! Musimy wracam

— Liz ale nie podoba Ci się tutaj – Max przybliżył się do niej i spojrzał jej głęboko w oczy

— Podoba ... ale musimy wracać – pocałowała do – nie pamiętasz czeka nas jeszcze rozmowa
Max zgodził się. Wsiedli do samochodu i pojechali do Roswell. Przez całą podróż zastanawiali się jak powiedzieć prawdę Tess. Gdy dojechali na miejsce poszli razem do crasdown, chcieli tam omówić wszystkie szczegóły. Wiedzieli że w środku nikogo nie będzie a więc będą mieli spokój. Jednak w środku czekali na nich : Maria. Maichel, Isabel, Kayl i Tess (ona też ich szukała).
Max wszedł do Crasdown z Liz którą łapał za rękę, wyraźnie z czegoś się śmiali.

— Co wy tu robicie – spytał Max który starał się już nie śmiać

— Co my tu robimy !? – krzyknęła Isabel – Martwimy się o was że coś się wam stało a wy tak po prostu wchodzicie tutaj zdziwieni i roześmiani na całego

— Max tak się martwiłam o Ciebie – Tes wstała od stolika i pobiegła do niego, już chciała go pocałować ale on ją odepchnął

— Tess ja wróciłem do Liz

— No i my właśnie świętowaliśmy nasze pogodzenie się – powiedziała spokojnym głosem Liz

— A co z tym ze Lizz Ciebie zdradzała ? – spytała wciekła Tess – Chcesz tak po prostu jej wybaczyć ?

— Tess pogadajcie o tym później ok. ? – Maria właśnie pobiegła do Liz i przytuliła swoją przyjaciółkę

— Jasne, przecież ja wogle nie potrzebuje wyjaśnień ! Ja się wogle nie liczę !- Krzyknęła już naprawdę zdenerwowana Tess i trzasneła drzwiami

— Nam chyba też należą się wyjaśnienia ?

— Poporstu urwaliśmy się z lekcji, chcieliśmy pobyć trochę sami

— No to ja proponuje wznieść toast za Liz i Maxsa
Wieczór spędzili wszyscy w Crasdown. Świetnie się bawili wspinając dawne czasy. Myśleli że już wszystkie kłopoty wyjaśnione, że teraz jak Maichel jest z Marią, Liz z Maxsem a Isabel oznajmiła im że wcale nie ma zamiaru wyjeżdżać. Zadzwonił również Alex z wiadomością że za tydzień wraca. Nikt nie myślał że kłopoty wrócą.
Na zboczu urwiska stał męszczyzna stojący z kobietą. Miała kręcony włosy do ramion i ubrana była w długą granatową suknię.

— I co Avo oni znów są razem. Twój plan się nie udał, co zamierzasz zrobić ?

— Nicolasie obiecuję ze zrobię wszystko aby ich rozdzielić i żeby Vilandra wróciła do Kivara

— Aby Ci się. Udało. Kivar i tak już się wciekły. Kalia nie może się dowiedzieć prawdy

C.D.N.


Poprzednia część Wersja do druku