Marta

Max & Liz (6)

Poprzednia część Wersja do druku


Kiedy już wszyscy dowiedzieli się ,że Liz wróciła, postanowili spotkać się w Crashdown Cafe. Is i Kyle przyszli najpóźniej, bo byli w zupełnie innej części miasta, niż Max, Maria i Michael, oraz Liz. Pogoda w Roswell nie była już od dłuższego czasu zbyt łaskawa dla ludzi( i kosmitów), prawie codziennie padał deszcz. Tak było i teraz. Odnaleźli Liz i zaczęło lać. Nikomu się to nie podobało, zwłaszcza, że w Roswell nigdy deszcz nie padał przez tyle dni, prawie bez przerwy.
- Liz, gdzie byłaś przez te dwa dni? My tu umieraliśmy ze strachu!- spytała Maria.

— Ja... nie jestem pewna. Poszłam za Maxem, wtedy wieczorem, a potem obudziłam się przy statku. Chyba tam spałam. I nie wiem, jak to możliwe, że nie spotkałam się z Maxem po drodze. Byłam pewna, że go znajdę.

— Nie widziałem cię Liz, nigdzie. Poszedłem na pustynię, a ty spałaś. Potem natknąłem się na statek i postanowiłem wrócić do domu i zastanowić się z wami- Max spojrzał na Is i Michaela-, co robimy. Ale ciebie w domu nie było. Więc poszedłem do Michaela i razem cię szukaliśmy.

— Ja pamiętam tylko to, że zobaczyłam cię, jak wychodzisz z domu i poszłam za tobą. To znaczy, nie widziałam cię, ale jakoś czułam, gdzie mam iść. A potem zobaczyłam statek i obudziłam się dziś przy nim.

— Liz, to są aż dwa dni. Chyba nie powiesz, że dwa dni spałaś!- krzyknął Michael.

— Mówię wam przecież, że tylko to pamiętam. Nie wiem, może ten statek miał na to jakiś wpływ? I czemu nikt z FBI i innych nie zainteresował się statkiem na pustyni?

— Właśnie, dziwne. Znowu międzygalaktyczna mieszanka problemów... A zaczynało być tak spokojnie...- powiedział Kyle.

— Kyle, spokojnie. Międzygalaktyczne problemy to się zaczną, jak się dowiemy, kto przyleciał tą puszką z kosmosu- powiedziała Maria – albo co- dodała ciszej.

— Maria ma rację. Nie panikujmy, może to nic takiego. Teraz dowiedzmy się, kto przyleciał tym statkiem.

— Albo co – dodała Maria.

— Albo co – powiedział Max, kończąc tym samym swoją wypowiedź.

— Dobra. Poszukiwania. Każdy szuka na własną rękę jakiś wskazówek. Potem się kontaktujemy i sprawdzamy, co kto ma. Kto jest za? – rzucił pomysł Michael.
Większość się zgodziła, ale w sumie doszli do tego, że będą szukali w parach, jak to bywało.

- Tess, kiedy się ujawnimy? Nie mam zamiaru siedzieć w tej dziurze pod ziemią do końca świata. Tu jest brudno, ciemno i w ogóle beznadziejnie. Idźmy stąd.

— Leila, spokojnie, już niedługo pooddychasz sobie ziemskim powietrzem w pełni. Już niedługo idziemy na spotkanie Maxa, Michaela i Isabel. I ich ziemskich dodatków.

— Czyli Liz, Marii i Kyle'a- szepnęła Leila.

— Tak, właśnie tych dodatków. Nadzwyczaj niepotrzebnych.
Leila i Tess zabrały wszystko, co było im potrzebne i wyszły z podziemia. Zaczęły iść w stronę Roswell, na spotkanie z Maxem i innymi.

W Crashdown Cafe siedzieli tylko Max, Liz i Maria. Cała reszta poszła już do domów. Michael chciał zostać z Marią, ale ta powiedziała, że dziś chce zostać z Liz i z nią pogadać. Max po chwili odszedł od dziewczyn i poszedł na górę. Nie chciał iść nigdzie z Michaelem, wolał zostać i pilnować Liz, tak na wszelki wypadek. Nie miał pewności, że w domu Liz jest całkowicie bezpieczna. A taką pewność chciał mieć. Wiedział, że będzie spokojny tylko wtedy, gdy Liz będzie blisko niego.
- Lizzy, skarbie, mi możesz powiedzieć, gdzieś ty była przez te dwa dni. W końcu jesteśmy przyjaciółkami, prawda? – powiedziała Maria.

— Mówiłam przecież, że zasnęłam na pustyni. Nic więcej nie wiem, nie pamiętam.

— Ale spać dwa dni, na pustyni...To mi się nie zgadza. Coś tu nie gra.

— Maria, daj spokój. Wszystko jest w porządku. Nie masz się czym martwić. Naprawdę.

— Liz, ja mam taką nadzieję. Jeśli coś będzie nie tak, to...

— Wiem, wiem, mam iść do ciebie albo do Maxa. Nie musisz mi tego mówić. Jestem zmęczona, chodźmy spać. Jeszcze jutro pogadamy.

— Dobrze, to idziemy.
Dziewczyny poszły spać na górę. Maria spała w pokoju obok Liz i Maxa. Nikt nie miał żadnych znaczących snów, przeczuć, ani nic podobnego. Dzisiejsza noc w Roswell była wyjątkowo spokojna. Jak nigdy.
Następnego dnia, Maria wstała najwcześniej, jeszcze przed wschodem słońca. Nie mogła zasnąć, więc poszła na dół, do kawiarni i postanowiła zrobić śniadanie dla Maxa i Liz. Miała nadzieję, że Michael wpadnie na jakiś genialny pomysł, który będzie się wiązał z tym,że ma wpaść na śniadanie do Crashdown Cafe. " Tak, Michael się domyśli, że mógłby przyjść, na pewno" – pomyślała dziewczyna. Zrobiła więc śniadanie i dla swojego ukochanego Michaela, wątpiąc w to, że przyjdzie. Jednak przyszedł. I to wcześniej, niż Liz i Max wstali.

— Maria, mówiła ci coś Liz wczoraj? Coś więcej, niż nam?- spytał Michael.

— Nie, powiedziała to samo, co wcześniej. Dla mnie to jest dziwne. Spać dwa dni? Coś mi tu nie gra! Michael, wiesz, co może się dziać?

— Nie wiem, ale się dowiem. Myślę, że ma to związek w tym statkiem. Może Liz nie chce nam czegoś powiedzieć, a może naprawdę nic nie pamięta. – powiedział Michael. Nagle z góry doszedł ich odgłos szumiącej wody i śmiech. Wiedzieli już, że Max i Liz wstali i zaraz zejdą na dół. Maria postawiła ich śniadanie na stole i czekali z Michaelem, aż ich przyjaciele zejdą na dół.

— Wow, Maria, nie spodziewałam się takiego śniadanka. Dzięki.- powiedziała Liz.

— Nie ma za co. W końcu przygarnęłaś mnie na noc, musiałam się odwdzięczyć,hihihhi.
Wszyscy zjedli śniadanie i gdy posprzątali zaczęli przychodzić pierwsi klienci. Całe szczęście Liz i Maria nie musiały pracować, Liz zatrudniła inne kelnerki. Przyszli też Isabel i Kyle. Wszyscy usiedli w jednym z boksów i zaczęli rozmawiać. Liz w pewnym momencie poszła po colę dla wszystkich. Wracając spojrzała w stronę drzwi. Upuściła tacę na ziemię, cola się rozlała i potłukły się szklanki. Max szybko wstał i podbiegł do Liz. Dziewczyna stała cały czas i patrzyła w stronę drzwi. Nie chciała uwierzyć w to, co zobaczyła. Max popatrzył w tę samą stronę, jego ruch powtórzyła cała reszta. Zobaczyli idącą w ich stronę Tess. Była sama, bez Leili.

— Witaj, Max. Długo się nie widzieliśmy- powiedziała Tess, patrząc jedynie na Maxa- Cześć wszyscy – dodała patrząc na innych w boksie.
Nikt nie mógł uwierzyć w to, co zobaczyli. Najgorszy scenariusz Maxa zdawał się potwierdzać. Tess wróciła. Tylko po co?


Poprzednia część Wersja do druku