Marta

Max & Liz (2)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Maria, słysząc dźwięk telefonu, obudziła się. Jednak Michael był szybszy, a poza tym nie chciał budzić Marii. Gdy skończył rozmowę z Liz, Maria popatrzyła na niego wyczekująco:

— No i co? Że to była Liz, to wiem. Ale co dalej?

— Jednak się obudziłaś? Liz znowu miała sen, mamy godzinę na uratowanie Maxa i Isabel. Śpij dalej, nie wstawaj.

— Michaelu Guerinie !!! Czy ty choć przez chwilę myślałeś, że ja z wami nie pojadę? To się myliłeś. Jadę z wami i nic mnie nie powstrzyma. Rozumiesz, kochanie?

— Ale Maria, to może być niebezpieczne. Ja się o ciebie martwię.

— Jasne, jakbym była w ciąży, to rozumiem. Ale doskonale wiesz o tym, że nie jestem i radzę ci się z tego cieszyć, bo moja matka by cię zabiła. I to też doskonale wiesz. A teraz ruszamy, bo Liz może już nigdy nie zobaczyć Maxa ani Isabel. Co mamy zabrać?

— Orbitoidy i to wszystko. To szybko!
Przy granilicie na Michaela czekała już Liz. Gdy zobaczyła Marię, zdenerwowała się:

— Maria, co ty tu robisz? To może być niebezp….

— Taaa, już to gdzieś słyszałam. A jak będę wam potrzebna? No, widzicie.
Wszyscy podeszli do granilitu. Michael wyciągnął orbitoidy. Nagle wyleciały mu z ręki i " przykleiły się " do granilitu. Na ścianie pojawiło się coś w rodzaju zegara. Zaczął odmierzać godzinę. Potem miało się wszystko wyjaśnić. Czy uda im się uratować Maxa i Isabel?
Tymczasem na Antarze:

— Max, przemyśl to raz jeszcze. Mogę cię uratować. Wystarczy jedno słowo. Zapomnisz o Liz, Michaelu, Isabel innych. Będziemy tylko we dwoje. Przemyśl to … – słowa Tess sprawiały Maxowi jakiś niesamowity ból. Nie wiedział, dlaczego. Może dlatego, że ona zabiła ich syna, a potem prosiła o coś takiego. Przecież on nigdy nie zapomni o Liz, ani o innych. NIGDY !!!

— NIGDY! Słyszysz, Tess? Wolę zginąć !

— Dobrze – Tess nawet nie mrugnęła – sam tego chciałeś. Za pół godzinki będziesz martwy. Chociaż twoje życie skończyło się, gdy poznałeś tę szmatę, Liz.

— Nie mów tak o niej ! – Max chciał się podnieść.

— Widzisz? Nawet nie masz siły wstać. Jesteś bezbronny. Jak dziecko. Pamiętasz, malutki Zan … nasz synek … co? Czujesz ten ból, gdy słyszysz jego imię? Niedługo się spotkacie. Już nie mogę się doczekać.
15 minut ( ziemskich) do egzekucji Maxa i Isabel : Ziemia :

— Zaraz wszystko się wyjaśni. Liz, przestań, obgryzłaś wszystkie paznokcie. Wyglądasz jak zombie – zażartowała Maria.

— Marii, ja się strasznie boję. A co będzie, jak nic z tego nie wyjdzie?

— Przestań tak myśleć. Zaraz zobaczysz swojego Maxia, wierz mi.

— Mam taką nadzieję …
Antar:

— Max, wstawaj, już po nas idą. Zaraz będzie wiadomo, co z nami.

— Liz zdąży, na pewno. Nigdy nas nie zawiodła …

— Tak, jak ty jej, co? – w głosie Isabel słychać było ironię.

— Nie mów mi o tym. Największy błąd mojego życia. Tess.

— No ,to idziemy, kochanie – Tess.

— Nie mów tak do mnie, nie masz prawa. Nie ręczę za siebie …

— Och, jakież to straszne. Boję się. Ale to ty zaraz zginiesz …
10 minut : Antar :
Max i Isabel prowadzeni są na miejsce, gdzie mają zginąć. Gdzie ta Liz?
Ziemia:

— Jezu, jeszcze tyle czasu! Ja tego nie zniosę – mówi Liz.

— Spokojnie, zaraz będzie po wszystkim.
5 minut : Antar :

— Dlaczego nic się nie dzieje? Czyżby Liz nie zdążyła? – spytał Max, nie wiadomo kogo.

— Nie, na pewno nie. Ona nam pomoże. Na pewno – pewność w głosie Isabel malała z każdą sekundą. Z Maxem było podobnie.
Ziemia :

— Maria, może coś trzeba zrobić? Ja wiem? Kopnąć to, czy co? – Liz była kłębkiem nerwów.

— Nie, no raczej nie. Przecież oni jakoś tego nie kopali, gdy tam lecieli, nie?

— Może masz rację?
1 minuta : Antar :

— No i co królu? Kto by pomyślał, zginiesz w taki sposób. Aż przykro patrzeć – Kavar zaśmiał się. Do jego boku przykleiła się Tess.

— Nie możesz nas zabić. Dlaczego? – spytała Isabel.

— Nie pytaj nawet. W końcu, to ty zdradziłaś brata, a mi teraz nie zależy na tobie. Mam Tess …
Koniec czasu : Ziemia :

— Jezu, zegar zniknął. Nic się nie dzieje! Nie udało się? Co jest z tym gratem?! – krzyczała Liz.
Antar:

— No, to już pora. Zabić ich. W jaki chcecie sposób, byleby wszystko czuli ! – Kavar.
Ziemia :
Liz, nie wiedząc, co robić, podeszła do gnanilitu i położyła na nim dłoń. Gdy chciała ją oderwać, nie mogła.
Antar :
Gdy mieli zadać Maxowi śmiertelny cios, zobaczył on Liz, wyciągającą do niego i Isabel dłonie. Złapali je i zniknęli.

— Gdzie oni są, do cholery?! Przecież mieli zginąc, a nie znikać! Tess, wracamy do pałacu. Musimy to przemyśleć.
Ziemia :
Liz nagle odciągnęła dłoń od gnanilitu. Na ziemi pojawiła się najpierw Isabel, potem Max. Michael przytulił Isabel, potem Maxa. To samo zrobiła Maria. Liz stanęła w kącie i nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Podeszła do niej Isabel :

— Liz, dziękuję ci za uratowanie życia – rzekła – Chodźcie – powiedziała do reszty.
Liz nadal nic nie mówiła. Gdy Isabel, Michael i Maria wyszli, podszedł do niej Max :

— Liz, dziękuję ci za to wsz …

— Nic nie mów – powiedziała Liz i przytuliła się do Maxa. On podniósł jej głowę, spojrzał jej głęboko w oczy i nim zdążyła coś powiedzieć, zamknął jej usta pocałunkiem, na który obydwoje czekali tak długo. Potem wszyscy pojechali do Crashdown Cafe, skąd Isabel, Maria i Michael pojechali każde do siebie. Max został u Liz.

— Musimy porozmawiać. Wiesz o tym, Liz.

— Wiem. Nie rozmawialiśmy trzy lata …

— Trzy lata? A więc to tak tam leci czas.

— Max, ile czasu byłeś na Antarze, według tamtego czasu? Według naszego trzy lata.

— Tam byliśmy z Isabel trzy miesiące. Boże, nie wiedziałem, że to tak długo. Wybacz mi proszę. Byłem taki głupi …

— Max … Porozmawiamy jutro. Teraz chodź, przenocujesz u mnie – Liz podeszła do Maxa i mocno go pocałowała.

— To chodźmy – powiedział Max i weszli z Liz na górę.

— Gdzie mam spać? – spytał Max.

— Głupie pytanie. Na łóżku. No, nie patrz tak na mnie. Przecież będziemy tylko spać – powiedziała Liz. Położyli się obok siebie.

— Dobranoc Max.

— Dobranoc Liz.
Liz wiedziała, że jutro czeka ją rozmowa z Maxem i z Kyle'm. Ale na razie wolała spać. Obok Maxa. Przecież tyle czasu się nie widzieli. Przytuliła się do swojego chłopaka i zasnęła. Tym razem spokojnie. Była szczęśliwa.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część