Liz

Gość (2)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Dani otworzyła powoli oczy. Leżała na kanapie w Crashdown. Nad nią pochylał się Max, a obok niego stali Isabel i Michael. Z drugiej strony kanapy stali Liz, Maria i Kyle, patrząc z niedowierzaniem na nią. Dziewczyna jeszcze raz spojrzała na Maxa. Uśmiechnęła się, a potem ze smutkiem w oczach powiedziała:

Zan... – spojrzała na Michaela i Issy i dodała – Loonie, Rath.

Wszyscy patrzyli na nią w otępieniu. A ona westchnęła i powiedziała:

Wy nie jesteście Rath, Loonie i Zan, prawda?

Nie jesteśmy. – potwierdził Max

Znów zapanowała niezręczna cisza. Ale przerwała ją zdenerwowany Michael. Zaczął ostro i chłodno wypytywać Dani o wszystko:

Kim jesteś? Skąd wiesz o nich? Skąd ich znasz? Czego chcesz?

Michael! – Maria wrzasnęła – Uspokój się.

Właśnie. Najlepiej porozmawiajmy na spokojnie. – powiedziała Liz – Przy coli.

Usiedli przy stoliku, a Liz i Maria przyniosły dla każdego po szklance coli. Wszyscy wpatrywali się w Dani, czekając aż coś powie. Dziewczyna przemówiła:

Wy jesteście ta druga czwórką, tak?

Tak. – potwierdziła Isabel – Skąd o nas wiesz?

Spokojnie. – powiedziała Dani – Wszystko wam opowiem. Wakacje miałam spędzić w domu w Wyoming. Ale moi rodzice robili remont, więc wysłali mnie do mojej babci. Tak więc calutkie wakacje spędziłam w Nowym Jorku. Na początku nudziło mi się, więc codziennie spacerowałam i poznawałam miasto. Któregoś wieczoru, napadli mnie jacyś kieszonkowcy, tyle że wbili mi nóż w brzuch. Byłam pewna, ze umrę, aż tu nagle... Poczułam dziwne ciepło i jakieś błyski przed oczami. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą Zana. Uzdrowił mnie. Zabrał do ich domu w kanale. Tam poznałam Loonie, Ratha i Avę. Powiedzmy, że na początku nie byli zbyt mili. A ja się na nieszczęście zakochałam w Zanie. Z wzajemnością. Codziennie się spotykaliśmy. Z czasem zaprzyjaźniłam się z Loonie. Na prawdę mnie polubiła. Potem i Rath stał się nieco milszy. Lubiłam z nimi przebywać. Babcia dostawała palpitacji serca, bo potrafiłam na noc nie wracać do domu. A ja się z nimi świetnie bawiłam. Ale najbardziej z Zanem. Był dla mnie kimś więcej. Czułam się przy nim tak bezpiecznie, jak nigdy. Z Loonie i Rathem nie można czuć się bezpiecznie – zaśmiała się – Ale z czasem i oni mnie chronili. Nawet kilka razy mi uratowali życie.

Przed czym cię bronili? – zapytała zaciekawiona Isabel

W tym momencie do Crashdown weszła Tess. Rozpromieniona i radosna. Kiedy tylko Dani ujrzała jej twarz, zerwała się z krzykiem z krzesełka. Wyglądała na bardzo przestraszoną. Razem z nią zerwali się na równe nogi kosmici. Dani szybko schowała się za Maxem. Była przerażona. Cała się trzęsła.

c.d.n.



Poprzednia część Wersja do druku Następna część