Liz

Gość (1)

Wersja do druku Następna część

Maria, Liz, Kyle i Max siedzieli w Crashdown. Liz opowiadała o swojej kuzynce z Wyoming, która ma do niej przyjechać.

Podobno mają jakieś problemy rodzinne i Dani nie może tam mieszkać. Więc jej mama zadzwoniła do nas i zapytała czy mogłaby trochę u nas pomieszkać. No i mój ojciec się zgodził. Także już jutro poznacie Dani. Nie wiem ile czasu tu spędzi, ale być może zostanie na bardzo długo. Więc...

Więc powiększy się nasze grono “Znających kosmitów” – zakpił Kyle

Zamknij się. – przygasiła go Maria – Znam Dani i ty też ją powinieneś pamiętać. To szurnięta, ale bardzo fajna dziewczyna. Czasami nas przerażała swoim zainteresowaniem parapsychologią. Ale raczej nie włączy się do naszego grona. Z pewnością dochowałaby tajemnicy, ale nie ma potrzeby jej w to wciągać.

Zgadzam się z tym. – odezwał się Max – Jeżeli ktokolwiek cokolwiek jej wspomni, będzie miał przechlapane. I tak za dużo osób wie. – tu spojrzał na Kyla – W sumie to najlepiej byłoby jej unikać. Nie musi z nami przebywać.

O nie! – sprzeciwiła się Liz – Dani to moja kuzynka i przyjaciółka. Jest wspaniała i nie ma potrzeby jej unikać. W każdym bądź razie ja nie będę.

W tym momencie do Crashdown weszli Michael i Isabel. Michael przywitał Marię pocałunkiem, a Isabel przewróciła oczami. Podeszła do Maxa i powiedziała:

Pożegnaj się z dziewczyną, bo chyba musimy iść. Zapomniałeś?

Nie. Już idę. – powiedział Max – Na razie Liz. – cmoknął ją w policzek

Trójka kosmitów już miała wyjść, gdy Liz jeszcze zawołała:

Hej! Max. Chciałam, żebyś poznał Dani. Od razu jak przyjedzie.

Zgoda. Przyjdziemy jutro, żeby ją przywitać. Ok.?

Kogo? – zapytał Michael, jak zwykle nie w temacie

Kuzynkę Liz, Dani. – wyjaśnił Kyle – Wprowadzi się tu na jakiś czas. A może do końca życia. Podobno ma świra na punkcie kosmitów, więc....

Nie na punkcie kosmitów, baranie. – przerwała mu Maria – Ona po prostu interesuje się parapsychologią, a to nie tylko kosmici, matole.

Wszystko jedno. – zakończyła Isabel i spojrzała na Maxa i Michaela

Dobra. Wpadniemy jutro. – powiedział Max i wyszli

Kyle, Maria i Liz nadal siedzieli i rozmawiali. Kyle oczywiście wypowiadał swoje mądre stwierdzenia:

Nawet jeśli nie będzie nic podejrzewać, to raczej na długo się to przed nią nie ukryje. Po pierwsze mieszać będzie w Roswell, gdzie dzieją się różne rzeczy. Po drugie w jednym domu z Liz, dziewczyna kosmity. No i nie będzie nas wszystkich unikać, więc może co nieco zobaczyć wbrew swojej i naszej woli.

Ależ ty narzekasz. – westchnęła Maria – nie znalazłeś dobrych stron jej przyjazdu?

Owszem. – odpowiedział z uśmieszkiem – Może będzie wolna. Jak ją ostatnio widziałem, to fajna z niej laska była. Może...

Nawet o tym nie myśl. – ucięła Liz

Dobra. Zresztą i tak musze już iść. Na razie!

Do jutra! Przyjdź na piętnastą, to Dani już będzie.

Pożegnali się i Kyle wyszedł.

* * *

Dani przyjechała z samego rana. I od tamtej pory Liz nie odstępowała jej na krok. Potem przyszła tez Maria i siedziały w trójkę w Crashdown. Dani była podobna do Liz. Tylko, że miała krótsze włosy, jaśniejszą cerę i była nieco wyższa, ale mniej chuda niż Liz. W dodatku ubierała się troszkę inaczej niż Liz. Ale poza tym były bardzo do siebie podobne.

Ok. Dawno cię nie widziałam, ale musze ci jedno przyznać – powiedziała Maria – nic się nie zmieniłaś.

Chyba przesadzasz. – zaśmiała się Dani

No może troszkę...- Maria też się uśmiechnęła – Przytyłaś.

O dzięki. To był wspaniały komplement.

O sorry. – Maria była zakłopotana – Źle wyszło. Nie to miałam na myśli.

Dobra, dobra. – powiedziała Liz – Lepiej już nic nie mów Maria, bo palniesz coś jeszcze gorszego.

Już milczę. – powiedziała De Luca

No opowiadajcie, co u was. Co porabiałyście. Nie widziałyśmy się przecież od...zaraz ile to już minęło? A tak. Od sześciu lat. – dopytywała się Dani

Najpierw ty opowiadaj. Co się tu dzieje, sama zobaczysz. – nalegała Liz

No cóż...- mina kuzynki się nieco zmieniła – Troszkę się działo.

Właściwie, to co się tam u was dzieje, że musiałaś tu przyjechać? – zapytała Liz

A co wam powiedziała moja matka?

Że macie rodzinne problemy i żeby cię nie narażać na stres i takie tam... – wyjaśniła szybko Maria – W sumie to nie wiemy nic więcej.

Ok. – westchnęła Dani – Będę z wami szczera. Moja matka to niezła aktorka i kłamczucha. Problemy rodzinne? – zakpiła – Ta jasne. Dla niej to ogromny problem i kłopot. Do słownie Armageddon, dla naszej rodziny. Żeby się nie najeść wstydu i nie musieć nic tłumaczyć, wysłała mnie tutaj. I uważa, ze w ten sposób już nie ma problemu.

Matko. To co się stało? – zapytała Liz

Co się stało? Moja calusieńka rodzinka się ode mnie odwróciła. Obrazili się i jeszcze uważają, że mają o co. Jak mi to wielokrotnie wyrzucali, zhańbiłam rodzinę. Skalałam jej dobre imię. Przynoszę wstyd naszemu domowi i wszystkim naszym krewniakom. Myślałam, że mnie zlinczują, ale na szczęście aż tak przestarzali nie są. Może to i lepiej, że już nie mieszkamy tam. Tutaj będzie nam lepiej.

Nam? – zdziwiła się Liz

No nam, nam. – potwierdziła Dani – Jestem w ciąży.

W ciąży? – zaskoczyła Maria

I dlatego cię tu przysłali? – zdziwiła się Liz

Tak. Uznali, ze niedługo będzie widać brzuch. A jak zobaczyliby to nasi sąsiedzi i jeszcze inni z miasteczka, to już byłaby katastrofa. Panienka z dobrego domu jest w ciąży. Nie ma nawet chłopaka, który mógłby się przyznać, do tej zbrodni jaką mi zrobił. Więc, żeby chronić dobre imię naszej rodziny i samą siebie przed kompromitacją, moja ukochana mamusia, bez mojej zgody wysłała mnie tutaj. I dzięki Bogu. Wreszcie będę miała święty spokój. Tutaj nawet jak będą się gorszyć, to nikt nie powie złego słowa mojej troskliwej mamusi. – zakpiła

A myślałam, że ciocia Róża jest normalna. – powiedziała Liz – Żeby mieć aż tak zacofane poglądy. No nic. U nas nie będziesz miała takich kłopotów.

Kto jest ojcem? – zapytała Maria prosto z mostu

Chłopak. – powiedziała wymijająco Dani – Powiedziałabym wam, ale i tak nie zrozumiecie, ani mi nie uwierzycie, więc nie ma sensu. Niech tatuś mojego dziecko pozostanie tajemnicą. Ok.?

Jak chcesz. – powiedziała Maria

W tym momencie wszedł Kyle. Na widok Dani strasznie się ucieszył. Głównie dlatego, że była ładna i uważał, że ma jakąś szansę. Podszedł do niej i przywitał się:

Hej Dani! Sporo czasu się nie widzieliśmy.

No proszę. Kyle Valenti. Miło mi cię znów widzieć.

Usiedli ponownie przy stoliku. Po chwili dał się słyszeć dźwięk otwieranych drzwi. Liz pochyliła się nad Dani i powiedziała:

Chciałabym, żebyś poznała kogoś. Mojego chłopaka, Maxa i resztę naszych przyjaciół.

Twój chłopak? – uśmiechnęła się Dani – Z chęcią go poznam.

Dani wstała z krzesełka. Max, Michael i Issy podeszli bliżej. Dani czekała, aż Liz pozwoli jej się odwrócić. Max podszedł bliżej. Wtedy Liz powiedziała:

Dani to jest Max. Max to moja kuzynka Dani.

Dani obróciła się na pięcie, żeby ujrzeć twarz Maxa. Kiedy już się to stało, mina jej zrzedła. Otworzyła usta i zachwiała się. Potem jakby przez łzy szepnęła:

Zan...

I zemdlała.

c.d.n.



Wersja do druku Następna część