Hotori

To Find Michael (2)

Poprzednia część Wersja do druku


***
Liz , Boston

W firmie Michaela nie zobaczyłam nic wartego uwagi i podobnie jak Max plątałam się pod nogami charakteryzatorek, operatorów, ekipy technicznej, celebrity i tak dalej, i tak dalej. W porze lunchu wyskoczyliśmy z Michaelem do pobliskiej knajpy, ale tam nie dało się wcale normalnie rozmawiać, bo co chwila ktoś nam przeszkadzał i wątpię, że to były zbiegi okoliczności. Los Angeles.
Skutkiem tego było to, że wylądowaliśmy każdy z hot-dogiem w ręku w pobliskim parku. Po posiłku pojechaliśmy do domu Michaela, bo potrzebne nam zaświadczenia. Następnym naszym celem był jeden z bostońskich szpitali psychiatrycznych. Prywatna awionetka Michaela już rozgrzewała się na lotnisku.

To właśnie do bostońskiego psychiatryka trafił Michael zaraz po tym jak zatrzymano go po czterech latach , które minęły od zaginięcia, bo tutaj rzucił nas los i tutaj przywieziono go , gdyż byliśmy jego jedyną rodziną, która starała się go odnalezc . Jeśli wierzyć przeprowadzającemu akcję policjantowi , znaleźli go brudnego i cuchnącego w jakimś rowie, z bardzo dużą raną głowy. To fizyczne obrażenie nie było poważne, znacznie poważniejsze okazały się skutki obrażeń psychicznych. Michael przez pierwsze dwa tygodnie w ogóle nie mówił, a kiedy zaczął- w ogóle nie kojarzył nikogo z nas. Lekarze twierdzili wtedy, że może to być amnezja pourazowa, ale ta amnezja utrzymywała się przez rok. I nagle po jego upływie ,z dnia na dzień Michael powrócił do nas w całej swojej krasie. Czy to było możliwe ? Według lekarzy to był po prostu jakiś niezbadany wybryk natury, Maria także przyjęła to za wyjaśnienie. Ja nie. Kiedy Michael i Maria wzięli ślub nabierałam coraz więcej podejrzeń. Michael się zmienił, bardzo się zmienił. Wiedziałam, że Maria też zaczyna to dostrzegać, ale tłumiła w sobie wszystkie wątpliwości z oczywistego powodu – miłość jest ślepa.

Kiedyś, w półtora roku po ślubie Michael i Maria bardzo się o coś pokłócili. Nigdy nie dowiedziałam się o co. W każdym razie po tym co zaszło między nimi Maria przybiegła do mnie. Mieszkała ze mną miesiąc, ostatni miesiąc swojego życia.

Ani ja, ani Max nigdy nie dowiedzieliśmy się co działo się przez te cztery lata z Michaelem, ani co się stało z nim w tamten dzień, kiedy odebrał Maxowi pieczęć i moce. Wszystkie zdolności kosmiczne powróciły do Maxa z chwilą, w której odnalazł się Michael. Ale zanim to się stało, przez te długie miesiące nieustannych wyczekiwań i trosk, drżeliśmy ze strachu, co Michael-król, może zrobić , i to nie tylko na Ziemi.

Dla niektórych, wszystko powróciło już do normy, lecz nie dla mnie. Michael jest z nami. Ale nie ma z nami Marii, a Michael zachowuje się tak jakby nigdy nie było jej w naszej wspólnej historii. Dla mnie Michaela wciąż trzeba szukać.

***
Liz

Leżałam na brzuchu na podłodze i wczytywałam się w raport policyjny ze znalezienia Michaela oraz raport z oględzin lekarskich, jakie wykonano zaraz po przetransportowaniu go do szpitala. Na pierwszy rzut oka wszystko było jak należy- obrażenia, ich skutki, historia leczenia …Zatrzymałam się jednak nad pewną notatką psychologa : (…) w tym tygodniu pacjent wykazuje się dużą chęcią współpracy. Zdaje się, że przypomniał sobie ważną rzecz…Zapach hamburgerów i opaskę z czułkami, jak to określił i. Świadczy to o tym , że zaczął przypominać sobie wrażenia zmysłowe , ich wspomnienia, a to pozwala mu identyfikować miejsca i osoby. Z czasem zacznie odnajdywać w swojej świadomości całe zdarzenia(…). Przy tej notce widnieje listopadowa data. Pamiętam listopad tamtego roku. Pamiętam, bo świętowaliśmy wtedy awans Isabel na stanowisko dyrektora public-relations. Kiedy ja, Max i Isabel odwiedzaliśmy go wówczas, mówił , że nie przypomniał sobie absolutnie niczego z Roswell. Weźmy więc, że zapach burgerów mógł pochodzić z byle jakiego miejsca na tej Ziemi i nie ma w tym nic zaskakującego. Ale opaski z czułkami ? To szczegół, ale…Właśnie. Diabeł tkwi w szczegółach. Takie nakrycia głowy dla kelnerek to była charakterystyczna cecha uniformów z Crashdown. Czy zatem Michael świadomie nas okłamywał czy może naprawdę coś mu się pomieszało po tym wypadku i robił to nienaumyślnie ? Postanowiłam czym prędzej wybrać się do niego i wybadać sprawę .

***

„ Liz, wyobrażasz sobie, że mogę tak w kółko latać z Los Angeles do Bostonu tylko dlatego by dać ci możliwość zbadania czasów, kiedy mój umysł żył w próżni ?” głos Michaela naładowany był sarkazmem.

Upadłam na kanapę z ciężkim westchnieniem i przycisnęłam słuchawkę do lewego ucha, bo prawe zaczynało mi już drętwieć.

„ Nie, nie, nie. Nie wymagam od ciebie cudów-niewidów. Tylko czemu usiłujesz odgrodzić się od problemów ?”

„ Liz Parker…”zabrzmiał ostrzegawczy ton .

„ ...Parker –Evans, jak już” poprawiłam natychmiastowo.

„ Ale jakich problemów ? Czy ty lepiej wiesz o moich problemach ode mnie ?”

„ Michael…” musiałam sprowadzić rozmowę na poważniejsze tory, jeśli chciałam żeby coś z tego wyszło „ Czy ty jeszcze w ogóle pamiętasz o Marii ?” wypaliłam.

W słuchawce przez dobre parę minut słyszałam jedynie chrobotanie.

„ Jesteś tam , halo ?” sprawdziłam zaniepokojona.

„ Jestem , ale Liz…pytasz o Marię. Patrzę na nią każdego dnia . Każdego dnia widzę ją w oczach i uśmiechu Apple. Jest ze mną cały czas. Tak jak świadomość, że odeszła ode mnie dobrowolnie, że zostawiła Apple. Poddała się Liz i ty o tym wiesz. Czy powinienem o niej pamiętać ? Tak, ponieważ niezależnie od tego jaki był finał naszego związku, była i pozostanie matką mojego dziecka. Ale chyba sama rozumiesz jak to boli, gdy wciąż myślisz co takiego zrobiłeś zle , że…”

Nagle zrobiło mi się niesamowicie głupio. Zmuszałam Michaela do takich wyznań, sugerowałam, że to on jest winny śmierci Marii. A on jedynie usiłował żyć dalej. W normalności, o której zawsze marzył.

„ Wybacz, wiem…Nie, przepraszam, zachowuję się jak jakiś agent, a nie jak przyjaciółka. Zapomnij.”

„ W porządku” odetchnął z wyraźną ulgą „ A propos przyjemniejszych spraw…Dasz się zaprosić w końcu z Maxem na więcej niż weekend ?”

„ Max pracuje teraz nad trudną sprawą, ja mam też dużo roboty. W najbliższym okresie to raczej odpada”

„ Szkoda” dziwnie wyczułam, że w jego głosie nie znać wcale zawodu „ Może innym razem”

„ Tak, z pewnością”

„ Ale wtedy nie odpuszczę, pamiętaj !”

„Słowo kosmity” roześmiałam się mimo woli „Do zobaczenia”

Odwiesiłam słuchawkę. Walczyłam z własnym sumieniem. Czy naprawdę porzuciłam tę sprawę na dobre ?

***

W parę tygodni potem to Michael i Apple odwiedzili nas w Bostonie, korzystając z chwili urlopu przyznanego Maxowi za żmudny wkład w ostatnie sprawy zlecone jego kancelarii. Nie kryłam swojej wielkiej radości kiedy zobaczyłam mojego dziewięcioletniego, blond brzdąca wyskakującego z taksówki prosto w szaroburą kałużę.

„Ciociu !” wrzasnęła Apple i puściła się pędem ku naszej werandzie. Z zapału błyszczały jej oczy, a chmura jasnych włosów podskakiwała naokoło głowy.

„ Witaj skarbie” złapałam ją w ramiona i pocałowałam w zadarty , mały nosek.

„ Ja też chciałbym takiego buziaka” zza wieży walizek odezwał się głos Michaela „ Tylko proszę o tu…” zacmokał, zwijając usta w dzióbek.

Zamiast buziaka dostał ode mnie porządnego kuksańca w bok. Apple oczywiście zaraz wleciała do domu i niczym niespokojny wicher obleciała wszystkie pokoje wzdłuż i wszerz, by zameldować z wdziękiem właściwym takiemu przeuroczemu berbeciowi , że „ u cioci niewiele się zmieniło”.

Kiedy Michael i Apple poszli na górę rozpakować się, ja zajęłam się nakryciem stołu i przygotowałam małe przekąski. Przewidywałam, że Apple będzie wniebowzięta kiedy zobaczy czekający na nią placek kokosowy . Rzeczywiście nie pomyliłam się. Zjadła dwa kawałki i wyraznie miała ochotę na trzeci, ale Michael (Boże, i to on!) wychowywał ją bardzo restrykcyjnie , wyznając zasadę, że tylko odpowiednia dyscyplina może przynieść pożądane, pozytywne efekty; zatem zabronił jej tej dokładki. Faktycznie, to przyznawałam mu rację- w końcu ilu po świecie chodziło już spasionych grubasów , którym tusza tylko utrudniała życie…Niby bardzo prozaiczne , ale też niezwykle ważne w codzienności. W tej kwestii rozumiałam i popierałam Michaela, który coraz bardziej sprawdzał się jako rodzic, łącząc obowiązki ojca i matki, którą Apple straciła w pierwszym roku swojego życia.

Po południu poszliśmy przejść się po mieście, byliśmy w wesołym miasteczku, a Michael nawet dał się Maxowi namówić na watę cukrową dla małej. Daję słowo, że nie znałam do tej pory żadnego faceta, który by tak liczył kalorie kobiecie jak Michael swojej córce.

***
Pod wieczór, kiedy jasność dnia zaczęła już płowieć i powoli przelewała się w głęboki granat nocy, siedzieliśmy wszyscy z tyłu domu w naszym przytulnym ogródku, smażąc przy okazji potwornie tłuste kiełbaski , żeberka i udka. To była nasza wyjątkowo niezdrowa kolacja, ostatni niezdrowy posiłek tego dnia (ciekawe co myśli Michael na mój temat; ta, rozsądna pani biolog faszeruje małe dzieci takimi tłustościami) .
W każdym razie nasz słodki obżartuszek zasnął z głową wciśniętą pod ramię Michaela po upływie trzech godzin podjadania i biegania po drzewach na przemian, i niebawem musiałam zanieść to ruchliwe stworzenie na górę by położyło się spać. Gdy wróciłam na dół, moi mężczyźni wciągnęli się bez reszty w rozmowę o polityce, a ja przyznam- takie omijałam szerokim łukiem. Wolałam się zająć moimi kwiatami niż dysputą światopoglądową , ale chcąc-nie chcąc zerkałam na nich czasem i nie mogłam uwierzyć, że udało nam się tak naprawdę stworzyć najnormalniejszą w świecie rodzinę. Chociaż nie; wciąż na nasze życie kładła się cieniem tragedia sprzed lat. Jednak nie potrafiłam o tym zapomnieć.

Maria. Maria. Dlaczego ?

Kyle- przeleciało mi znienacka przez myśl. Jak mogłam ZAPOMNIEĆ O TYM TELEFONIE Z ROSWELL ? O TYM, ŻE ZNALEZLI JETTĘ ?!

Poderwałam się z ziemi , zostawiłam konewkę koło skalniaka i błyskawicznie pobiegłam do domu. Wykręciłam numer.

„ Tu numer 0554378967. Nie mogę teraz rozmawiać, właśnie medytuję , po usłyszeniu sygnału zostaw wiadomość” sekretarka w komórce odezwała się po pierwszym dzwonku.

„ Kyle, tu Liz…Słuchaj na śmierć zapomniałam o tej Jettcie, i mam nadzieję, że udało ci się jakoś zatrzymać ją w warsztacie, Michael i ja…”

„ Wiem, z przyjemnością wpadniecie, tak ?”zziajany głos w słuchawce świadczył o wysiłku jaki musiał być w tej chwili udziałem Kyle’a. „ Byłem na siłowni, ledwo wpadłem do domu…’’pośpieszył z wyjaśnieniem Valenti.

„ Dobrze, że cię zastałam. Słuchaj, nie mógłbyś jakoś namówić tego aktualnego właściciela żeby posiedział sobie w Roswell jeszcze trochę ?”

„ I tak jest frajerem , że godzi się na pobyt tutaj za psie pieniądze tylko dlatego byście zdążyli przyjechać…”

„ Max nic nie wie, że Michael za to płaci i że ja to wymyśliłam. Ale musiałam w jakiś sposób zmobilizować Michaela , może te pieniądze…”

„ Aż tak nisko upadł ?” Kyle zaśmiał się „ Pieniądze załatwiają u niego nawet sprawy przeszłości ?”

„ Kyle…on wciąż nie może się odnaleźć po śmierci Marii”

„ Uważasz tak ? Więc po co ta cała zabawa, po co kolejne śledztwo , w które już angażujesz mojego ojca , co ?” w jego głosie słyszałam jakby zarzut.

Nim jednak zdołałam wykrztusić z siebie słowo odpowiedzi, słuchawka wyleciała mi z dłoni i z wielką siłą uderzyła w ścianę, roztrzaskując się na części. Krzyknęłam i odwróciłam się za siebie. Naprzeciw mnie stał…Michael.

„ Zrobiłeś to ?!” krzyknęłam „ Czemu ?!”

Postąpił krok do przodu, jego otwarta dłoń była wyciągnięta przed siebie.

„ Koniec tej gierki, Liz” powiedział jakimś takim obleśnie zadowolonym głosem.

„ Co ?!” zatchnęło mnie z powodu szoku.

„ Nie mogłem dłużej ryzykować , jesteś zbyt bystra. Pojechałabyś do Roswell choćby sama i odkryła prawdę…”

Spojrzałam prosto w jego oczy i nagle zdałam sobie sprawę z tego…ze wreszcie znalazłam. Skrawki wspomnień przepłynęły przez mój umysł niczym strumień światła. Nie miałam przed sobą Michaela. Od kilkunastu lat nie widziałam go na oczy. Obcy, który stał przede mną urodził się jako hybryda, ale nie w Roswell, a w ściekach Nowego Jorku.

„ Rath” wykrztusiłam i poczułam jak nieruchomieję ze strachu.

„ We własnej osobie” zachrypiał i ponownie ujrzałam jak jego dłoń wędruje do góry.

„ Jeśli mnie zabijesz, stracisz swoją szansę , Rath” powiedziałam ściśniętym głosem. Nagle coś jeszcze zaświtało mi w głowie i poczułam się tak jakby kopnął mnie prąd. „ Co zrobiłeś Maxowi ?!”

Zmierzył mnie rozbawionym, trywialnym wzrokiem. Patrzył na mnie jak na robaka, którego można rozgnieść podeszwą.

„ Powiedzmy, że będzie mi jeszcze potrzebny…Dlatego tylko sobie troszkę pośpi”

„A…a potem ?” wydusiłam z drżeniem. Świadomość, że skrzywdzi Maxa i…

„ Boże, Apple !” szepnęłam , a on natychmiast pochwycił temat.

„ Nie” rzucił twardo „ Nie mieszaj w to Apple”

Zaskoczył mnie. Nie mieszaj w to Apple…

„ Co mu zrobiłeś ?” czułam, że za moment zemdleję „ CO MU ZROBIŁEŚ ?! I Marii…”

„ Marii…nie chcesz wiedzieć” uśmiechnął się okrutnie. Ale musiałam to przetrwać. Zyskiwałam czas i o to dokładnie mi chodziło.

„ Chcę…” zacisnęłam pięści. Miałam wreszcie poznać tę tajemnicę. Tajemnicę , która zabiła bliską mi osobę.

W momencie, w którym otworzył usta , usta, które przez tyle lat były bramą do prawdy…i właśnie w tym wyczekiwanym momencie, coś zaszamotało się przede mną , to był dosłownie ułamek sekundy. Uczulam uderzenie w głowę i na chwilę zapadła ciemność. Kiedy ponownie otworzyłam oczy pochylał się nade mną Max .

„ Max, Max !” rzuciłam się mu na szyję „ Max, nic ci nie jest, a ja…Boże, myślałam już…”

„ Ciii…już po wszystkim” uspokoił mnie, przytulając mocno do swego silnego ciała.

„ Co z nim zrobiliście ?” spytałam , wciąż przejęta .

Max rozluźnił swój uścisk i przeczesując palcami moje włosy spojrzał na mnie smutno.

„ Musiałem…Liz, ja musiałem go zabić. Inaczej on zabiłby ciebie”

„ Co z Apple ?”

„ Jest na górze…” brzmiała odpowiedz. „ z Isabel”
***

Nigdy nie dowiedziałam się, co stało się naprawdę z Marią, ani co stało się z pieczęcią i mocami Maxa, w tamten straszny dzień, kiedy w Michaela wstąpiły diabelne moce. Ale to, co przez lata nie przestanie mnie nękać to fakt, że nigdy nie odnaleźliśmy Michaela. W jaki sposób pozbawiono go życia ? Czy cierpiał, czy myślał o nas ? Na pewno. Nawet jeśli zawładnęły nim demony, jestem pewna , że nie zatracił w sobie miłości i wspomnień.

A Rath…To była ta druga storna, obca strona Michaela, która jednak ostatecznie przegrała. Nie dlatego, że Max zdołał ją zabić, nie dlatego, że to Max zatrzymał koronę. A dlatego, że Rath- tylko z pozoru przesiąknięty złem , miał w sobie to czego nie można stłamsić w nikim, kto choć trochę czuje się człowiekiem- miłość. Kochał Apple i to był prawdziwie jedyny element życia Michaela Guerina, który wtopił się w jego życie.

Teraz Apple jest z nami- ze mną i Maxem, i jest szczęśliwa. Uśmiecha się do mnie, a ja odpowiadam jej uśmiechem. Na początku zadawała dużo pytań o ojca, dziś po prostu ogląda rodzinne zdjęcia.

Kiedyś dołączą do nich inne. A my będziemy przewracać karty wielkiego albumu. Bo już zawsze będą za nami ich twarze.

KONIEC



















































Poprzednia część Wersja do druku