Marcelinka

This Year's Love (4)

Poprzednia część Wersja do czytania

3.

I start to forget
How my heart gets torn
When that hurt gets thrown
Feeling like you can't go on

Jestem sama w parku. Nie leżę na kocu, ale siedzę na ławce. Z nieba sączy się drobnymi kropelkami deszcz. Wiele się wydarzyło przez ostatni miesiąc. Pokochałam mojego chłopaka, a w chwilę potem zerwałam z nim. Tess zaszła z nim w ciążę. Mogłabym walczyć z wszystkimi o swoją miłość, ale nie chcę odbierać dziecku ojca. Zresztą zawsze lubiłam Tess. Teraz zastanawiam się czy Max Evansa naprawdę złamał moje serce. Może pokaleczył tylko moje kobiece ego? Może ja go wcale nie kochałam. Chciałam Go kochać. Może wmówiłam sobie tę miłość. Zresztą czy to ważne. Jedno wiem na pewno. Nigdy już nie wrócę do Maxa. Nigdy. Już nie umiałabym z nim być. Nie umiałabym go kochać. Chyba nigdy nie umiałam. Chyba za to właśnie się nienawidziłam. Nie potrafiłam pokochać tak wartościowego chłopaka. Chłopaka, który wydawałoby się nie widział poza mną świata. Może nawet to ja popchnęłam go w ramiona Tess. Może szukałam pretekstu by to się skończyło. By już nie było nas. Robi mi się naprawdę zimno. Jestem cała mokra. Cała drżę. Mimo to dalej siedzę na ławce. Słyszę znajomy głos. Serce obraca się, by po chwili wrócić na swoje miejsce. Czuję jego ciało koło swojego. Wtulam się w jego kurtkę. Otacza mnie swoimi ramionami. Tak mi dobrze. Tak spokojnie. Tak bezpiecznie.

—Liz…

—Nic nie mów Michael, po prostu mnie przytul.

—Ale Liz, chodźmy chociaż do mnie do domu. Jesteś cała mokra. Przeziębisz się. Proszę Cię. Liz…słyszysz mnie??

—Dobrze chodźmy…
Idziemy w stronę jego mieszkania. Czuję ciepło jego ciała. Już nie jest mi zimno. Ani troszkę. Przykro też nie. Chyba nie umiem się przy nim smucić. Patrzę w jego oczy. Tyle mogę w nich zobaczyć. Zawsze znajduję w nich siebie. To miłe. Robi mi się coraz cieplej.

—Liz, Ty chyba masz gorączkę…

—Nic mi nie jest….uspokój się…
Michael patrzy na mnie podejrzliwie, ale nic nie mówi. Wchodzimy do Jego mieszkania. Kładę się na kanapie. On przykrywa mnie kocem. Po chwili przychodzi z dwoma kubkami herbaty. Siada koło mnie. Włącza telewizor. Razem oglądamy The Ring . Film się kończy. A ja. Ja nie mam ochoty wracać do domu. Zostaję na noc. Śpię na kanapie. Michael chciał mi zaoferować swoje łóżko, ale nie zgodziłam się. Powoli zasypiam. Przed oczami mam Michaela. A w umyśle krążą dziwne myśli. Wszystkie biegną ku niemu. Dlaczego? Co się dzieje….
Zastanawiam się dlaczego właśnie taki sen mi się przyśnił…..??Leżę w łóżku w swoim pokoju i nie mogę zrozumieć dlaczego śnił mi się Michael i dlaczego na myśl o nim moje serce zaczyna bić szybciej??
Dochodzę do dość dziwnego wniosku. Dziwnego, ale zarazem tak oczywistego. Ja od zawsze kocham Michaela. I to wcale nie tak, jak kocha się przyjaciela.
I już sama nie wiem, czy lepsza jest ta świadomość…..czy może lepsza była niewiedza? Nie jestem z Maxem, ale to niczego nie zmienia. Niczego nie ułatwia. Z Michaelem też nigdy nie będę. On kocha Marię. Ona kocha jego. Widzę to w jej oczach. W jej pięknych zielonych oczach. Oczach mojej przyjaciółki. I wiem, że nie mogę jej zrobić takiego świństwa. Muszę postarać się zapomnieć. Może powinnam wyjechać???
Nie, nie. Wyjazd to ucieczka. Ja nie chcę uciekać. Muszę stawić czoła moim słabościom. Tylko tak mogę je zwalczyć.

—Cześć Parker

—Michael, co Ty robisz u mnie w pokoju??

—Zabieram Cię na wycieczkę….

—Ale po co, dokąd??

—Niespodzianka………


Poprzednia część Wersja do czytania