onika

Zanurzyć się lub wypłynąć (4)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część


Tytuł: Byś zawsze o mnie pamiętała...

Miejsce: Crashdown. Obecni: Michael, Max, Isabel i Max. Obecny Stan: Nuda.
Max niedbale krąży palcem po blacie stolika. Max z zainteresowaniem jej się przygląda. Michael leniwie krąży wzrokiem po suficie, a Isabel po raz kolejny miesza słomką napój.

— To może...- Przerywa ciszę Max(ona).- Poznamy jakiś przystojniaków??- Michael i Max obrzucili ja zdziwionym spojrzeniem pełnym wyrzutów, z cyklu MASZ NAS!- No, a wy jakieś dziewczyny... Nie? No to może nowych ludzi? Albo nieludzi... To jak??

— Ale kogo?- Spytała wcale tym nie zainteresowana Isabel.

— No choćby ich.- Do Crashdown weszła wysoka blondynka, która ich niedawno obsługiwała wraz z pewnym chłopakiem.

— Chyba możemy...- Powiedziała Isabel patrząc na chłopaka, który wszedł zaraz za blondynką. GITRA. Tylko to słowo chodziło jej po głowie.

— No to do dzieła.- Powiedziała Max ochoczo wstając z krzesła ruszyła w stronę dwójki szukającej wolnego stolika.

Miejsce: Dziwna uliczka, której jedyną ozdobą jest wysoki murek i chodnik. Obecni: Max i Max.

— Gdzie Isabel?- Spytał Max lekko zaniepokojony.- Miała być już 30 minut temu.

— Jest zbyt zajęta Alexem.

— Przez ciebie ona kradnie mi siostrę.

— Fajny jest.

— Fajniejszy niż ja?- Max w jednej chwili pożałował pytania. W końcu odpowiedź była, aż zbyt oczywista. Tymczasem Max stanęła i przez chwilę mu się przypatrywała.

— W sumie to nie.- Max spojrzał na nią zaskoczony.- Tylko, że on być może kiedyś zaprosi Isabel na randkę, być może dzisiaj. A ty mnie nawet na imprezę nie zapraszasz. Najwidoczniej ci 'fajniejsi' tak mają.- Max ruszyła dalej, zostawiając 'zamurowanego' Maxa samego.

W Crashdown. Obecni: Maria i Michael.

— I masz...- Zaczęła Maria.

— Na imię Michael. Powtarzam ci to dwudziesty raz! Czy to, aż tak trudno zapamiętać?

— Szczerze?- Michael spojrzał na nią zrezygnowany.

— Wychodzę.- Wstał od stolika.

— Zaczekaj.

— Tak, mam na imię Michael.

— Ładnie, ale... Co robisz jutro?

— Co?

— Jakie masz na jutro plany?

— Nie wiem.

— Czyli nie masz?

— No nie. I co z tego?

— A mówią, że to blondynki są tępe.

— ??

— Umów się ze mną.

Miejsce: bliżej nieokreślone. Obecni: Alex i Isabel.

— Masz zespół?- Spytała z zainteresowaniem Isabel, słuchająca do tej pory z uwaga Alexa.

— Oczywiście.

— A na czym grasz?

— Na gitarze.- GITARA. GITARA. GITARA...- Coś nie tak?- Spytał Alex.

— Nie, wszystko w porządku.

— Jak chcesz to w piątek gramy koncert, właściwie to jesteśmy jego częścią, ale przyjść możesz. Oczywiście jeśli chcesz, bo jeśli nie...

— Chcę. Przyjdę.

— To wspaniale.- Uśmiechnęli się do siebie, nie świadomi, że są obserwowani...

Następnego dnia Isabel wstała wcześniej. Poszła na samotny spacer.
Alex, Alex...- Jego imię krążyło jej bez przerwy po głowie. Kim on jest? A właściwie kim był? Zero wspomnień. Czuła się bezradna, ale i szczęśliwa... Jedyny ślad to ta gitara, a może to nie on? Wszystko jest możliwe, może to zwykły ziemianin?

— Cześć, nie spodziewałem się ciebie tutaj.

— Alec?

— A kogo się spodziewałaś?

— Wszystkich, ale nie ciebie, co ty tu robisz?

— Mógłbym ci zadać to samo pytanie.

— Przyjechałam do brata.

— Ciąg dalszy wakacji. – Cisza- Cieszę się, ze się spotkaliśmy, wiesz jestem tu pierwszy raz, oprowadzisz mnie??

— Z przyjemnością.- Alec delikatnie dotknął jej ręki.
Krew, łzy- Nigdy cię nie zapomnę. Tysiące gwiazd, dwie osoby. On i ona... Razem.

— Będziemy na zawsze razem. Słyszysz Lonni?- Dziewczyna płakała.

— Ale...

— Zapomnij o nim, dla naszego dobra, dla pokoju. Kocham cię...
W jej głowie wciąż mówił głos, cichy, spokojny, a zarazem stanowczy.
Naiwny, zawsze taki był... Nie ufaj... On odejdzie. Jak odchodzą wszyscy. Nie płacz nie warto... Nie możesz być niepewna swoich uczuć, zatrać się w nim, lub go opuść... Musisz dokonać wyboru. Zanurz się lub wypłyń...
Isabel spojrzała na Aleca, miała w oczach łzy. Łzy od bólu jaki sprawiła jej ta wizja.

— Wybacz, inaczej nie potrafiłem...

— Kim ty jesteś?

— Nie pamiętasz mnie?

— Nie wiem. Mam tylko urywki wspomnień... Kim tam byłeś?

— Nie mogę ci powiedzieć.

— Alec...

— Kivar.
Isabel zamarła. Stałą twarzą w twarz z Kivarem. Z nim. Z tym, który...
Nie mogła myśleć dalej, Alec zaczął ją namiętnie całować. Po chwili, kiedy już odzyskała świadomość odepchnęła go.

— Lonni...

— Isabel!!

— Co?

— Masz do mnie mówić Isabel! Albo nie! Najlepiej będzie jak nigdy więcej nie staniesz na mojej drodze!!

— Lo... Isabel, przecież...

— Nie mogłam!! Słyszysz?? To nie było tak...

Michael i Max siedzą w Crashdown.

— Z nią?- Spytała Max obserwując blondynkę obsługującą jakiegoś klienta.

— Z Marią.

— Wow, jeszcze jej bronisz. Czyli to coś poważnego.- Na jej twarzy pojawił się uśmiech.

— Nie!

— I jaszcze jak się bronisz...

— Max przestań!

— Michael i Maria, Michael i Maria...

— Zachowujesz się jak dziecko.

— Najważniejsze, że cię wkurzam. Michael i Maria...

Max siedzi na ławce i czyta jakąś książkę.

— Cześć. Co czytasz?- Spytała Max dosiadając się do niego.

— Książkę.

— Szybko się uczysz.
Cisza.

— Max?
Cisza.

— Max?

— No mów.- Powiedziała Max.

— Co robisz dzisiaj wieczorem?- Na twarzy Max pojawił się uśmiech, po chwili znikł, postanowiła ze nie będzie mu niczego ułatwiać.

— W sumie nic szczególnego. Mogę zadzwonić do NASA, ze kosmici chcę zaatakować Ziemie.

— Czyli masz plany?

— Jako takie. A czemu?

— Moglibyśmy gdzieś razem wyjść...

— Umówić się?

— Właśnie.

— Wiesz... Chyba opanowanie Ziemi mogę przełożyć na weekend.

Płakała, a jej łzy wpadały do kałuży krwi. Nie zapomniała o NIM, bo ON nie pozwalał jej o sobie zapomnieć.
Zabijał, zdradzał... A wszystko po to by o NIM pamiętała.
Miłość nie jest kwestią wyboru.

— Powtarzał wiele razy, sam w to nigdy nie uwierzył.

— Płakała i czuła, że kres się zbliża. Wracały wspomnienia dawnych chwil, ale przecież był ON...

Koniec części czwartej.



Poprzednia część Wersja do czytania Następna część