usmiechnieta

Niepokorni (4)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

Po wyjściu Liz w salonie zapanowała głucha cisza. Wszyscy uparcie wgapiali się w czubki swoich butów, nie wiedząc, co powiedzieć...

— Super historyjka!- wypalił Kyle – Naprawdę niezła, ale coś czuję, że przestaję tu pasować, więc może już pójdę. Dobranoc! – wyszedł.
Kevin podniósł się z fotela i podszedł do kanapy. Przykucnął przy Isabell.

— Issy, ja...

— Zostaw mnie! Po prostu zostaw!

— ...Przepraszam. To nie powinno tak wyjść. – usiadł spowrotem na fotelu – Powinniście byli wiedzieć wcześniej, ale to była decyzja Liz. Uznała, że to jeszcze nie czas. Zresztą mnie tu nie było. Dopiero niedawno Kal stwierdził, że muszę tu przyjechać. Dowiedział się o tym ataku...

— Jakim ataku? – Tess się przestraszyła.

— Jakieś dwa miesiące temu Liz została zaatakowana przez Skóra. – Michael dołączył się do rozmowy.

— I nikt mi nic nie powiedział?! – Max był wściekły – Czyli ty też o wszystkim wiedziałeś! Fajny z ciebie przyjaciel! – teraz skierował swoją złość na Michaela.

— Maxwell, nie utrudniaj! – Evansa zamurowało.

— No cóż... – Kevin kontynuował – Kiedy przyjechałem, dowiedziałem się, że nie zostaliście wtajemniczeni. Chciałem o wszystkim powiedzieć, ale Liz mi nie pozwoliła. Musiałem jej posłuchać... Bo widzicie, ona pominęła kilka drobnych faktów... Rozumiem ją, bo wiem, jak trudne są dla niej te wspomnienia... W naszym poprzednim życiu, w Układzie Pięciu Planet nie byliśmy zbyt, jakby to powiedzieć, grzeczni. Liz nie była... Elia, bo tak na nią mówiliśmy, lubiła się bawić i lubiła szaleć, ale najbardziej lubiła wdawać się w coraz to nowsze romanse... Była śliczna i faceci do niej lgnęli. Mnie też udało się jej zdobyć i to w tym samym czasie, kiedy była z Zanem. Nikt o nas nie wiedział, nawet o tym, że się znamy. Zresztą poznaliśmy się całkowicie przypadkowo. Później był ten bal, o którym Liz opowiadała. Ja poznałem na nim Vilandrę, Zan moją siostrę i Elia została na lodzie. Wkurzyła się strasznie i upiła. Pewnie zrobiłaby coś głupiego, ale wtedy Zan się jej oświadczył i ona się zgodziła. Jakiś czas później zerwali. Powodem było to, że książę Zan znalazł swoją narzeczoną w łóżku swojego najlepszego przyjaciela, Ratha. To był jej kolejny popis, ale jednego nie przewidziała. Mniej więcej wtedy, gdy wybuchła wojna, Elia dowiedziała się, że jest w ciąży. Nie powiedziała jednak o niczym Rathowi. Gdy zginęliście, Królowa Matka kazała nam się ukryć. Zamieszkaliśmy w jednej z wiosek na Lobie. Zmieniliśmy imiona, a ponieważ dla mieszkańców Układu najważniejsza była rodzina, to żeby nie wzbudzać podejrzeń, wzięliśmy ślub. Jednak i nasza wioska została zbombardowana. Zginęliśmy. Podobno, gdy nas znaleziono, Elia miała na szyi pewien wisiorek, który dostała od Ratha tuż przed ich rozstaniem. Były w nim zawarte wszystkie jej wspomnienia. To ten sam, który dostała tu na Ziemi od Cluaudii. Dzięki niemu odkryła całą prawdę i to, jak może kontaktować się z Królową Matką. Dowiedziała się jeszcze czegoś... Elizabeth jest kolejną Strażniczką. Teraz już wiecie, dlaczego nie chciała o niczym mówić.... Ale jest jeszcze jeden powód... Ona uważa, że to przez nią wybuchła wojna. Twierdzi, że gdyby nie wdała się w romans z Rathem i gdyby nie rozstała się z Zanem, Rath byłby z Vilandrą, ja znalazłbym sobie kogoś innego i nie byłoby całej tej afery...

— No i co z tego?! To jej nie usprawiedliwia! – Max wybuchnął – Jak ona w ogóle mogła?! Najpierw wszystko przed nami ukrywała, a później nagle postanowiła wszystko opowiedzieć i nie wiem na co licząc po prostu sobie wyszła!

— Max, daj spokój... – Tess próbowała go uspokoić.

— A może ty też wiedziałaś?! Isabell, a ty? – Evansówna tylko pokręciła głową.

— Nie, dowiedziałam się pięć minut przed waszym przyjściem. – Tess wciąż była spokojna – Choć, położymy się. Sen zrobi dobrze nam wszystkim.

— Nie! Ja się stąd nie ruszę! A ty dokąd?! – krzyknął na Michaela, który właśnie się podniósł z fotela i zmierzał w stronę schodów – Chyba powinieneś mi coś wyjaśnić!...

— Oczywiście Maxwell, idę na górę do Liz, a ty zrób nam wszystkim przysługę, zamknij się i idź spać tak, jak cię Tess prosi. – Guerin miał już dosyć tego wszystkiego. Poza tym musiał coś zrobić...

*
Liz siedziała w oknie w ciemnym pokoju, gdy rozległo się ciche pukanie.

— Proszę!
Drzwi uchyliły się, ukazując postać chłopaka.

— Śpisz?

— Nie, oglądam gwiazdy. Wejdź Michael.

— Na dole rozpętało się prawdziwe piekło, pomyślałem więc, że zajrzę tu do ciebie...

— Pewnie! Chodź! – położyła się na łóżku, a on położył się koło niej. Oboje wgapili się w sufit.

— Kevin dokończył za ciebie całą historię...

— Czułam, że to zrobi. Nie mógł się powstrzymać. Zresztą to dobrze – uśmiechnęła się – Mam to przynajmniej z głowy.

— Liz przepraszam, ja nie...

— Ciiii! – odwróciła się w jego stronę i położyła mu palec na ustach – Nie mów rzeczy, których nie jesteś pewien... – wyszeptała – Lepiej mnie pocałuj! – pochyliła się, a ich usta się spotkały. Widać było, że Liz nie miała zamiaru się nudzić...

— Jak ty to robisz, że nie przejmujesz się tym wszystkim? – Michael spytał, gdy na moment się od siebie oderwali.

— Moja słodka tajemnica... – odpowiedziała z uśmiechem i wróciła do przerwanej czynności...
Głosy na dole ucichły...


Poprzednia część Wersja do czytania Następna część