Anita19

SILMARILLION (7)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Cz. – 7
ZIEMIA
Strefa Ósma: Poziom 47 – Ranek
Nazywali dom poziomem, każdy mógł do niego wejść. Na własne ryzyko oczywiście. Ponieważ usiany był pułapkami i zamieszkany nie tylko przez ludzi.
Składał się z kuchni i salonu w jednym plus miejsca na maszyny pistolety i inne urządzenia. Po każdej stronie był pokuj z własną łazienką. Urządzony według własnego gustu. Kilan miał jasne blond włosy do ramion, zawsze wiązał malutką kitkę. Pozostawiał zawsze jedno dniowy zarost, bo to podobało się dziewczynom. Brązowe nie mające dna oczy, ciepły uśmiech, sylwetkę atlety. Był cichy, skromny i nieśmiały. Miał dwadzieścia lat. Dlatego wciąż odwlekał sprawę z Silvą, choć bardzo mu się podobała. Kilan miał wszystko uporządkowane i na swoim miejscu. Czyścioszek. Pokuj utrzymany w prostym i trochę chłodnym stylu. Był jego ucieczką od rzeczywistości. Neraja była czarnowłosą pięknością, zawsze na pierwszym miejscu stawiała swój wygląd potem była reszta, również miała dwadzieścia lat. Kilan był jej bratem. Od pewnego czasu czuła coś nieokreślonego do Zandera. Nie umiała wytłumaczyć, co to było. Neraja miała pokuj w stylu królewny, jasne ciepłe kolory, płótna, itd. Bardzo dbała, żeby wszystko było na swoim miejscu. Kane był wysoki i silny, krótko włosy. Miał posturę żołnierza, z charakteru był raczej porywczy nie lubił słuchać niczyich rozkazów. A był przyjacielem Kilana. Podobała mu się Emma. Miał dziewiętnaście lat. Ale nie umiał ładnie mówić, więc przechodził od razu do czynów. Kane mógłby startować na pierwsze miejsce jako największy brudas świata, jego pokuj, zawalony był wszystkim w dosłownym tego słowa znaczeniu. Uwielbiał ciężką muzykę. Emma miała ciemne włosy do ramion pociągła twarz i duże usta. Często reszta nazywała ją mapetem z ich powodu była w wieku Kanea. Miała naturę romantyczną, więc pokuj był jej odzwierciedleniem, wisiorki, kwiatki inne śmieszne rzeczy. Była osobą bardzo wesołą, ale gotową w każdej chwili wybuchnąć płaczem, była porywcza z natury i strasznie gadatliwa. Bardzo podobał się jej Kane, uosabiał to, czego jej brakowało. Śpiewała na niższych poziomach w barach restauracjach. Lex miał dwadzieścia lat. Był niewysoki, wesoły i uwielbiał robić kawały Od pewnego czasu patrzy inaczej na Tarę. Z racji, że był synem policjanta miał pokuj urządzony w iście spartański sposób, połowę pokoju zajmowała siłownia, która była jego konikiem. Jasny blond włosy nieduże zawsze śmiejące się oczy i piękny uśmiech. Uwielbiał ćwiczyć. A Tara? Uwielbiała spać. Nie przywiązywała wielkiego znaczenia do tego jak wygląda jej pokuj, nienawidziła sprzątać. Robiła to, kiedy naprawdę musiała albo jak ją ktoś upomniał. Była niska, często słyszała docinki na ten temat. Czarne kręcone włosy, twarz aniołka gdyby nie wypracowany ostry makijaż i słodki uśmiech. O początku życia podobał się jej Lex. Była z nich wszystkich najmłodsza miała osiemnaście lat. Zander miał potężne poczucie humoru. No cóż był ostoją dla innych. Niewysoki, jasno włosy. Jego pokuj wypełniały urządzenia elektroniczne. Miał zachowany wzorowy porządek, wszystko, co się dało nafaszerował energią. Ma dwadzieścia jeden lat i jest najstarszy. Zakochał się jako mały chłopiec w Neraji... Nie ma odwagi jej o tym powiedzieć tylko obserwuje... Za to uwielbiał jej i wszystkim robić głupie kawały.
I pozostała Silva, jej pokuj przypominał styl Antaru... Miała osiemnaście lat. Była raczej spokojna. Wiele rozmyślała. Nie ma normalnego życia. Nie ma wspomnień. Wciąż są jakieś tajemnice... Obudziła się wcześnie i wstała.
Było cicho, kiedy Silva przeszła do kuchni ze swego pokoju. Zgłodniała. Nie rozumiała jeszcze, dlaczego... Być może jej organizm przystosował się do ziemskich warunków po tak długim czasie... Dwa lata... Była tu już dwa lata... Silva rozmyślała i nagle dotarło do niej, że myśli w języku ziemian! A nie antarskim, spróbowała. To samo... Uśmiechnęła się, nareszcie będzie mogła się porozumieć z dziewczynami i z Kilanem...

— Hej...

Silva podskoczyła przestraszona, odwróciła się. W progu stał wpatrując się w nią Kilan z uśmiechem. Zarumieniła się do swych myśli. Nieśmiało oddała uśmiech. I zauważyła, że otaksował ją wzrokiem zatrzymując się na nogach. Ona też na nie spojrzała. Miała na sobie przykrótką koszulkę, którą dostała właśnie od Kilana. Wdychała jego zapach każdej nocy... Jeszcze raz spojrzała na Kilana a jego uśmiech się poszerzył. On sam oderwał się od ściany i wolnym krokiem podszedł do niej. Nie odrywał wzroku od jej ust. Nie bardzo rozumiała, co się dzieje, spojrzał jej w oczy, śmiały się do niej przyjaźnie. Powolutku odległość między nimi zmniejszała się nieuchronnie. Serce Silvy biło bardzo szybko. Położył jej ręce na biodrach. Zadrżała. Powolutku, powolutku się zbliżał. Usta Silvy rozchyliły się same z siebie w oczekiwaniu...

— Zandeeerrr!!! – Rozległ się krzyk to była Neraja, sekundę później wpadła do kuchni psując magiczną chwilę... – Gdzie on jest? – Krzyczała

— Poszukaj w jego pokoju, o ile pamiętam zawsze tam jest – warkną zły Kilan, a Silva się śmiała jeszcze milczała za chwilę jak się wszyscy zbiorą to im powie o swej nowej umiejętności... On też spojrzał na siostrę... Wszystko było by dobrze gdyby nie te zielone włosy... Teraz już i Kilan i Silva ryczeli ze śmiechu

— Zabije go! Zabiję! – Mruczała i wypadła z kuchni idąc do pokoju Zandera

— Czy ta kobieta nie ma litości? – Teraz z kolei pojawiły się Tara i Emma zaspane i złe. Zza ściany dochodziły wrzaski znakiem tego Neraja i Zander kłócili się bardzo ostro. Jak zawsze.

— Hmm, znając Neraje to tak, gdybyś miała zielone włosy tez byś się wściekała – zakpił Kilan ubawiony całą sytuacją. Wciąż nie odrywał wzroku od Silvy ani nie wypuścił jej z objęć. Chciał zaznaczyć, iż to właśnie on roztoczy nad nią swą "opiekę"

—, Co? Muszę to zobaczyć – Krzyknęła Emma i natychmiast pobiegła w miejsce walki a Tara za nią
Silva śmiała się ubawiona tą sytuacją. Odkąd znalazła się na ziemi często właściwie bardzo często się śmiała i to z byle powodu... Na Antarze zawsze musiała trzymać fason i robić wszystko by utrzymać dobre imię rodziny królewskiej... Zasmuciła się... Bardzo chciała by ich zobaczyć, ciekawe jak się im wiedzie? Czy są zdrowi, Czy też nie?
Ciekawiło ją też jak w ogóle ci ludzie się nazywają, jakoś nie przyszło jej do głowy żeby spytać... Musi to zrobić w najbliższym czasie!
Emma szła do pokoju Nerajii, ale nagle została pociągnięta za rękę i gdzieś wciągnięta, chciała krzyknąć, ale ten ktoś ją pocałował, nieco gwałtownie i z oddaniem. To był Kane, spodobało się jej...

—, Jeśli nie przestaniesz tego robić to ja kiedyś dostanę zawału, ty... Uch nie rób tak więcej – zaczęła go okładać pięściami, kiedy w końcu zdołała się od niego oderwać. Co było szalenie trudne? Kochała tego zwierzaka! I chyba z wzajemnością...
Kane patrzył na te niewysoką czarnowłosą osóbkę, nie miał pojęcia, dlaczego mu się podobała. Przyciągała go jak magnes, te jej ogromne usta wykrzywione tym dziecięcym grymasem aż się prosiły żeby je całować, schwycił jej ręce i przyciągną do siebie. Nie mogąc się oprzeć natychmiast powtórzył to, co zrobił przed chwilą. Zmilkła i chyba z wyraźną przyjemnością oddała pocałunek.
Tara stanęła w progu pokoju Neraji i zaskoczona patrzyła na scenę, jaka się przed nią rozgrywała, wyglądali zabawnie. Zielono włosa piękność i jasno włosy fajtłapa! Całowali się

— ukhmm... – Mruknęłaby przywołać ich do należytego porządku. W jednej sekundzie oderwali się od siebie czerwoni ze wstydu. Tara roześmiała się.

— Idź sobie mała! – Powiedzieli równocześnie winowajcy.
Tara jeszcze się śmiała. Okręciła się i ruszyła do swojego pokoju. Spać. Tego było jej trzeba, gdyby nie Miss Doskonałości... Uwielbiała spać. Potrafiła tak cały dzień. Ziewnęła i wpadła na miękką i ładnie pachnącą przeszkodę w postaci, Lexa. Zarumieniła się. Podkochiwała się w nim od dawna. Na jej szczęście on o ty nie wie, bo by ją wyśmiał. Był starszy o dwa lata i nie zajmował się takimi smarkulami jak ona.
Zresztą była najmłodsza w tym towarzystwie niedługo miała skończyć osiemnaście lat a inni... Mieli już dwadzieścia! Ona też by chciała. Jego ojciec kiedyś był szeryfem na niższych poziomach. Został zabity jak większość rodziców. W 2507 była jedna ze słynniejszych bitew z maszynami. To wtedy na nie odbudowanych jeszcze do końca górnych poziomach Czyściciele zabili jej matkę i wielu innych, którzy nie zdołali uciec niżej. Była wtedy malutka i nie pamiętała mamy. Miała po niej tylko jedną fotografię.

— Przepraszam – wyksztusiła i spłonęła rumieńcem

— Nie ma, za co mała – Lex oczywiście otaksował ją pobieżnie i spodobało mu się to, co zobaczył. Niewysoką dziewczynę w kusej koszulce leżącej na nie jak druga skóra opinającej się na wszystkich ty wdzięcznych krągłościach. Zaraz, zaraz niedługo skończy już osiemnaście lat! Jeszcze pamiętał małe stworzenie pętające się mu pod nogami i przeszkadzające a tu. Dorosła kobieta całkiem nieświadoma swego uroku. Rumieniła się. Zabawne, zawsze, kiedy z nią rozmawiał się rumieniła. Czyżby coś w nim widziała? Patrząc w przeszłość była z nim od zawsze, pomagała mu zdobywać inne dziewczyny bez mruknięcia okiem, zawsze mógł swobodnie z nią o wszystkim pogadać. Wpadł, zaczął ją widzieć w zupełnie inny sposób! O rany zakochał się! I to w takiej smarkuli! Koledzy go wyśmieją! Co robić? Musi pogadać z chłopakami. Tak taki prawdziwy męski wieczór
Tymczasem Neraja i Zander godzili się. Znaczy całowali dalej.

— To musi się skończyć... – Zaczęła Neraja. Była, że wciąż musieli się kryć

— Tak, to... Zostaniesz moją dziewczyną? – Spytał nieśmiało Zander

— Och! – Dziewczyna rzuciła się mu na szyję. Była bardzo szczęśliwa
Mniej więcej po godzinie, wszyscy. Włącznie z marudzącą jak zawsze Tarą zebrali się przy wspólnym stole na śniadaniu. Silva zauważyła, że potworzyły się między wszystkimi pary. Uśmiechnęła się to dobry moment, żeby się ujawnić z tym, co potrafi. Wszyscy zajęci byli jedzeniem. Silva wzięła głęboki oddech i powiedziała

— Czy mogę wiedzieć jak wy w ogóle się nazywacie...
Zapadła niczym nie zmącona cisza...
CDN.
Komentarze, komentarze!



Poprzednia część Wersja do druku Następna część