Anita19

SILMARILLION (16)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Cz. – 16.
OSTATNIE STARCIE...

— Idziemy już, co najmniej godzinę! Ja muszę odpocząć! Porobiły mi się odciski! – Narzekała Emma niezdolna zrobić ruchu usiadła tam gdzie stała, dokładnie w tej samej pozycji.
Była wykończona.
Jeszcze tak daleko.
Gdyby, chociaż mieli, czym tam dojechać!
Ona tu poczeka a oni tam pójdą dowiedzą się wszystkiego i wrócą do niej by opowiedzieć o tym, co tam zobaczyli.
A jeśli nie wrócą? – Pomyślała.
Spojrzała na resztę. Znacznie się oddalili, więc z ociąganiem się podniosła i ruszyła za nimi. Było to bardzo, bardzo trudne.
Przed sobą widzieli jedynie malutki punkcik.
Skały Redforda.
Ich cel do rozwiązania zagadki, o co w tym wszystkim chodzi.
Tara obejrzała się za siebie z przyzwyczajenia by sprawdzić czy nic im nie zagraża.
Z wrażenia zamarła.
Nie było nic...
Żadnego miasta, żądnej wierzy strażniczej, nic...
Tylko czerwony pustynny piasek i potworne gorąco.
Stanęła jak wryta i szukała jakichkolwiek śladów cywilizacji.
Niestety, co najmniej w promieniu pięciuset metrów ani żywej duszy?
W ogóle nie rozumiała, co się dzieje.
Lex zauważył, że przystanęła.
Sam przeżył szok, kiedy się obejrzał.

— Chyba zostaliśmy sami na tym genialnym świecie! – Powiedział

—, Co? – Kilan spojrzał na niego potem na pustynię wokół – I co teraz?

— Musimy dotrzeć do skał... Tam się wszystko wyjaśni... – Powiedziała wiedziona impulsem Silva

— Niby jak! Przecież przeczytałam tylko jeden zeszyt! I to nie pierwszy! – Krzyknęła zła i zmęczona Neraja

— Przepraszam... No dobra to idziemy do skał... Odpoczniemy i szukamy... A właściwie, czego mamy szukać?

— Silmarillionu – Odezwała się Silva

—, Ale co to jest?! – Nie dawała spokoju Neraja

— Nie wiem, ja już nic nie wiem! – Warknęła i przyspieszyła kroku.
Kalin westchną, pokręcił smutno głową i podszedł do dziewczyny obejmując jej ramiona.
Musieli racjonować wodę by wystarczyło. W pewnym momencie, kiedy ku uldze wszystkich docierali do skał rozległ się dziwny dźwięk.

—, Co to? – Emma rozejrzała się trwożnie

— Nie wiem, ale nie podoba mi się to – Odparł Kane rozglądając się czujnie na wszystkie strony.
Na ziemi nic nie było widać.
Po chwili zaczęła niemiło drżeć.
I z pomiędzy piasków wyłoniła się ogromna rycząca glista.
Rzuciła się w ich stronę wciągając do swej gardzieli wszystko, co napotkała na swej drodze.

— Uciekajmy, zanim to coś nas pożre! – Krzykną Kilan

— Do tamtych skał, musi tu być jakaś grota, szybko – Ponaglił Kane.
Wpadli do nie dużej ciemnej groty.
Jeszcze nie byli bezpieczni.
Złapali się wszystkiego, co dawało oparcie i trzymali mocno.
Nieświadomie otworzyli grotę.
Glista nie dawała spokoju.
Kane się wściekł i posłał w jej stronę ogromną wiązkę mocy.
Na ich oczach to coś odrzuciło.
Natychmiast znikła w piasku.

— Wszyscy cali? – Spytał Kilan

— Tak... – Zgłaszali się powoli.
Widać, że dziewczyny nie mogły się otrząsnąć z przerażającego widoku. Neraja odwróciła głowę w stronę reszty i pierwsze, co rzuciło się jej w oczy to jakieś metalowe rzeczy i między nimi świecący zielonkawą poświatą substancja, chyba nie potrafiła tego opisać.

— Kilan spójrz! Co to? – Dziewczyna nie wiedząc o tym wskazywała na kokony, z których wyszli Max, Isabell, Michael i Tess.

— Nie wiem? – Ostrożnie podszedł i dotkną.
Było zimne i z nieznanego mu tworzywa.
Nikt nie zwrócił uwagi, iż Ruto znikną.
Udał się w ciche odległe miejsce by powiadomić swego pana o tym, co znaleźli ludzie.
Zapomniał wspomnieć jednak, że nie wszyscy z nich byli tylko ludźmi...
W środku powiewały strzępki jakby galarety a z miejsca, w którym stał można było dojrzeć, że tam w środku jest jakieś wejście.

— Widzisz to, co ja? – To pytanie skierowane było do najbliżej stojącego Kane.

— Tak, wchodzimy? Tylko jak coś zacznie robić natychmiast użyjemy mocy.

— Jasne.
I na czworaka wsunęli się do środka.
Tam ze zdumieniem odkryli, że mogą stanąć na nogach.
Jednak nie to było najdziwniejsze.
Najdziwniejszy był lej odwrócony do góry nogami gładki jak stół, rzucający niebieskawą poświatę wokół.

— Wiesz, co to jest Silva? – Kilan spojrzał pytająco na dziewczynę, która w tym momencie weszła do pomieszczenia.

— Nie... – Zapatrzyła się na przepiękny przedmiot, jakby po za własną świadomością podeszła do tego i dotknęła powierzchni.
W tym samym momencie to coś rozbłysło niesamowitym światłem.
Silva odskoczyła przerażona.
Promień nadal był, ale jakby słabszy, ale nadal świecił.
Błękit był piękny i łagodny.
Tara zrobiła krok w tył i coś potrąciła.
Obejrzała się za siebie i zobaczyła kilka przedmiotów.
Dwa owalne jaja z dziwnymi znakami, duży plik gęsto zapisanych kartek, jeden zeszyt o twardej okładce oraz kryształ.

—, Co to jest do diabła! Nic już nie pojmuję! Najpierw to... Roswell a teraz te dziwne przedmioty! – Kane się naprawdę wściekł

— To dziennik! W tym zeszycie pisała Liz Parker! To jego mi brakowało! – Neraja szybkim krokiem podeszła do przedmiotów i wzięła zeszyt. Delikatnie.
Wtedy dzienniki w rękach Tary zamieniły się w pył. Jej zdziwienie nie miało granic.
Po godzinie czytania dowiedzieli się, co to jest.
"Nazywam się Liz Parker i pięć dni temu umarłam..." – Przeczytała Neraja i zdębiała. Ze zdziwieniem czytała dalej zupełnie zapominając o reszcie.
Emma wzięła "jajko" i przyjrzała się mu uważnie.
Kilan wziął drugie i również mu się przyglądał.
Kane przejął cenne znalezisko od dziewczyny bojąc się by go nie zniszczyła i przy odbieraniu leciutko przekręcił.
Przed ich oczami pojawiła się piękna kobieta.

—, Jeśli to znaleźliście to znaczy, że jesteście Królewską Czwórką – Powiedziała – Zan mój syn, Vilandra moja córka, siostra Zana, Rath ich przyjaciel, Ava przyszła żon mego syna Zana.
Musieliśmy was ukryć na Ziemi, przed Kivarem.
Oto potęga Antaru Granilith... – Tu wskazała na tajemniczy przedmiot – W języku antarskim jego nazwa brzmi silmarillion – tu obraz zniknął a w grocie zapadła całkowita cisza...
Silva miała łzy w oczach.
Więc przyleciała na próżno...
Zupełnie niepotrzebna zbędna.
Odwróciła się i już miała wyjść, kiedy silmarillion – granilith rozbłysną ponownie.

—, Dlaczego wychodzisz? – Usłyszała miły kobiecy głos.
Powolutku odwróciła się, Reszta jak wryta wpatrywała się w postać będącą we wnętrzu silmarilliona.

—, Kim, kim?

— Jestem Liz?.. Ava... Silvariena... Jak wolisz?.. To ja i moi przyjaciele cię stworzyliśmy. Byś uratowała wszechświat...

— Już zniszczyłam czyścicieli, jeśli o to chodzi...

— Nie, nie musisz odnowić świat, dać ludziom drugą szansę...
Jednak przeznaczenie istnieje...
Przywiodło cię tutaj...
Jesteśmy ze sobą związane...
Od zawsze i na zawsze...
Ja przegrałam, ale ty wygrasz...
Wypełnij swoje przeznaczenie...
Nie pozwól im umrzeć, tak jak ja to zrobiłam...
Straciłam ich przez moją głupotę...
Nie powtórz moich błędów...
Ucz się na moich błędach...
Zamknij się na przyszłość, bo ona zniszczy ciebie...
Wizje cię zniszczą, tak jak zniszczyły mnie...
Mogłam to zmienić...
Mogłam go powstrzymać, ale mi nie uwierzyli...
To moja wina...
Ja ich zabiłam...
Uratuj ich...
Nie pozwól mu znowu wygrać...
Nie pozwól, aby on zniszczył ciebie...
Walcz...Walcz i nie poddawaj się...
Walcz do końca...
Tylko ty...
Silvarieno...
To twoje przeznaczenie...
Nie uciekniesz przed nim...
Wypełnij je i uratuj przyszłość...
Nie pozwól zniknąć przyszłości...
Silvarieno, nie wolni Ci zapomnieć...
Nie wolno ci porzucić nadziei...
Nie wolno ci tego stracić...
Nie wolno ci przegrać...
Takie jest twoje przeznaczenie.."
Polały się łzy, co miała zrobić nic nie rozumiała.
Jak miała uratować świat?
Jak miała uratować wszechświat?
Kim jest?
Nadal nie rozumiała.
Przed kim miała uratować świat.
Nie mogąc wytrzymać dłużej wybiegła na zewnątrz.
Wdrapała się na skałę i rozpłakała, była całkowitym kłębkiem nerwów.
Ach gdyby mogła być na Antarze i nie przejmować się niczym?
Wtedy przypomniała sobie słowa Liz "To twoje przeznaczenie..."
Więc ona jest tą, która uratuje świat. – Pomyślała.
Otarła niechciane łzy.
Zeszła na dół gdzie czekali na nią przyjaciele.
Uśmiechali się do niej i pocieszali.
Kilan podszedł do dziewczyny i nie wiedząc, co powiedzieć zwyczajnie ją pocałował.
~Błysk~
Stała na skałach a przed nią mężczyzna w ciemnych szatach śmiał się.
Był to złowrogi niemiły śmiech..
~Błysk~
Kilan spojrzał na Silvę.

— To przed nim mamy uratować świat, on chce zdobyć silmarillion...

— Nie pozwolimy mu na to...
Wtedy rozległ się głos i usłyszeli oklaski.
Wszyscy spojrzeli w te stronę skąd dochodził.
Przed nimi stała czarno odziana postać.
Śmiała się.
Ten śmiech był triumfem zwycięscy....

— Piękne...
Ale nic nie da...
Głupia!
Myślałaś, że ja kiedykolwiek odpuszczę!
Że przechowując twoją krew byś mi przeszkodziła coś dało?
Nie, nie ja tak łatwo się nie poddaję! – To mówiąc zrzucił kaptur z głowy...

— Kivar! – Krzykną Kilan i wyciągną dłoń by zabić.

— Nawet nie próbuj, bo inaczej wszyscy oni znikną! – Warkną, – Ale jeśli oddasz, co moje to może puszczę was wolno...

— Nigdy – Powiedziała dziewczyna jednocześnie zastanawiając się, co robić dalej.
Miała pustkę w głowie.

— Moja cierpliwość i twój czas się skończył! – Krzykną wściekły Kivar i strzelił mocą w stronę Silvarieny.
Kilan chcąc ratować dziewczynę wytworzył tarczę.
Ale moc wroga była tak silna, że chłopaka zmiotło na ścianę.
Był nieprzytomny.

— Kilan! – Neraja podbiegła do chłopaka sprawdzając czy nic mu się nie stało.
Silvariena stała w miejscu.
Myślała "Stworzono Cię z ich krwi. Byś uratowała ich i wszechświat. Byś stworzyła nową przyszłość..."
A może ktoś mówił te słowa za nią...
" (...) Stworzyła nowa przyszłość"
Z zamyślenia wyrwał ją Kivar na prawdę zniecierpliwiony.

— oddaj mi granilith inaczej będziesz patrzała jak twoi przyjaciele giną! – Krzykną ponownie.

— Dobrze... – Odparła dziewczyna uśmiechając się. – Sam tego chciałeś...

— Nareszcie mówisz do rzeczy...
Oddaj mi go!
Silvariena stworzona z krwi Maxa, Isabell, Michaela, Avy duplikatu z Nowego Jorku, Liz – Avy żony Maxa – Zana oraz potęgi – Silmarillionu – Grnilithu uniosła dłoń.

— Oddaję ci silmarillion...

— Nie! – Krzyknęła Tara chcąc powstrzymać dziewczynę, ale przeznaczenie już zaczęło się wypełniać.
I nastała jasność.
Silvariena po pięciu set latach "stworzyła nową przyszłość".
Ciąg Dalszy Nastąpi...




Poprzednia część Wersja do druku Następna część