dzinks

Puszka Pandroy (1)

Wersja do czytania Następna część

Pandor‘s Can

Od autora : Po długich rozmyślaniach postanowiłam napisać to jeszcze raz. Dlatego proszę o wyrozumiałość.
Występują tutaj głowni bohaterowie z serialu Roswell, ale nikt z nich się do tej pory nie znał, mieszkają w różnych częściach świata. Wiąże ich ze sobą przypadek i pewien dokument. Ich losy się ze sobą splotą, będą spotrzebowali siebie nawzajem.

Francja Paryż stadion olimpijski godzina 21 00.

Scena zawsze należała do niej , to ona na niej królowała, poruszała się wspaniale Deluca właśnie za to ludzie ją kochali. Głos był bardzo delikatny, momentami wyrażała nim swoją całą siłę.
Oh, hmm, hmm, hmm, hmm
1 – if I would’ve knew the girl next door
Would’ve been you
I would’ve been nice to you
A little more kind to you
I would’ve looked twice at you
If I would’ve knew the girl next door
Would’ve been you
I probably would’ve shared my grub
Depending on how close we was
By now we would be so in love

Maria Deluca była wykończona, ale kochała to, zawsze schodziła ze sceny zlana potem i szczęśliwa.

— Wspaniały występ kochanie – przywitał ją jej mężczyzna, po skończonym koncercie. Było dużo po drugiej. Pocałował ją w policzek.

— Dziękuje kochanie. Nick był wysokim umięśnionym blondynem, dłuższe włosy swobodnie opadały czoło. Byli ze sobą ładnych parę lat, właściwie to poznali się na samym początku kariery Marii. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Nick More był prawnikiem.

— Maria byłaś niesamowita, stadion był pełny – powiedział jej menadżer mężczyzna w średnim wieku.

— Dzięki Chester .

— Tres bien Maria- dodała wysoka brunetka otwierając drzwi- Vous avez ete fantastique !!!!!

— Meci Jeanne – odpowiedziała Maria po francusku .
W jej pokoju pojawiali się coraz to nowi ludzie gratulując jej wspaniałego występu. Nick wyszedł na chwilę, był proszony do telefonu. Maria poszła pod prysznic, naprawdę była bardzo zadowolona, jej kariera rozwijała się z zawrotną szybkością. Pomyśleć, że zaczynała w małej mieścinie Roswell- jej rodzinnym mieście. Nie była tam od lat , zostawiła mamę, która nie chciała wyjeżdżać. Odwiedzała czasami Marię i razem spędzały wspaniałe chwilę . Miała dwadziesia pięć lat i nadal była piękna. Zielone oczy i jasne blond włosy. Do tego doskonałe , wysportowane ciało, nie miała problemów i jej życie układało się wspaniale, do tego miała wspaniałego faceta.

Wrócił Nick, był trochę blady, ale Maria tego nie zauważyła. Pojechali do domu. Mieszkali w Paryżu w skromnej dzielnicy. Mieli skromny malutki dwupiętrowy dom, który w żaden sposób nie przypominał domu supergwiazdy. Nikt nie wiedział gdzie mieszka, chociaż czasami gazety pisały, że widywano ja w tej dzielnicy. Biegała codziennie rano z kaszkietką na głowie i niemodnym dresie , nikt nie rozpoznał w niej tej superlaski ze sceny.
Wstali przed południem, do następnego koncertu, który ma odbyć się w Berlinie brakowało kilku dni.
Szykowała śniadanie w kuchni. Zadzwoni telefon.

— Halo
Cisza

— Halo , Halo !!! Odłożyła słuchawkę, kolejny głuchy telefon, od kilku miesięcy telefon dzwonił , ale nikt się nie odzywał. , nie przejmowała się tym. Właściwie to ona wcale się nie bała, była bardzo optymistycznie nastawiona do życia i była bardzo odważna.
– Dzień dobry kochanie – powiedziała całując zaspanego Nicka.

— Cześć. Usiadł przy stole, sięgnął po jabłko i ugryzł je.

— Kto dzwonił ?- zapytał sięgając po gazetę.

— Nie wiem , chyba kolejny głuchy telefon – odparła obojętnym tonem Maria. Nick zaczął się krztusić, Maria poklepała go po plecach, wziął gazetę i zaczął nerwowo przewracać strony.

— Cos się stało ?-zapytała nie mogąc zrozumieć dziwnego zachowania Nicka.

— Usiądź – poprosił. Maria spojrzała na niego ,

— O co chodzi?

— Te głuche telefony nie są przypadkowe – zaczął zupełnie poważnie, nie patrzył na nią. Wyglądał na przestraszonego i zrozpaczonego.

— Nick co się dzieje?

— Musze ci coś powiedzieć, coś naprawdę ważnego.


Siedziba New York Timesa godziny szczytu

Siwowłosy mężczyzna około pięćdziesiątki prowadził młodą dwudziesto paroletnią kobietę, przez redakcję Timesa. Dziewczyna miała długie, gładkie ciemnie włosy, swobodnie opadające na ramiona. Eleganckie buty na obcasach idealnie komponowały się z beżową garsonką. W ręku trzymała płaszcz. Zatrzymali się przy jednym z biurek z komputerem, dalej był ich cały rząd. Siedzieli przy nich dziennikarze Timesa, pracując gorliwie. Mężczyzna, który prowadził kobietę był to Edgar Devis zastępca redaktora naczelnego.

— Panno Parker – zaczął mierząc ją spojrzeniem z pod swoich krzaczastych brwi- To pani nowe miejsce pracy, przerwy na Lunch zaczynają się od godziny 12 i trwają do 13. Za chwilę Jessi Ramirez powinien przynieść pani materiały do pracy.

— Dziękuje – powiedziała Parker uśmiechając się , była podekscytowana dostała wymarzoną pracę w najlepszej gazecie w Ameryce.

— Proszę o uwagę !!! – krzyknął Devis. Wszyscy podnieśli głowy znad swoich stanowisk.

— To Liz Parker nasza nowa redaktorka!!- dodał – Zajmuje się działem oszustw podatkowych. Wszyscy na swój sposób przywitali Liz, jedni machali do niej , inni uśmiechali się miło ,a jeszcze inni mierzyli ją chłodnym spojrzeniem.

— No panno Parker , miłego pierwszego dnia – dodał Devis jeszcze raz mierząc ją chłodnym spojrzeniem.. Kiedy odszedł wszyscy się jakby rozluźnili. Wyciągali jedzenie, odprężali się na krzesłach.
Liz usiadła na wygodnym krześle, zostało tu kilka rzeczy pozostałej właścielki. Kilka papierów, długopisów, jakieś maskotki. Była zadowolona, zaczęła przeszukiwać szuflady, zawsze od tego zaczynała. Były puste, ale Liz nie dała się zwieść tak łatwo. Była dość doświadczoną dziennikarką , wiedziała , że jej poprzedniczka musiała mieć gdzieś taką szufladę, o której wiedziała tylko ona sama. Liz rozejrzała się w około. Wzięła wszystkie rzeczy nie należące do nie i schowała do koperty, potem jeszcze raz zaczęła przeszukiwać szafkę. Nie spodziewała się , że coś znajdzie, po prostu chciała mieć czyste sumienie.

— Aha – szepnęła- Mam cię. Szuflada miała dwa spody, Liz ostrożnie odsunęła tekturkę. Pod spodem była tylko mała gruba teczka. Liz ponownie rozglądała się dokoła, wszyscy ponownie zajmowali się swoją pracą. Tę małą grubą kopertę chowała do większej.

— Oddam to wszystko szefowi jak będę wychodzić, na pewno są to ważne materiały poprzedniej pracownicy – stwierdziła. Kopertę położyła pod płaszczem na krześle.

— Cześć, jestem Jessi Ramirez – powiedział wysoki dość przystojny meksykanin. Liz uśmiechnęła się , na biurku położył jej stertę teczek i panierów. Był bardzo przystojny.

— Liz Parker – przedstawiła się- To pewnie dla mnie?

— Tak , ja siedzę z przodu jakbyś czegoś potrzebowała wal śmiało – dodała obdarzając ją ciepłym uśmiechem.

— Dzięki … Ehm chciałam zapytać – zaczęła niepewnie. Jessi zatrzymał – Kim była ta Kelly?.

— Była takim samy dziennikarzem jak ty , ale już jej nie ma , dwa dni temu zginęła w wypadku samochodowym – wyjaśnił Jessi- Kelly Guerin zostawiła męża, rozbiła się na autostradzie.
Ciąg Dalszy Nastąpi Komentarze mile widziane.


Wersja do czytania Następna część