Hypatia

Dziecko przeznaczenia (10)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

~*~ Rozdział X – Wiadomości dobrego i złego


Isabel nadal szlochała wtulona w Alexa, gdy w Liz odezwał się wieczny instynkt naukowca. Ten sam, który pchał ją do wyjaśnienia wszystkich wątpliwości związanych z jej uzdrowieniem przez Maxa.


"Co to za dokument ?" spytała szeryfa "Ten, który pan znalazł. Dotyczący dziecka ze szpitala"


Jim otworzył teczkę i podał jej lekko sfatygowaną kartkę. Był to wydruk komputerowy, wyniki badań krwi oznaczone John Doe, podpisane ołówkiem w prawym górnym rogu Michael.


Przyjrzała się uważniej wynikom i porównała je ze znajdującą się na dole kartki tabelą wartości standartowych. Większość była mocno odchylona od normy, a najbardziej natlenienie. Informacje te jednak nic jej nie mówiły, nie była lekarzem i nie rozumiała czy to pomoże. Gdyby dostała próbkę krwi to pod mikroskopem mogłaby ją porównać z próbką pobraną od Maxa lub Tess. Ale tak nie potrafiła znaleźć żadnego podobieństwa.


Oddała kartkę szeryfowi "Nie potrafię powiedzieć czy on może być jednym z nich. Właściwie skąd wiadomo czy to jego badania ? Jedno mi się nie zgadza. Gdyby był jednym z nich, od razu by o tym wiedzieli, przecież już struktura komórkowa się różni. Jak to możliwe, że nic o tym nie wspomniano ?"


Zupełnie niespodziewanie odezwała się Amy "Jego struktura komórkowa nie różniła się od naszej, dlatego nikt nie zwrócił uwagi. Bo gdyby się różniła tak mocno jak mówicie Will nie był by w stanie tego ukryć. Ukrył, a raczej nie robił zamieszania wokół tych wyników, chciał dla tego malca jak najlepiej. Jedno mówi nam ten dokument. Imię to w rogu, to jego imię. Szukamy Michaela"


"Michael to popularne imię. Jak mamy go znaleźć nie znając jego nazwiska ? Nie wiedząc czy jest naprawdę jednym z nas ? Czas chyba na małą wędrówkę w czasie" stwierdziła Tess przesiadając się na kanapę obok Amy.


Wzięła ją za ręce i zajrzała głęboko w oczy "Proszę się rozluźnić, to nie będzie boleć. Wracamy do czasu gdy pracowałaś w szpitalu, na izbę przyjęć właśnie przywieziono dziecko znalezione na pustyni"


*BŁYSK*


Tess znalazła się w szpitalnym korytarzu, wszędzie do okoła przechodzili lekarze, pielęgniarki i pacjenci zupełnie nie zwracając na nią uwagi. Próbowała przejść do recepcji gdy potknęła się o własne nogi. Pozbierała się szybko przyglądając się uważnie swojej sylwetce. Pierwsze co ją zdziwiło to tenisówki, na nogach miała czarne tenisówki. Nie nosiła ich od czasu jak skończyła dziesięć lat, przyjrzała się swoim dłoniom. Zniknęły pierścionki, paznokcie jeszcze przed chwilą eleganckie i zadbane teraz były poobgryzane. Całe dłonie były mniejsze. Rozejrzała się w poszukiwaniu lustra, zamiast niego jej wzrok padł na najbliższe drzwi, metalowe drzwi. Ze zniekształconego odbicia spoglądała na nią sześcioletnia dziewczynka. Taka jaką była gdy wyszła ze swojego kokona, tylko że teraz ubrana w granatowy dres i czarne tenisówki.


Z westchnieniem zaczęła powoli iść w kierunku recepcji, rozglądając się uważnie w poszukiwaniu Amy. Zanim dotarła na miejsce przez jej głowę przemknęła myśl o pokoju terapeutycznym. Przyjrzała się tabliczce przy najbliższych drzwiach "Pokój terapeutyczny". Znaczy Amy zaczęła sobie coś przypominać. Zdecydowała pójść za tą wskazówka, zanim jednak otworzyła drzwi poczuła czyjąś dłoń na ramieniu.


"Dokąd się wybierasz dziewczynko ?" po chwili na wysokości jej oczu, pojawiła się twarz młodej kobiety. Czekoladowe oczy ze złotymi błyskami wpatrywały się w nią intensywnie.


"Do cioci Amy. Ja chce do cioci Amy" Tess nie bardzo wiedziała co ma zrobić. Pierwszy raz jej się zdarzyło by czyjeś wspomnienia były tak intensywne. W dodatku zawsze przemieszczała się po nich jak duch, nie widoczna, nie ingerująca, nawet nie zmieniająca postaci.


"Nie możesz tam wejść Avo. Michael sam was znajdzie gdy przyjdzie czas"


"Ale.." chciała zaprotestować gdy poczuła siłę pchającą ją na powrót to rzeczywistości.


"On was znajdzie" usłyszała na pożegnanie.


*BŁYSK*


Tess otworzyła oczy. Była ponownie w domu na kanapie, nadal trzymała Amy za ręce.


"Możemy zaczynać" powiedziała Amy, ściskając na potwierdzenie dłonie Tess.


"Ale... ale ja już wróciłam"


"Jak to już wróciłaś ?" Max spojrzała na nią z niedowierzaniem "Jeszcze nie zaczęłaś, a to zwykle trwa o wiele dłużej"


Zaczęła się trząść ze zdenerwowania, to było takie dziwne przeżycie. Widząc jej stan Amy przytuliła dziewczynę, starając się ją uspokoić tak by mogła im opowiedzieć co się stało.


W tym samym czasie Isabel wychyliła głowę znad ramienia Alexa. Zaczerwienione od płaczu oczy przetarła szybko chusteczką i zupełnie nie po swojemu pociągnęła nosem. "Co się stało Tess" spytała.


"Zaraz się dowiemy. Lepiej już ?" Alex nadal delikatnie tulił ją do siebie.


Położyła głowę na jego ramieniu "Lepiej"


Gdy Tess się uspokoiła usiadła wygodniej na kanapie i zaczęła opowiadać "Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam. Zwykle gdy wchodziłam do czyichś wspomnień to obserwowałam je z zewnątrz. Tym razem jednak byłam jakby ich częścią. Miałam sześć lat, strasznie dziwne uczucie. Nie widziałam nigdzie Amy, ale w pewnym momencie coś jakby jej myśl przemknęła mi przez głowę. Ponieważ dotyczyło to pokoju terapeutycznego obok, którego zresztą właśnie stałam, próbowałam tam wejść. Co najdziwniejsze powstrzymała mnie jakaś kobieta, powiedziała że nie mogę tam wejść i nazwała mnie Avą." Popatrzyli na nią zdumieni, przecież dopiero co poznali ich poprzednie imiona "Chciałam zaprotestować, nie dała mi jednak czasu mówiąc że Michael nas znajdzie gdy nadejdzie czas. Zaraz coś mnie wyciągnęło z powrotem"


"Dlaczego użyła twojego poprzedniego imienia ? A jego teraźniejszego ?" Maria i Sean wyrwali się z pytaniami jednocześnie. Uśmiechnęli się do siebie i przybili piątkę.


"Nie wiem"


"Pamiętasz jak ona wyglądała ? Ta kobieta która zatrzymała cię przed drzwiami ?" Amy wpatrywała się w swoje dłonie.


"Tylko oczy. Miała niesamowite oczy, czekoladowo brązowe ze złotymi błyskami, i takie spokojne spojrzenie" uśmiechnęła się, te oczy napełniły ją spokojem, mówiły – wszystko będzie dobrze.


"Michael ma takie same. Jednak jego spojrzenie przeszywa człowieka na wylot. Niesie zimno, strach i śmierć" szepnęła Amy ciągle wpatrując się w swoje dłonie.


Po jej słowach w pokoju zapadła cisza. Kręcące się jeszcze przed chwilą bliźniaki patrzyły na matkę z niepokojem. Kyle na ojca, który opiekuńczym gestem przytulił zarówno Amy jak i Tess. Isabel wtuliła się mocniej w Alexa, a Liz w Maxa. W całym domu zapadła nienaturalna cisza, powiało chłodem. Po chwili trzasnęła gdzieś okiennica, a zegar zaczął wybijać jedenastą. Otrząsnęli się z dziwnego wrażenia jakie sprawiły słowa Amy.


"Przypomniałaś coś sobie mamo" stwierdził Kyle, przerywając panująca wśród ludzi ciszę.


Pokręciła głową, ni to potakując ni to zaprzeczając "Tylko jego oczy i spojrzenie. Nic więcej"


"Jesteśmy jednak na właściwym tropie. Zdecydowanie ktoś sprawił, że zapomniałaś co wtedy się działo, czyli ktoś obcy. Do tego jak powiedziała Tess, on sam ma ich znaleźć gdy nadejdzie czas. Jednak nie wiem czy już nie nadszedł, Isabel wygląda coraz gorzej, a nie wiadomo czy ta opiekunka wzięła to pod uwagę" Jim spoglądał z niepokojem na Amy, pobladła mocno, a i dzieciaki nie wyglądały najlepiej. Wieści były złe. Jest jeszcze jeden, ale nie wiadomo gdzie. Znają jego imię, ale nie nazwisko. Wiedzą, że się znajdzie, ale nie wiadomo kiedy.


"Najwyraźniej wzięła. Pamięć Amy została zabezpieczona, a ta osoba dokładnie wiedziała kto będzie próbował ją przywrócić. Ponieważ te zdolności są domeną Tess, był to logiczny wybór. Co do imienia. Ona mogła być jedną z naszych opiekunów, najwyraźniej zająć się miała tym, którego nazwaliście Michael. Znała więc nasze poprzednie imiona, a będąc w szpitalu poznała jego obecne imię. Logiczne. Ciągle jednak nic nie wiemy. Pozostaje nam czekać, powiedziała że nas znajdzie, będziemy wiec na niego czekać" Max zakończył definitywnie sprawę czwartego. "A jaka jest druga wiadomość ?" spytał ciekawie.


"Druga wiadomość...." Jim z Amy popatrzyli na siebie "tak więc. Postanowiliśmy powiedzieć wam wszystkim, bo traktujemy was niczym rodzinę. Niedługo przybędzie nam nowy jej członek"


"Wy.. to znaczy.." Maria zaczęła nerwowo szukać w kieszeniach olejku cyprysowego "nie mogę w to uwierzyć..."


"Znaczy mama jest w ciąży" dokończyli za nią Kyle i Sean.


Od wszystkich zaraz posypały się gratulacje, uściskom i słowom szczęścia nie było końca. Jedna tylko Maria siedziała bez ruchu na kanapie raz po raz połykając krople środka uspokajającego. Amy popatrzyła z niepokojem na swoją jedyną córkę, przysiadła obok niej i mocno przytuliła do siebie "Co myślałaś, że to wy wymyśliliście seks ?" spytała zaczepnym tonem. Maria popatrzyła na nią jak na wariatkę i obie po chwili śmiały się do łez.

~*~

Tej nocy nic nie zakrywało nieba. Pięknie czarne, rozświetlane tysiącami gwiazd wabiło swym blaskiem. Wpatrywał się w nie jak codziennie od lat. Czekając na znak. Pozwolił powiekom opaść na chwilę, wiedział dobrze, że nie zaśnie spokojnie dopóki nie nadejdzie wiadomość.

Kroki na ścieżce zaalarmowały go, były ciche i delikatne, gdyby nie był tym kim był w ogóle nie powinien ich usłyszeć. Nie zareagował nawet gdy nadchodząca osoba stanęła tuż przy nim, studiując uważnie jego twarz w poszukiwaniu śladów uwagi.

"Najstarszy ?" cichy głos zbliżony do szeptu kazał mu otworzyć oczy. Przybył pierwszy posłaniec. Młody mężczyzna wpatrywał się uważnie w starego człowieka siedzącego na skale i wpatrującego się w gwiazdy. Przybył przekazać wiadomość, jak zwykle, jednak tym razem spotykali się twarzą w twarz, pierwszy raz od dziesięciu lat.

"Czas zaczyna uciekać, musi przybyć jak najprędzej, zanim nadejdzie znak" enigmatyczne słowa starca były wszystkim czego się spodziewał.

Pokręcił nieznacznie głową "Już tu jest, sam go przywiozłem." Zaczerpnął powietrza by powiedzieć coś jeszcze gdy starszy człowiek uciszył go jednym gestem wpatrując się ponownie w gwiazdy. Tym razem pustynia zamarła w oczekiwaniu, wiatr ucichł, żadne zwierze nie odważyło się wydać jakiegokolwiek dźwięku. Starzec powoli wstał i zaintonował pieśń w nieznanym poza nim języku wznosząc ręce do nieba. Tylko dla niego rozbrzmiał cichy głos "Gdy królowa wojowników niszczycieli na świat przywiedzie. Gdy królestwo pokoju upadnie w swej wierze. Koniec poszukiwaczy dziecię przeznaczone wskaże. Czas wędrówkę zakończyć, pozostawić czas losowi. Niech życie swego przeznaczenia szuka, przewodnikom czas odejść" a pięć gwiazd nad jego głową utworzyło znak V.

Młodzieniec przyglądał się jego poczynaniom z ciekawością. Od dziesięciu lat pozbawiony był kontaktu z rodzinnymi tradycjami, a Najstarszy był najniezwyklejszym przedstawicielem tej społeczności. Napięcie opadło gdy zakończyła się pieśń. Starzec zwrócił swe bystre spojrzenie ponownie na posłańca.

"Przybyli już obaj. Przyprowadź go do mnie. Jutro, wieczorem" nie czekając na potwierdzenie odwrócił się i zniknął w mroku. Posłaniec stał chwilę bez ruchu, to nie była prośba tylko rozkaz, a szukanie starca ponownie nie miało sensu, nie był w stanie go znaleźć, choć chciał jeszcze zadać parę pytań. Z cichym westchnieniem wzruszył ramionami i spojrzał na zegarek, fosforyzująca wskazówka wskazywała drugą nad ranem.

~*~

W domu Valentich nikt nie zwrócił uwagi na nienaturalną ciszę zapadającą na pustyni. W salonie siedziało ośmioro młodych ludzi wraz z dwójką starszych. W tle grała wesoła muzyka, zagłuszana od czasu do czasu wybuchami śmiechu niektórych i gniewnymi pomrukami innych. Jim i Amy opowiadali o dziecięcych wybrykach Kyla, Seana i Marii, którzy zgodnie stwierdzili, że nie będą odgrywać niańki dla nowego dziecka, biorąc pod uwagę, co może wyniknąć ze zmieszania ich charakterów ze sobą.

~*~

Obudziła go cisza, nienaturalna nawet dla pustyni. Wyszedł przed dom w samych bokserkach, spokojnie idąc po zimnym piasku, pieszczącym jego stopy. Omiótł spojrzeniem najbliższą okolicę, natężył wszystkie zmysły, cisza dzwoniła mu w uszach. Bezwiednie podrapał się w lewe ramię zadzierając jednocześnie głowę by spojrzeć w gwiazdy, jego oczom ukazało się świetliste V. Położył się na piasku wpatrując urzeczony w gwiazdy, pustynia znowu rozbrzmiewała swoimi dźwiękami. Był w domu.



Poprzednia część Wersja do druku Następna część