Lizzy_Evans

FBI (6)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Max… cóż mogę o nim powiedzieć. Typowy pewny siebie macho. Przynajmniej ja to tak odbieram. Według Mari to jest zapewne jedyny ideał mężczyzny.
Ja tam wolę spokojnego uczuciowego i miłego faceta z poczuciem humoru. Mało takich znam.
Gdy jeszcze dzisiaj w Crashdown podawałam zamówienie przy stoliku Maxa zaintrygował mnie owy brunet siedzący obok niego.
Oczy piwne spokojne a jednak wołające o pomoc… Nie wiedziałam co zrobić. Wydawał się być taki zagubiony i nie pewny siebie, że miałam zamiar podejść wziąć go w ramiona i powiedzieć: będzie dobrze, zobaczysz.
Powstrzymał jednak swoje zapędy.
Nagle usłyszałam głos dochodzący z pokoju obok. Telefon.

—Liz! To ktoś do ciebie- zawołała Nancy.

Odebrałam słuchawkę i usłyszałam znajomy głos.

—Czemu się nie odzywałaś? Martwiłem się… – Jack faktycznie był zatroskany.

—Przepraszam. Miałam tyle spraw na głowie. U mnie dobrze… Śledztwo w trakcie.. Dam radę- powiedziałam żeby jakoś go uspokoić i dać do zrozumienia , że naprawdę dam sobie radę.

—To dobrze… Czy Nancy dobrze cię traktuje?

—Tak bez zarzutów. Tu jest naprawdę pięknie. Miasto owiane tajemnicą a ja w środku
Całej zagadki.

—Ale proszę uważaj na siebie. Praca to nie wakacje- ostrzegł mnie.

—Wiem… nie martw się. Muszę kończyć. Cześć

—Dobrze. Zadzwoń jutro.

—Oczywiście. Dobranoc.

W swoim pokoju zastanawiałam się co podkusiło Jacka do zadzwonienia. Nie miałam na to zbyt wiele czasu gdyż na moim balkonie pojawiła się pewna postać.
Otworzyłam okno. Przede mną stał owy brunet z kafejki.

—Co.. co ty tutaj robisz?- wybąkała kompletnie zdezorientowana.

—Możemy porozmawiać. To bardzo ważne. – poprosił mnie. Nie mogłam mu się oprzeć i wpuściłam go do środka. Gdy usiadł przyjrzałam mu się dokładnie. Wysoki, umięśniony włosy postawione. Był przystojny.

—Jak masz na imie?- zapytałam

—Michael

—O czym chciałeś pogadać?- spytałam.

—To w Crashdown… co Max ci powiedział… Nie bierz tego na serio… On po prostu lubi się zabawić… A to w klasie… to też był przypadek..- zająknął się. Nie rozumiałam z tego nic. Skąd on po pierwsze to wszystko wiedział?

—Ale.. skąd ty to wszystko wiesz?

—On.. to znaczy Ja.. to.. nie ma znaczenia.. Wiem i przepraszam cie za niego… Dobranoc- nim zdążyłam się zorientować w sytuacji już go nie było.
Dziwne…


Poprzednia część Wersja do druku Następna część