Lizzy_Evans

Prawdziwa Liz (13)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

Maria w ciezkim stanie trafila do szpitala. Liz oczywiscie jak najszybciej mogla udala sie do niej.
Siedziala w poczekalni i czekala na wiesci. Najbardziej bala sie tych zlych. W glebi serca obwiniala siebie za to nieszczescie. "Gdybym jej tego nie powiedziala?"-szloachala ciagle i nasluchiwala czy lekarze
juz cos wiedza.
Okolo godziny 20 do szpitala przyjachal Michael.
Widzac Liz, teraz tak zalosna i smutna zarazem rozczulil sie i podszedl do niej. Spojrzala na niego i w jednej chwili juz plakala w jego ramionach. Lzy kapaly jej potokiem.

—Nie martw sie wszystko bedzie dobrze...Zobaczysz-uspokajal ja jak tylko umial. TO jednak nic nie dawalo. Liz nadal wiedziala ze to jej wina i ze jesli cos sie stanie to tylko ona bedzie ponosci za to odpowiedzialnosc. W jej glowie pojawialy sie juz najgorsze scenariusze.
Maria to jej przyjaciolka,prawie siostra! A ja ja tak skrzywdzylam!-myslala.

—nie bedzie....michael nie bedzie-nastepny potok lez wyplynal z jej oczy przycmiewajac caly swiat.
O godzinie 22 lekarz wyszedl z sali. Jego twarz byla smutna.

—doktorze?! co z nia bedzie...prosze, niech pan powie ze wszystko jest oki!-plakala..

—Pani przyjaciolka..dostala wielu obrazen. Wewnetrznych i czaszki. operacja przebiegla jednak..jednak pani przyjaciolka tego nie przezyla. Przykro mi.

Liz w jeden chwili nie wiedzac co robi rzucila sie w strone sali operacyjnej i weszla do niej. Zobaczyla cialo Mari. Poturbowane..Osunela sie w ciemnosc.

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część