Monika

Ciąg dalszy nastąpił (1)

Wersja do druku Następna część

Ciąg dalszy nastąpił
cz.1
Wszystko się zmienia.

Nazywam się Liz, Elizabeth Parker-Evans i moje życie to jedna, wielka pomyłka. A wszystko zaczęło się od tego, że umarłam i ożyłam na nowo. Postrzał, poznanie prawdy, wciągnięcie w to Marię i Alexa, Pierc, Topolsky, przybycie Tess i Naseda, duplikaty, Nicholas, śmierć mojego najbliższego przyjaciela, ciąża Tess, jej zdrada i powrót jej na Antar, szukanie syna Maxa, Maria i Michael, nieudane związki Isabel, Kivar, moje zmiany, powrót Tess z Zanem, jej śmierć, zakończenie roku szkolnego, którego nie doczekałam i mój ślub. To w skrócie moje życie przez ostatnie trzy lata. Teraz nie będzie lepiej. Siły dodaje mi tylko Max i to że wreszcie jest ze mną na dobre i na złe.
Jedziemy już trzeci tydzień, bez przerwy i bez większy nadziei na normalne życie. Furgonetka od Jessiego już chyba ze sto razy zmieniała swój kolor, obecnie jest bordowa. Pisze w moim nowym pamiętnik, stary jeżeli wszystko poszło dobrze zamienił się w popiół. Co sądzą o tym moi rodzice? Czy kiedykolwiek w to uwierzą? Najprawdopodobniej tak, w końcu rodzice Maxa i Isabel uwierzyli...
Maria i Michael chyba na razie sobie odpuścili. Kochają się to widać, ale coś wydarzyło... Pytanie; tylko co? Maria się zmieniła, spoważniała. Chyba wreszcie pogodziła się z życiem wśród kosmitów i chyba zrozumiała, że tu nie można być osobną jednostką.
Michael stał dość milczący, nawet nie kwestionuje decyzji z Maxem. Teraz gdy o tym pisze, wydaje mi się że wszyscy powariowali.
Isabel mogłaby zostać aktorką. Udaje, że wszystko jest ok. A każdy widzi, że cierpi. Że opuszczenie Jessiego nie było proste, nie mogło być. Kochała go i kocha... Czasem wydaje mi się, że może lepiej by było gdybyśmy go zabrali, ale czy ktoś z nas ma prawo zmarnować mu życie?
Kaly zaczytuje się w jakieś książce o Buddzie, pewnie znowu czuje się zagubiony... Choć mimo wszystko opowiada jakieś zabawne anegdoty by poprawić nam nastrój... Jednak większość z nas go nie słucha, lub po prostu nie chce słuchać.
Max, mój mąż... Prowadzi. Moje szczęście przez które jednocześnie tak cierpię... Gdybym tylko mogła mu wyjawić prawdę, gdybym tylko mogła mu wyjawić jak bardzo mnie ranił przez tyle lat. Wszystko by się zmieniło, stałoby się prostsze. Choć może to tylko wyobrażenia tej cząstki Liz, która uwielbia marzyć i która jeszcze dodaje mi sił.
No właśnie zostałam jeszcze ja. Czy kiedykolwiek się odnajdę? Bo skoro nie mogłam znaleźć sobie miejsca jako człowiek, to czy uda mi się je znaleźć w roli hybrydy?
Co robię? Piszę i myślę, odkąd opuściliśmy Roswell mam strasznie dużo czasu na myślenie, nikt chyba nie ma ochoty nawet rozmawiać...

C.D.N.


Wersja do druku Następna część