Liz Parker

The Christmas Time (5)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

The Christmas Time część 5


Wiki czytała pamiętnik Liz. Czytała z wielką uwagą. Już wiedziała czemu
Alex żyje. Okazało się, że wszystko to wydarzyło się zanim, poszczelili
Alexa, a Jessy przybył do miasta prędzej. Alex kochał się w Isabel, ale
nie miał szans.
Ciekawe czemu się tak stało?-myślała Wiki- jak to się mogło stać?
Spojrzała na datę. Tess jeszcze nie pojawiła się w ich życiu, ale się
pojawi i potem będzie??? Wiki nie mogła się ujawnić, ale musiała ich
ostrzec.

— mam jeszcze na to czas-myślała. Nagle ją oświeciło! Jeszcze raz
spojrzała na datę. Dziennik prowadzony był od niedawna, a to
znaczy że akcja dzieje się w pierwszym sezonie. Spojrzała na
ostatni zapisek...

— O MÓJ BOŻE!!!! Przecież dziś, dziś....
Pukanie do okna

— proszę

— hej Liz

— hej Max!- na twarzy Wiki pojawił się uśmiech

— idziemy?

— Dokąd?

— Jak to dokąd, przecież Michael powiedział, że udostępni nam
mieszkanie

— A tak....

— To co idziemy? Chyba nie zapomniałaś?

— Nie, oczywiście że nie!- Wiki była trochę zdenerwowana, nie była
gotowa na to co się stanie, jednak przypomniała sobie co się
wydarzyło w tym odcinku... w tym dniu w którym ona właśnie teraz
żyje.

— No to chodź- i gorąco pocałowal ją w usta
Wiki wstała. Była bardzo podniecona i nie mogła uwierzyc, że akurat
trafiła w czas... w czas w którym Liz miała pierwsze wizje!! Tak to
wtedy ona tzn. Liz i Max chcieli się kochać, aby Liz mogła zobaczyć
więcej. Wiki oczywiście nie miała nic przeciwko temu żeby się coś
między nimi wydarzyło, ale sama nie wiedziała jak tu trafiła i dlaczego
Jessy zjawił się wcześniej niż powinien. A jak utknęła tu na dobre? A
jeśli zajdzie w ciążę? Te pytania ją niepokoiły. W tym momencie
uświadomiła sobie, że Liz musiała żyć tak cały czas i jeszcze będzie
żyć długo, bardzo długo z tym wiecznym niepokojem.

— już jesteśmy
Wiki wysiadła z samochodu. Weszła do mieszkania Michaela.

— no gołąbki jesteście już długo mamy na was czekać?

— Czekać?

— No chcieliśmy wam dać kilka wskazówek na drogę

— Na drogę?

— Tak Liz. Róbcie wszystko co chcecie i co może nas doprowadzić do
domu. Żegnamy was.
Michael i Isabel wyszli.

— więc...

— więc...

— to jesteśmy

— tak....

— Liz jak nie chcesz to nie musimy
Ale Wiki zamknęła mu usta pocałunkiem, w końcu sama chciała się
przekonać jak to jest mieć te słynne wizje.
Max zaczął całować Liz(Wiki). Jego ręka wędrowała po od niej ciele.
Czuła się wspaniale. On wprawiał ją w extasę. Bardzo się to jej
podobało. Nagle
***BŁYSK***
niebo usute gwiazdami,
***BŁYSK***
jakaś dziwna postać,
***BŁYSK***
statek z 47,
***BŁYSK***
troje dzieci, dwoje chłopców i dziewczynka idą przez pustynię
***BŁYSK***
Jakaś skała, na niej odcisk dłoni w niej dziwne kokony

— Max!

— Liz?!

— Widziałam- mówiła Wiki ciężko oddychając

— Co widziałaś?

— Ciebie, Michaela i Isabel i dziwne miejsce, jakaś skała, a w niej
jakieś kokony to były wasze inkubatory! Max to były one wasze
Inkubatory!!

— Co???

— Stamtąd wyszliście, a potem błądziliści po pustyni!

— Liz skąd wiesz?
Wiki uświadoomiła sobie że powiedziała za dużo, ale przeciez nie
mogła siedziec cicho jak wiedziała wszystko, przeciez mogła im
pomóc. Ale jakie to by miało skutki? Co by się stało jakby za szybko
odkryli granilith?

C.D.N.


Poprzednia część Wersja do czytania Następna część