Joli

Świat Liz (3)

Poprzednia część Wersja do czytania Następna część

Liz wstała tego dnia z ogromnym bólem głowy. Bała się... Po prostu bala się wyjść. Przecież w NY była taka rozrywkowa i zawsze otwarta na nowych ludzi Tam chodziła do gorszych miejsc, a tu bała się wejść do zwykłej restauracji. Ale Sam czuł się tu tak dobrze. Poza tym zawsze twierdził, ze trzeba przełamywać swój strach i by ja jeszcze bardziej do tego nagabywał. Przytuliła sie do poduszki i pomyślała: "Nie zawiedź go"

Swoje postanowienie wprowadziła w czyn i po chwili ruszyła do szafy wybrać kreacje. Musi wyglądać ekstra, bo to jej doda pewności siebie. Ubierając myślała: "Nie dam się. Będę najlepsza." Zeszłą na dół z zamiarem zjedzenia śniadania, ale zbytnio jej nie szło. Wychodząc, przystanął w drzwiach i głośno krzyknęła: "Roswell nadchodzę".

O tej porze w Crashdown zaczęła schodzi się młodzież- elita Roswell. Kiedy wkroczyła tam Liz wszystkie twarze zwróciły się na nią. Liz się na chwilę się zatrzymała,

Ale potem nagle odważnie podeszła i usiadła przy jedynym wolnym stoliku. Po chwili pojawiła się przy niej drobna blondynka z kręconymi włosami:

— Cześć jestem Tess. Co podać?

— Hmm.. Nie wiem, a co możesz mi polecić?!

— A... Więc to ty jesteś ta nowa!!!- wykrzyknęła dziewczyna- Sorrki. Wyrwało mi się.

— Nie, nie ma sprawy. Tak jestem nowa i trochę głodna.

— O znów się zagaiłam!!! O. Mogę ci polecić KH- czyli kosmicznego hamburgera. Pasuje?

— Tak. A do picia poproszę colę.

— Dobra zapisałam. Zaraz Ci przyniosę zamówienie. Na razie.
Liz patrzyła jak Tess podchodzi do lady i podaje jej zamówienie drugiej dziewczynie, tylko ze ściętej na krotko. Chwilę pogadały i za chwile Tess znów do niej podeszła.

— Mam propozycję. Jesteś tu nowa i na pewno się nudzisz. Ja moja koleżanka Maria zapraszamy cię na babski wieczór dziś u mnie na górze.

— Na górze? To ty mieszkasz?!

— Tak! Nie wiedziałaś!! Moi rodzice są współwłaścicielami, ale to inna historia i może ci kiedyś opowiem. To zgadzasz się czy nie?

— Tak!!! No jasne jak się cieszę. A będziemy tylko we trzy.

— Tak. My z Marią jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, a ty wydajesz się podobna do nas. Dobra lecę bo rodzice znów powiedzą,, ze się lenię. Czyli do wieczora. Na razie.
Liz była zachwycona. Tak szybko znalazła koleżanki. Nagle zauważyła, ze wpatruje się w nią wysoki brunet z intrygującymi oczami. Wpatrywał się w nią jeszcze chwilę a potem odwrócił wzrok. Liz posiedział jeszcze chwilę i postawiła wyjść. Z wrażenia odechciało jej się jeść. Podeszła do lady pożegnać się. No ale nie wyszła tak od razu. Nagle podbiegła do niej Tess:

— Chodź poznam cię z Maria. Ona nie może się doczekać.
Jak tylko powiedział "cześć" do Marii poczuła, tak jak w przypadku Tess, że się zaprzyjaźnią. Chwile pogawędziły, ale Liz zaczęła się spieszyć. Niedługo Sam wróci z pracy a ona chciała mu o wszystkim opowiedzieć.

— Musze lecieć!- zaczęła- Sam na mnie będzie czekał i się denerwował, ze mnie nie ma. Nie powiedziałam mu ze wychodzę.

— Już!! No dobrze, ale pamiętaj o wieczorze.

— Nie wyroluj nas- dodał z wesołym błyskiem oku Maria.
Nie zawiodę. Nie mogę przegapić takiej okazji. I wyszła. Jeszcze tylko przy drzwiach odwróciła się i pomachała dziewczynom i już jej nie było.
Nie wiedział, że cały czas obserwował ja dalej tamten chłopak. Kiedy wyszła podszedł do Tess i Marii...



Poprzednia część Wersja do czytania Następna część