Liz Parker

Kocham Cię (1)

Wersja do czytania Następna część

Kocham Cię

W tej historyjce ani Michael, ani Isabel, nawet Max nie mają oporów ze
spotykaniem się z innymi, są bardzo towarzyscy.

Na szkolnym korytarzu:

— On jest po prostu boski (mówi Maria spoglądając na Michaela
otoczonego kolegami z zespołu koszykarskiego.

— Tak Maria wiem powtarzasz to od jakichś 15 minut

— Ale co ja mogę na to poradzić zakochałam się i już

— Maria ty go nawet dobrze nie znasz, jak możesz mówić, że go
kochasz?

— Liz, zakochać się, a kochać to są dwie różne rzeczy zakochać się to
zna....

— Maria ja wiem, ale jeśli mam wypowiedzieć te słowa to muszę
najpierw chłopaka dobrze poznać...

— Co w twoim wypadku znaczy około 4 lat...
W tym momencie podchodzi do nich Alex.

— Cześć dziewczyny!!!

— Cześć Alex

— O czym tak zawzięcie dyskutujecie???

— Właśnie Liz zaczęła swoje przemówienie na temat mówienia kocham
cię.

— Aha.

— Maria nic na to nie po..

— Czyż ona nie jest piękna???(Alex zauważył jak Isabel podeszła do
Michaela)

— Kto??- Spytały obie dziewczyny na raz

— Co???Nikt, nikt nie ważne

— Alex, jak możesz to przed nami ukrywać.

— Maria nie fatyguj się i tak ci nie pow..

— To Isabel prawda???

— Skąd wiedziałaś

— No właśnie Liz skąd na to wpadłaś??

— Ostatnio trochę poobserwowałam Alexa i nie można nie zauważyć,
jakie maślane oczy do niej robi. Idź i do niej zagadaj.

— Myślicie, że ona z nim chodzi???

— Z kim????

— No z tym Michaelem.

— Nie ona chodzi z Fredem Rodgersem

— Nie to było w zeszłym tygodniu teraz chodzi, z Mattem Scottem

— Maria skąd ty to wszystko wiesz???

— Na macie siedzę przecież obok największej plotkary w szkole, – Amy
Wood.

— Niby tak, ale najwięcej czasu przesiaduje z nim, z Tess oraz z,
Maxem, ale to jej brat, więc się nie liczy.
Dalsze rozważania przerwał im dzwonek na lekcję. Była to chemia. Liz
śpieszyła się na nią bardziej niż na inne lekcje, ale nie, dlatego że ją
uwielbiała, ale drugą przyczyną stał się jej partner Max Evans.

— Cześć Liz

— Cześc Max

— Jak tam dzisiaj?? Co pan Seligman na dzisiaj wymyślił???

— Podobno jest chory i będziemy mieli zastępstwo.

— To fajnie. Liz możemy pogadać po lekcji???
Max musnął lekko jej dłoń.
Serce Liz zrobiło nie oczekiwany dla niej ruch, mianowicie zaczęło tak
szybko bić, a jej ciało zaczęły przenikać raz to ciepłe raz to zimne
dreszcze.

— Jasne- wydusiła wreszcie z siebie Liz.- Co się ze mną dzieje???-
pomyślała
Po lekcji

— Liz, co robisz w piątek wieczorem???
Po południu pracuję w Crashdown, ale wieczór mam wolny.

— Świetnie. Zechciałabyś pójść może do kina???

— Jasne, to znaczy z miłą chęcią.

— Przyjdę po ciebie około 7 ok.?

— Ok.

Po południu w Crashdown

— Liz, patrz co robisz!!!!!!! Do omletu nie dodaje się lodów!!!!!!!

— Ojej! Przepraszam, ale jakoś nie mogę się skupić.

— Chodzi o tę randkę z Maxem???

— Tak, to znaczy nie!!! Dlaczego niby zwykła randka miałaby mi
zaprzątać głowę, przecież byłam już na setce randek!

— Ale nie z Maxem Evansem??

— TAK, NIE, sama już nic nie wiem!

— Lepiej idź i się przyszykuj zastąpię cię.

— Dzięki.

Punkt siódma Max przyszedł po Liz.

— Hej

— Hej

— Pięknie wyglądasz!

— Ty też nie najgorzej
(Śmiech)

— No to idziemy??

— Jasne
Po seansie (oczywiście byli na romantycznej komedii) poszli do
Crashdawn żeby coś zjeść. Następnie poszli jeszcze na spacer, nad
jezioro.

— Lubię tu przychodzić. Kiedy byłam mała byłam tu codziennie, a
przez lato taplałam się tu cały dzień. Raz sobie tak spiekłam skórę,
że przez cały miesiąc nie mogłam wychodzić na słońce, a na dodatek
musiałam chodzić w swetrze i w spodniach. (Liz zaczyna się śmiać),
ale nawet to mnie nie zniechęciło i gdy tylko doprowadziłam się do
porządku znowu zaczęłam się tu kąpać.

— Chodź!

— Max, co ty....Max nie, ja przecież nie mam stroju kąpielowego

— A kto powiedział, że będziemy się kąpać w stroju

— (Max zaczyna zdejmować ubranie)

— Max przestań, takich rzeczy nie robi się na pierwszej randce!
Max podszedł do niej i chwycił ją za rękę

— Liz, może masz rację

— Max, ja tyl..

— Proszę nie przerywaj mi. Liz, gdy jesteś blisko mnie czuję, że żyję,
czuję, że znam cię od dawna, nie mogę przestać o tobie myśleć...

— Max, ja czuję to samo, gdy jesteś blisko dreszcze przechodzą mi
przez ciało ja.....ja....ja Cię chyba kocham.
W tym momencie Max pocałował Liz.
Nagle w głowie Liz zaczęły się pojawiać obrazy, obrazy jakiegoś
dziwnego pojazdu jakby statku kosmicznego, katastrofa 1947, gwiazdy
i wiele innych kosmicznych wspomnień, które nosił w sobie Max, a o
niektórych nawet nie wiedział.
Liz odskoczyła od niego. Była przerażona nie wiedziała, co powiedzieć.

— Liz, co się stało????

— Max, kim ty jesteś???!!!
Max zrobił krok do przodu

— Nie zbliżaj się!!!

— Liz, co się stało???

— Odpowiedz na pytanie. Kim jesteś?!!!

— Jestem Max Evans, chodzimy razem do szkoły nie pamiętasz?!- Max
również był przerażony

— Max!! Kim jesteś?? Dlaczego całując się z tobą miałam jakieś
wizje???!!!

— Liz proszę uspokój się
Liz rozejrzała się dookoła ludzie na ulicy musieli usłyszeć jej krzyki i
zaczynali się zchodzić i zastanawiac co się dzieje

— Liz znasz mnie jestem Max Evans chodzimy do tej samej szkoły.
Proszę cię uspo...

— Nie!!!!! Powiedz mi kim jesteś??!!

— Proszę uspokój się, a wszystko ci wyjaśnię.
Podeszli do ławki, która była oddalona i stała w cieniu, wszyscy co tu
byli poszli już do domu, gdyż było już dość późno.

— Liz, pamiętaj, że Ci ufam i nie możesz tego nikomu powiedzieć od
tego zależy moje życie, Michaela, Isabel a także twoje i twoich
przyjaciół. Max opowiedział jej swoją historię, którą wszyscy dobrze
znamy.

Tej nocy Liz nie wróciła do domu zszokowana omało nie doprowadziła
do wypadku. Pojechała do Marii.

— Liz co się stało, dlaczego jesteś taka roztrzęsiona??

— Maria, nawet nie wiesz jaka jestem zszokowana!!!!!!!

— Liz, uspokój się i powiedz co się wreszcie stało??? To przez Maxa
prawda?! Co ci zrobił??

— Nic, nic złego. On... on mi coś powiedział...

— Co??

— On powiedział, że jest kosmitą...

— COOO???!!! Liz ty bredzisz!!!!!

— Nie Maria, to prawda, mówię prawdę.

— Liz... ale jak to możliwe, nie to jakiś żart prawda??

— Nie!!

— Wiesz co Liz już wiem co się stało pokłóciłaś się z Maxem, bo jest
inny niż myślałaś i dlatego nazwałaś go kosmitą.

— Nie, Maria...

— Liz, najlepsze co zrobisz to pójdziesz do domu i się z tym prześpisz,
a jutro zobaczysz wszystko w innych barwach
(Maria wypchała za drzwi Liz, która nie dopuszczona do głosu
postanowiła pójść do domu)

— Nawet Maria mi nie wierzy. Choć może to i lepiej....O NIE co ja
najlepszego zrobiłam???!!!! Max powiedział mi prawdę o sobie, a ja
potraktowałam go jak jakiegoś robala, musze iść go przeprosić.
(Liz puka do okna pokoju Maxa)

— Liz!!?? Co ty tu robisz??

— Mogę wejść???

— Jasne

— Max, ja... ja... chciałam cię bardzo przeprosić!!! Tak mi przykro, nie
chciałam cię tak potraktować (Liz ociera łzę spływającą jej po
policzku)
(Max ją przytula)

— Nic się nie stało. To normalne że tak się zachowałaś. Proszę cię tylko
by zachowałaś to do siebie, nawet Maria się nie może o tym
dowiedzieć.

— Dobrze obiecuję.
( wtedy ją pocałował, a jej już nie przeszkadzały żadne wizje. Po raz
pierwszy w życiu czuła tak bardzo silne uczucie do jakiegoś chłopaka,
tylko że to nie był zwykły chłopak- to był Max)

— Kocham Cię Liz !!

— Ja też Cię kocham Max, kocham cię nad życi....
Nie dokończyła, opadła na ziemię . Wydusiła tylko

— Max ratuj mnie.........



C.D.N.








Wersja do czytania Następna część