Aga

Koniec Początku (1)

Wersja do druku Następna część

— Gdzie jest mój zeszyt do literatury? – pytała samą siebie Maria DeLuca.
Zaspała, co jej się nigdy nie zdarzało. Ale wczoraj wieczorem był u niej Michael Guerin i do późna w nocy oglądali stary horror a potem jeszcze rozmawiali. Michael, co drugi wieczór do niej przychodził, ale zawsze oknem nigdy drzwiami. To był element zaskoczenia. Nie mogła przewidzieć, kiedy wejdzie. Dwa tygodnie temu weszła do swojego pokoju w samym ręczniku gdyż brała kąpiel a tam na łóżku siedział Michael oglądając fiolki z olejkami. Nawet na nią nie spojrzał, a przecież była półnaga. "Dlaczego? " – pomyślała – "Dlaczego on mnie traktuje jak młodszą siostrę?"

— O Boże!!! – krzyknęła – Spóźnię się!!!
Szybko wzięła zeszyt i pobiegła do samochodu. No i oczywiście dojechała do szkoły, kiedy minęło już 10 minut lekcji. Po literaturze na korytarzu spotkała Michael'a.

— Hej Maria!!! – przywitał się – Mam prośbę!

— Słucham?! Wielki Michael chce mnie zwykłą śmiertelniczkę o coś prosić? – żartowała Maria.

— Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Pożycz mi...

— ...ile? – przerwała Maria uśmiechając się jednocześnie.

— Daj mi dokończyć. Zeszyt do literatury – złościł się chłopak.

— Ale przecież ty nie uczęszczasz na te zajęcia.

— Tak, ale właśnie się przepisałem. Historia była strasznie nudna.- poinformował przyjaciółkę.

— Aha! Proszę – podała zeszyt – Ale przynieś mi wieczorem, bo muszę się uczyć.

— OK,idziesz do reszty?

— Tak jasne.
Max, Liz, Isabel i Alex byli już na dziedzińcu i jedli lunch.

— Czy oni nie wyglądają świetnie razem? – stwierdził Max widząc zbliżających się Michael'a z Marią.

— Tak, ale nie mów tego przy Marii. – odpowiedziała Liz

— Dlaczego? – zapytał Alex.

— Bo się wścieknie. – rzekła Liz.

— To prawda. Tak samo Michael – potwierdziła Izzy.

— Oboje są w sobie zakochani. Wszyscy to widzą, ale nie oni. Potrafią się tylko kłócić i... – przerwał Max, kiedy byli już zbyt blisko.

— Jak leci? – zapytał Michael.

— OK.!!! – odpowiedzieli wszyscy jednocześnie. Po czym wybuchli śmiechem.

— Co wam się stało? – zapytała zdziwiona a zarazem rozbawiona Maria.

— Nic, nic. – uspokoiła ją Liz.
Kiedy 10 minut później zadzwonił dzwonek Liz rzuciła pytanie:

— Będziecie dziś w Crashdown?

— Ja tak. – powiedział Max.

— My też. – odpowiedzieli Isabel z Alexem.

— Ja nie mogę muszę być w domu.- odparła Maria

— A ja muszę się uczyć.

— Michael przecież ty nigdy się nie uczysz – śmiała się Isabel.

— Ale dziś naprawdę będę się uczył. – powiedział poważnym tonem Michael.
Po czym wszyscy rozeszli się do klas.
Wieczorem Michael bił się z myślami. "Uczyć się czy nie?! Powinienem, ale mi się nie chce. Eee tam!!! Posłucham muzyki."Włączył płytę Metallici, ale po pierwszej piosence 'One' postanowił jednak zajrzeć do zeszytu Marii. Niechętnie usiadł przy biurku i otworzył notatki z literatury...ale to nie były notatki...to był pamiętnik Marii!!!!!!!!!!!! Zamknął szybko notatnik.

— No nie!! Maria dała mi swój pamiętnik zamiast zeszytu!! – krzyknął zdziwiony oraz zaciekawiony Michael. – Co mam zrobić? Mógłbym poznać sekrety Marii i w ogóle...ona zna moją największą tajemnice, więc...
Otworzył pamiętnik i zaczął czytać:
"O Boże jak on mnie wkurza!!!!!!!!!!
Najchętniej kopnęłabym Go w ten kosmiczny tyłek."
Michael zamknął prędko pamiętnik przyjaciółki." Nie. To nie był dobry pomysł, ale jeśli ona ma coś do mnie to chciałbym wiedzieć, co!" – rozważał 'kosmita'.
Tymczasem Maria szukała właśnie swojego pamiętnika. Przewróciła już cały pokój do góry nogami, lecz go nie znalazła...znalazła zeszyt do literatury!?!

— Jak to? Przecież dałam go mojemu ufoludkowi!!! – powiedziała Maria.
Nagle oprzytomniała:

— O nie!!!! Dałam Michael'owi mój pamiętnik zamiast zeszytu! Cholera! Co mnie napadło, aby kupować dwa takie same zeszyty?!!!!! – krzyknęła Maria i dodała – Ale Michael nie przeczyta go prawda? Kiedy zrozumie, co to jest zamknie i odda mi. On nie jest taki.
Nie wiedziała, że się myli. Wzięła szybko kurtkę i udała się w kierunku domu Michael'a. W tym samym czasie Michael ponownie otworzył pamiętnik, tym razem na innej stronie i czytał dalej:
"Kocham Go jak nikogo na Świecie!!!!
Bez niego nie mogłabym żyć."
"O kim ona pisze?" – myślał zaintrygowany. Powrócił do tekstu:
"Michael Guerin jest dla mnie przyjacielem i wrogiem zarazem.
Jest osobą, która budzi we mnie tyle uczuć:
Zazdrość
Miłość
Gniew
Radość
Przy nim czuje się bezpieczna i szczęśliwa, ale potrafi też sprawić, że
Cierpię.
Tylko on umie mnie tak denerwować, uspokajać
Zasmucać, rozśmieszać
Zadziwiać i irytować.
Po prostu Kocham Go!
Ale On nawet o tym nie wie.
A Liz mówi, że sam się nie domyśli
Bo jest za głupi.
Mówi też, że powinnam mu powiedzieć o wszystkim
Czy on odwzajemnia moje uczucia?
Nie wiem."
Nie mógł dalej czytać. W tym momencie do pokoju przez okno weszła właścicielka pamiętnika.

— Hej, pomyślałam, że skoro ty korzystasz z mojego okna to ja posłużę się twoim. Słuchaj, głupia sprawa, zamiast...

— Kochasz mnie? – przerwał jej Michael. Walił prosto z mostu. Nie zamierzał owijać w bawełnę. Był po prostu ciekawy czy to prawda.

— Słucham? Nie rozumie... Chyba nie czytałeś... – powiedziała przez łzy Maria.

— Tak.

— Jak mogłeś!!!!! – krzyczała. Była wytrącona z równowagi. Zawiodła się na nim. Przecież miało być inaczej, inaczej.

— Pytam: Czy to prawda Maria? – powtórzył Michael. Był już mocno rozłoszczony. Przecież sama dała mu ten cholerny zeszyt. Więc, o co ma pretensje, czemu się czepia? Maria przerwała ciąg jego myśli.

— Już nie!!!!!! Nienawidzę Cię!!!! – wrzasnęła dziewczyna wybiegając
z pokoju. Wsiadła do samochodu i odjechała z piskiem opon.
Michael usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach.

— To koniec. To koniec tego, co się nawet nie zaczęło. Wszystko zniszczyłem – szeptał przez łzy.
Maria jechała przed siebie. Szybko byle być jak najdalej od niego. Czuła złość
i rozgoryczenie. Ufała mu a przynajmniej uczyła się mu ufać. Wiatr osuszał łzy gęsto spływające po policzkach. Prawie nic nie widziała. Czuła ostry ból w środku rozrywający ją od wewnątrz. Pędziła na nic nie zważając. Nagle zza rogu pojawiła się ciężarówka. Nie zdążyła zahamować. Czuła smak krwi w ustach. Była wszędzie. Teraz ból promieniował po całym ciele. Płakała coraz bardziej. Nie miała siły. Nagle przestało ją boleć. Maria nic nie widziała, tylko ciemność. Uspokoiła się. Zasneła.


Max i Liz siedzieli w kuchni w domu Evans'ów zajadając pierścienie saturna z restauracji rodziców Liz. Dziś jakoś nie było klientów. Izzy i Alexa też nie było, bo pewnie byli, czym innym zajęci. Pan Parker zamknął Crashdown Cafe godzinę wcześniej. Teraz siedzieli w domu Maxa i Isabel świetnie się bawili, kiedy jednocześnie zadzwoniły dwa telefony komórka Liz i telefon domowy Maxa. Do Maxa dzwonił Michael:

— Halo?

— Cześć Max, pokłóciłem się z Marią ona wybiegła i...

— Michael spokojnie. Zacznij od początku – uspokajał go przyjaciel

— Pokłóciłem się z nią, bo...

— Tylko nie kręć. Mów całą prawdę i tylko prawdę! – ostrzegał Max.

— ...bo przeczytałem jej pamiętnik. – dokończył zdenerwowany Michael.

— Michael!!! Jak mogłeś?!! – Max skarcił kumpla.

— Nie cały! Tylko kawałek, fragment. -bronił się Michael.

— NIE!!!!!!!!!!!!!! – krzyknęła Liz.

— Michael poczekaj -poprosił Max – Zaraz wracam.

— Liz, co się stało? – zapytał przestraszony.

— Maria! Maria miała poważny wypadek samochodowy. Jest w ciężkim stanie w szpitalu. Właśnie dzwoniła Amy – jej mama.
Liz rozpłakała się a jej chłopak przytulił ją. W jego 'kosmicznych ramionach' czuła się lepiej – bezpieczniej. Potrafił ją uspokoić, ukoić jej ból.

— Zapomniałem o Michael'u. – przypomniał sobie Max.

— Dobrze powiedz mu a ja powiadomię Alexa i Isabel – powiedziała Liz.
Podszedł do telefonu.

— Michael, posłuchaj, tylko się nie denerwuj, proszę. Maria miała ciężki wypadek. Jest w szpitalu. Właśnie tam jedziemy z Liz. Halo? Jesteś tam?
Odłożył słuchawkę. To była jego wina, jego! To wszystko przez niego – przez niego Maria może umrzeć.
W szpitalu byli już wszyscy, Alex, Liz, Isabel, Max oraz Amy DeLuca. Kiedy Michael wszedł do poczekalni spojrzał na wszystkich badawczym wzrokiem. Zauważył, że Liz i Amy miały czerwone oczy od płaczu. Podszedł do niego Alex.

— Lekarze ją badają. Jeszcze nic nie wiadomo, ale nie jest dobrze. Valenti powiedział, że wjechała wprost pod ciężarówkę. Samochód jest całkowicie zniszczony. Uważa, że chciała popełnić samobójstwo.
Nic nie odpowiedział. Patrzył tylko raz przed siebie a raz na Maxa. Inni też na niego dziwnie spoglądali." Czyżby Max im powiedział?" – zastanawiał się.
Lekarz wyszedł z sali gdzie leżała Maria i podszedł, do Amy.

— Pani DeLuca, stan pani córki jest bardzo poważny. Ma ciężki uraz głowy i nie wiadomo, jakie mogą być komplikacje. Następne 12 godzin to pokaże i zadecyduje o jej życiu. Przykro mi.

— Mogę do niej wejść? – zapytała.

— Tak, ale nie na dłużej niż 5 minut.

— Słuchajcie wy idźcie do domu. Nie ma sensu abyście czekali. – zwróciła się Amy do przyjaciół Marii.

— Ja zostaje – odparła Liz.

— Ja też – poparł ją Alex.

— I my -powiedział Max z Isabel.
Wszyscy popatrzyli na Michael'a.

— Czy mógłbym z panią do niej wejść? – zapytał Amy.

— Tak oczywiście chodźmy.
Wszedł do sali. Maria leżała podłączona do mnóstwa rurek i aparatury. Przybliżył się do łóżka. Wziął jej rękę i przytulił. Była zimna a jej twarz bardzo blada. Nie taka jak zawsze pełna życia. Maria była osobą wesołą i wiecznie uśmiechniętą. Kiedy się cieszyła pięknie błyszczały jej oczy. Jak dwie gwiazdeczki. Natomiast, kiedy była zawstydzona delikatnie różowiały jej policzki. Lubiła pomagać innym. Bardziej dbała o przyjaciół niż o siebie. To sprawiało jej wiele radości. Była wspaniałą przyjaciółką. Można było jej zaufać jak nikomu innemu. Miała dar słuchania. Uwielbiała śpiewać, co z resztą robiła wspaniale. Nie mógł na nią patrzeć. To za bardzo bolało. Wybiegł.

— Michael!!! – zawołał za nim Max.
Biegł przed siebie ze wszystkich sił. Nagle zaczął padać gęsty deszcz. Nie obchodziło go to. Biegł dalej. Krople deszczu zmywały mu łzy.


Wersja do druku Następna część